wtorek, 25 lutego 2014

Z pamiętnika Pająka cz. 1.

Witajcie. Oto ja! Pająk! Nadszedł właśnie taki piękny dzień kiedy i ja postanowiłem skreślić parę słów swoją psią łapką, ku pamięci. Długopisu utrzymać nie zdołam, ale ta moja kochana Pańcia i tak wie co w mojej główce hula ;)

Zakochałem się! Och, jakże ja zakochany jestem! Zew pierwszej, prawdziwej psiej miłości niesie mnie kawałek od domu, przez drogę, przez pola, obok stawu i już jestem u bram mej ukochanej! Niby Romeo gnam do swej Julii, patrzę ja: a tam dwudziestu innych Romeów! Nic to jednak! Każdy z nas wpatrzony w wybrankę jak w obraz, a ona kusi, wabi zapachem, tak, że o całym świecie można zapomnieć! I zapominamy… Pan przyjeżdża po mnie, woła, ale ja jestem szybszy, sprytniejszy i uciekam, aż „z mokrego się kurzy”, jak to pan opowiada później swojej pańci. No, panu to dobrze jest, ma pańcię na miejscu i nie musi nigdzie latać, ja nie mam, latam więc. Chcieli zatrzymać mnie siłą na sznurku, przywiązali na smyczy do budy. Długo nie potrwało zanim przegryzłem smycz i już byłem na wolności! Potem zacząłem przegryzać drugą, wiec zamknęli mnie w domu… Wyłem, płakałem i skomlałem… Auuu, auuuu, auuuuuułaaaałaaaaau. Czmychnąłem za pierwszą nadarzającą się okazją. Taki jestem! Pańcia powiedziała, że woli już w ogóle nie mieć psa, niż trzymać go na łańcuchu. To, to ja rozumiem!

Obłaskawiłem sobie wszystkich :) Właściciele mojej wybranki zaprosili mnie nawet domu! Jakież było zdziwienie mojej pańci, kiedy podjechała po mnie autem i zobaczyła, że króluję na pokojach ;) Bo ona myślała, że kijem mnie tam przeganiają, albo wręcz strzelili u dupę śrutem, jak sąsiadowi memu, Nikowi. Dostał dwa razy. Bo muszę się Wam przyznać… narozrabialiśmy troszkę… Ale ta kura tak nas wkurzała, że zapędziliśmy ją do stodoły i z piór oskubali. Doszczętnie! Gdzie, żeby takie wkurzające kury takie zacne psy denerwowały!

Parę dni później:

Ukochana już tak nie wabi, ale rozochociłem się okrutnie! Znają mnie w całej wsi jako takiego, co żywemu nie przepuści, "byle tylko ciepłe było i na drzewo nie uciekało". O co im chodzi??? Toć ja tylko zew natury poczułem ;) Do pańci przychodzę jak się zmęczę, daje mi wtedy pełną miskę żarcia (najbardziej lubię trafić do domu akurat jak smażą naleśniczki – wtedy nawet pan usmaży więcej dla mnie!) i wody. Śpię potem jak zabity na swoim kocyku. A potem z nowymi pokładami energii hulaj dusza w pola! Wiosna! Nawet do mojej kociej przyjaciółki Marysi zaczął zachodzić kawaler… Kocur sąsiadów, taki biały z czarnym ogonem i beżowymi łatami. I z niebieskimi oczami. Jak żyję, kota z niebieskimi oczami nie widziałem! Ale żyję jeszcze krótko i odganiać go nie mam czasu, bo praktycznie mnie w domu nie ma.

Moja mała pańcia, Liwka, mówi, że Marysia będzie miała małe kocięta. A potem nastąpiło pierwsze, wiekopomne pytanie pt: "A skąd się biorą kocięta?". Już ja bym wytłumaczył małej Liwce skąd... ;) Ale nie mogę mówić, za to mama zaczęła tłumaczyć Liwce coś na temat Pana Kotka i Pani Kotki i jakimś nasionku. Co je niby Pan Kotek ma Pani Kotkowej zasadzić w brzuszku. Co za brednie ona wygaduje, przecież sam najlepiej wiem (od niedawna, co prawda, ale wiem), że zupełnie inaczej to wygląda!

