Wszystkim.
Sfatygowana wręcz.
Wyeksploatowana i sterana na maksa.
Całe dnie w pracy spędzam przy komputerze. Od myszki boli mnie prawa dłoń, i to chyba już od ponad miesiąca. Komputera powinnam unikać więc jak ognia po powrocie z pracy... Poza tym, mam wrażenie, że nie dzieje się u mnie nic. Praca - dom, dom - praca, beznadziejnie krótkie weekendy. Nic więcej. I w kółko to samo. Kto chciałby o czymś takim czytać???
Chciałabym napisać Wam np. coś o naszym domku, zamieścić fotki pokoiku Liwci- ale musi być jasno, żebym mogła zrobić dobrej jakości zdjęcia. Chciałabym pokazać Wam (albo tym z Was, którzy jeszcze nie wiedzieli, haha) kolor ścian w salonie i Pająka, który wczoraj w błocie cały był…. Serducho kupione w Jysk za 5 zł, wiszące na wieszaczku. Chciałabym napisać Wam, że nie mamy na szafę do wiatrołapu i regał z IKEA… Że w ogóle mebli to my mamy w domu – niezbędne minimum. I w związku z tym wszystko zawsze leży na wierzchu i bałagan zaczyna doprowadzać mnie już czasami do szewskiej pasji. Że musimy wykończyć w końcu kiedyś taras, położyć kamień i barierki… Schody wejściowe też. I balkon. I jakąś kostkę pod schodami, ścieżkę do bramki, co by w błocie nie tonąć.
I że ktoś ostatnio bardzo odwrócił kota ogonem, najpierw sam napisał „żegnaj przyjaciółko”, a teraz uważa, że sam po łbie dostał... Takie słowa bolą… Bo choć mam pracę i pracuję, nie ma mnie w domu po 11 godzin na dobę i nie widuję prawie mojego dziecka, to nie zarabiam jak prezes banku i ledwo starcza od pierwszego do pierwszego. I dzięki Bogu, czasem teściowa stówą poratuje. Od dawna już nie stać mnie na pomaganie i stać już chyba nie będzie nigdy… Bo to Polska właśnie, nie Irlandia…
No ale niestety nie możemy przewidzieć jak wszystko się potoczy i nawet wyciągając do kogoś dłoń można poruszyć lawinę kamieni. Kamieni, które na nas samych spadną…
Nie wiem co dalej z tym wszystkim, tkwię w jakimś zawieszeniu – mam ochotę zrobić sobie dłuższą przerwę od pisania, ale kiedy ją zrobię – wiem, że najdzie mnie niesamowita ochota, aby wrócić.
W tej chwili nie potrafię nawet skupić na tym, co najważniejsze… W zawieszeniu jakimś tkwię i nie wiem co dalej. Wszystko mnie mierzi… Najchętniej spakowałabym się i wyjechała gdzieś daleko stąd! Brak mi powietrza, brak mi wolności, duszę się wśród codziennych powinności. Chciałabym mieć znów naście lat i wyjechać na ferie :)))
Ale mam już lat więcej, niż naście, kupę obowiązków i wiem, że muszę jakoś dać radę. Szkoda tylko, że tych szczerych, wartościowych osób wokół nas coraz mniej… Może choć odrobinę łatwiej by wtedy było...
O jejku... Kochana... No co ja mam Ci napisać... Przytulam mocno.... Dasz sobie ze wszystkim radę... Jeśli pomoże Ci odpoczynek od pisania to po prostu to zrób... 3maj się...
OdpowiedzUsuńodpocznij.... teraz taki martwy sezon, ja tez nie mam pomysłu na swojego.... ale wena nadejdzie....
OdpowiedzUsuńrazem z wiosna.....
czekam na te zdjęcia.... może uda ci sie je zrobic....
buziaki
http://leptir-visanna6.blogspot.com/
Wiem co to znaczy nie mieć na wykończenie domu bo jestem w takiej samej sytuacji, kredytu brać nie chcemy więc z emerytury powoli stykamy. Nigdy nie zastanawiaj się czy ktoś chce czytać to co piszesz bo większość z nas ma ten dylemat...a czasami kilkudniowy odpoczynek od prywatnej klawiatury jest potrzebny.....
OdpowiedzUsuńJeżeli czujesz, że przerwa dobrze Ci zrobi, to ją sobie zrób. Przecież wrócić możesz w każdej chwili.Bardzo lubię Twojego bloga, lubię Skarpę. Lubię klimat jaki u Ciebie panuje, więc mam nadzieję, że jeżeli już się na przerwę zdecydujesz, to niezbyt długą. Idzie wiosna i już niedługo będziesz miała tysiące kolorowych powodów do radości wokół siebie:) Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńDawno nie pisalm u Ciebie. Ale tez mam male zawieszenie bronii. Iv nieprzejmuj sie, tylko mysl o sobie i swojej rodzinie. Odpoczywaj i nie tlumacz sie z tego. Czasem warto odpuscic i wrzucic na luz wobec calego swiata.
OdpowiedzUsuńAjka
Kochana nie Ty jedna tak się czujesz...ja się czuję sfatygowana a potem spruta i tak w kółko...Nie tłumacz się tylko czerp energię od najbliższych...Blog nie zając nie ucieknie :))) Najważniejsze żebyś Ty była zadowolona i szczęśliwa :) Duża buźka *
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pani X
Każdy z nas chyba przeżywa takie chwile, a luty jest do tego idealnym miesiącem , zobaczysz przyjdzie wiosna i od razu na wszystko bedziesz patrzec bardziej optymistycznie :-)
OdpowiedzUsuńodpocznij kobieto:) rozumiem doskonale co czujesz. twoja nota jest kwintesencja mojego życia, kupa obowiazków czasu mało i oczywiście coraz mniej ludzi na których mogę polegać. każdy dzień to walka i ogarnianie tych kamieni co na łeb spadają...... u mnie noty od dawna mega rzadko. a ty jeszcze byłaś motywacją bym ruszyła dupsko i napisała coś ciut częściej niż na raz ruski rok;)
OdpowiedzUsuńtrzymaj się kobieto. dychnij se, my matki jesteśmy silne tym bardziej im bardziej los dokopuje.
Każdy ma prawo do zmęczenia, do zniechęcenia i do odpoczynku. :)
OdpowiedzUsuńKażdy (myślący) musi od czasu do czasu się zresetować, przemyśleć i poukładać sobie w głowie to co było i zastanowić nad tym co będzie...
Ja myślę, że w momencie, gdy nie jest fajnie, powinnaś się uczepić myśli, że jesteście wszyscy zdrowi i że dobrze Wam ze sobą.
Takie myślenie pomaga i wtedy łatwiej wstaje się rano z łóżka, nawet gdy wszystko dookoła się pali wali...
Bo najważniejsi jesteście WY!
A ludzie którzy ranią, kostki, ścieżki i balkony? A pal je licho!!! :)
Pozdrawiam serdecznie.
To wszystko "normalne" objawy wczesnego przedwiośnia, u mnie trzy dni doła i jeden opty, jeden krok w górę i trzy w dół, trudno się więc wygrzebać do jasności i radości. Trzeba przeczekać. Serdeczności
OdpowiedzUsuńzostaną Ci najwierniejsi bo czas weryfikuje wszystko... czasem dobrze złapać dystans i koniecznie odpocząć:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńIw - dasz radę, to stan przejściowy. Idzie wiosna, coraz dłuższe dni, więcej słońca i energii. Taras zielony na razie wystarczy, ścieżki słońce i wiatr osuszy, powolutku ... i meble będą ... Buziaki.
OdpowiedzUsuń