Dobra. Lecę. Znów poczułem zew natury. Odezwę się, jak wrócę.

Pozdrawiam serdecznie.

Pies ze Skarpy -

Pająk.





środa, 19 lutego 2014

Cudny dzień na Skarpie czyli DON'T GIVE UP! - Notki z Interii 19 lutego 2014





Cudny dzień na Skarpie czyli DON'T GIVE UP!19 luty 2014




"Nigdy się nie poddawaj,
kiedy upadasz- wstawaj"
Fokus

Wczoraj miałam masakryczny dzień. 
Doszłam jednak do porozumienia z szefową, że w razie zwolnienia lekarskiego moje wynagrodzenie od firmy będzie mniejsze, a o kompensatę mogę ubiegać się od ZUSu. Czyli o jakieś ochłapy, niestety. 
Ale zawsze to lepsze, niż branie urlopu...
Na razie musi wystarczyć... i tylko ode mnie zależy, czy moja sytuacja zawodowa odmieni się na lepsze. 




"Dystans pomiędzy Twymi marzeniami,
a rzeczywistością nazywa się: akcja!"

Mam w końcu dla kogo się starać.
Starać się, aby mieć więcej czasu dla rodziny i więcej wolnego.
Aby pracować w miarę możliwości jak najbliżej domu... 
Aby poszukiwać pracy, która najbliższa będzie określeniu: idealna. 


Mój największy motywator ;)


Na razie jeszcze kiepsko się czuję. 
Jakoś nie chce mi przejść to choróbsko...
Wciąż czuję się chora. I strasznie zmęczona... A jutro do pracy!
Dziś nadrabiam pracowe zaległości w domu ;)

No i tak... znów tu jestem! 
Jakie to przewidywalne ;)))


Amasja napisała mi na ten temat tak:
"Wydaje mi się, że na interii pisałaś bardziej emocjonalnie, słowa płynęły Ci z serca...tu jest...bardziej asertywnie, z dystansem."

I jakąż ma rację...
Nie chcę pisać asertywnie i z dystansem. W ogóle wtedy tego pisania nie czuję.
Moje miejsce jest tu!

Miałam zakładać bloga Pełnoletnia2, ale po co?
Zdjęcia zamieszczam dzięki Imageshack. Tylko tu czuję się naprawdę u siebie.
Wolę 3 szczere komentarze od starych znajomych tu...
niż 10 innych typu "zajrzyj na mojego bloga" tam.
I to by było na tyle...




Wolę pisać rzadziej... ale mając coś do przekazania.
I od serca.


Lutowe Tatry na Skarpie...



victoriaanin 19 luty 2014
Zgrabnie to wszystko ułożyłaś - zostań na tym miejscu!
Krystynka w podróży (gość) 19 luty 2014
Zakałapućkałam się bo jestem nowa, dwa blogi jednocześnie to narazie dla mnie za trudne ale zaraz się połapię i ogarnę.
widok na Tatry - bezcenny.
Pozdrawiam serdecznie
uczuciowesmaki 19 luty 2014
Że tak rzeknę, wiedziałem (prawie) że wrócisz do ciotki interii :-)
nakrancunieba 19 luty 2014
To ja, prawie z zaświatów blogowych wróciłam. Czytałam jak na razie Twoje 3 notki do tyłu i musze przyznać że naprawdę jakieś plagi egipskie na was stąpiły.
Masz bardzo cudnego Motywatora więc jestem pewna że coś dobrego, bliżej domu znajdziesz. I koniecznie na umowę o pracę :)

Musze się pochwalić że, podobnie jak ty masz Pająka to ja mam Franka. Franek to kocia łajza ( za przeproszeniem) też mi potrafi znikać na dzień lub dwa a ja zawału dostaje. Później, łajzus jeden, zostawia mi na przeprosiny myszy pod drzwiami, a raz to nawet kreta przytargał i jak bladym świtem ( a raczej czarnym świtem) wychodzę z domu to potykam się o te jego ŁAPÓWKI ;)

Trzymaj się cieplutko i mam nadzieję że już zdrówko wróciło.

amasja 20 luty 2014
Witaj na starych śmieciach! jeżeli w jakimś stopniu pomogłam Ci podjąć decyzję, tym jest mi milej:))) i nie muszę już gonić za Tobą po jakichś blogspotach;)))
Wracaj szybciutko do zdrowia, znajdź nową lepszą pracę. spełnienia pragnien!
alistalka (gość) 20 luty 2014
A to niespodzianka! :) A ja, głupia, zaglądałam do Ciebie na blogspota i szukałam newsów. :)
I pomyśleć, jak nierozważnie postąpiłam wywalając jakiś czas temu linka do Pełnoletniej na Interii. Lecę czym prędzej do siebie naprawić gafę. Będą u mnie teraz pełnoletnie dwie. :)

Cieszę się, że wracasz do zdrowia i że szamotanina w pracy chwilowo ucichła.
A tak od siebie Ci powiem, że jeszcze nie raz i nie dwa da Ci w kość ta praca, która pozbawia Cię kontaktu z córką... Takiej pracy nie pokochasz... :(

Pozdrówka :)
alistalka 20 luty 2014
No i wszyscy wrócili do domu... :)

Nie jesteś "niepoprawna". Każdy szuka swojego miejsca, tam gdzie mu będzie najlepiej.
Ja szukałam i znalazłam, zresztą napisałam już o tym u Asiora (czyli PaniX) w komenatrzu, więc nie będę się powtarzać.

Witaj z powrotem. :
Agacia (gość) 20 luty 2014
Widzę, że i u Ciebie choróbsko zawitało... Zdróweczka Ci życzymy:D Masz rację - dzieci to najlepsza motywacja!! Byle do prawdziwej wiosny! Ściskam mocno:*:*:*
ognista (gość) 21 luty 2014
kurczę bardzo nieładne twó zakłąd pracy. szkoda że w tym kraju robią tak by pracownikowi naj najmniej dać.......

u mnie druga jeszcze sentencja "póki walczysz zwyciężasz.".....całe moje życie to walka z czymś......wakla z opami od losu na których 90 % to isła weyższa albo głupota i bezmyślność moich bliskich która działa mi na szodę;(......i chyba tak do śmierci bede walczyć i ogarniać kolejne ciosy. ale nigdy się nie poddam.


czuję się podobnie wiecznie chora i zmęczona. ale może to przesilenie wiosenne tylko.


czy tu czy tam ja i tam bedę stałym gościem.
Baba z lasu (gość) 21 luty 2014
Masz śliczny motywator:) A komentarz od Ciebie sprawił, że się zaczerwieniłam. Jeżeli tutaj czujesz się lepiej, to nie ma sensu, żebyś na siłę siedziała na blogspocie. Nie o to chodzi przecież, żeby zmuszać się do pisania. Trzymaj się;)
malkontent50 22 luty 2014
Mnie też tu na Interii lepiej pasujesz niż na obczyźnie :)
Życzę powrotu zdrowia i sił do pracy
p.s. zajrzyj w wiadomości
czar-życia (gość) 22 luty 2014
Powinniśmy dążyć do szczęscia, chociaz znalezc idealna prace to nie lada wyczyn, pozdrawiam
sarawalsh (gość) 22 luty 2014
Skaczesz "jak pchelka" to tu to tam...ale tak sie fajnie czyta Twojego bloga , ze warto Cie sledzic ;)) Trzymam kciuki za prace marzen , na pewno sie uda jak sie ma takiego Motywatora:) A jak chcesz sie jeszcze domotywowac to zapraszam do mnie:)
papillon21 (gość) 23 luty 2014
chadzam sobie i tu i tam czyli że bywam na bieżąco co u Ciebie, czasami mam jednak problem z wstawieniem tutaj komentarza.....nasze miejsce jest tam gdzie czujemy się u siebie....
nikei (gość) 23 luty 2014
Trochę nie bardzo rozumiem,skoro jesteś na własnej działalności to urlop Ci nie przysługuje w ogóle. Tzn. bierzesz go tyle na ile Cię stać,bo zus i tak musisz zapłacić ,nie ważne czy pracujesz czy masz wolne w danym miesiacu.
Maria1955 23 luty 2014
cieszę sie , ,że tutaj wróciłaś... Interia nieraz strzela fochy ,ale na innych portalach też nie jest lepiej ...
Achhh.... ta praca, jak dobrze Ciebie rozumiem... niejedno w pracy przzeszłam ,ale dałam radę, TY też dasz radę ,wierzę w Ciebie :))))
Fajnego masz motywatora, moje motywatory już urosły i poszły świat, do ludzi :))))... teraz szukam innych motywatorów ;))))))........
cieplutko pozdrawiam i uśmiech zostawiam :))))))))))
Polesiaczar 23 luty 2014
Jestem z Interią za pan brat, na innych blogowiskach bywam rzadko. Fajnie,ze jesteś.:)
Życzę abyś tę pracę znalazła...i abyś była zadowolona.:)
Pozdrawiam.:)
Bozita 24 luty 2014
Świetne motto, a w zasadzie oba. Idealne do sytuacji, warto pracować, nie poddawać się i dążyć do osiągnięcia celów!
Zdjęcia też super, szczególnie podoba mi się ta roślinka z pięknym bokeh'em !
uczuciowesmaki 24 luty 2014
Dziękuję, że się podobało:-)
Niestety, prawo pracy stanowi, że wynagrodzenie za okres niezdolności do pracy wynosi 80% pełnej kwoty więc nie była to zła wola szefowej.
Moce uzdrowicielskie wysyłam i zaklęcia oraz ciepło pozdrawiam:-)
ps.córunia przesłodka:-)
Baba z lasu (gość) 24 luty 2014
Prawdopodobnie mogę być blogerką, którą rozpoznałaś, Agacika może to potwierdzić:) Kurkumy za to ja nie znam.
Kredytowiec (gość) 25 luty 2014
Wspaniałe odstatnie zdjęcie. Uwielbiam takie widoki. Uwielbiam polskie góry.

wtorek, 18 lutego 2014

Wk....ona. Notki z Interii 18 lutego 2014

Wk.....ona :///18 luty 2014


Jestem zła, zła, zla, wk....ona wręcz, ale najbardziej chyba jednak, tak po prostu, zawiedziona.

Jak przyjmują Cię do pracy, obiecują Bóg wie co, możliwość pracy z domu i inne bajery. A dziś dowiedziałam się, że pomimo tygodniowego zwolnienia lekarskiego, te 5 dni, których nie będzie mnie w pracy, mam sobie odliczyć z urlopu! No, szlag by ich trafił! Nie dość, że urlopu mam marne 20 dni w roku, bo u nas w firmie "nikt nie ma umowy o pracę" (tylko szefowa ma, a jakże, a później człowiek dowiaduje się, że dodatkowo jeszcze inne osoby też mają, a co) i zmusili nas do założenia własnej działaności gospodarczej: sama się porozliczaj z ZUSem i z podatku, sama dbaj o własne interesy, a jak się rozchorujesz to pociągną ci z urlopu! Po prostu zarąbiście...

Jasne, że pójdę do pracy, pójdę i będę chodzić jeszcze dopóki nie znajdę innej. Bo już szukam. Walić te badania, które miałam robić w czwartek, umierająca nie jestem, a jak wezmę teraz 5 dni urlopu, to mi na wakacje, żeby pojechać gdzieś z dzieckiem nie starczy...

Lubię tą firmę, jak mi Bóg miły, lubię i cieszę się, że miałam okazję tam pracować. Ale szukając nowego zatrudnienia wiem już na co na 100% się nie zgodzę. Szukam teraz czegoś w miarę możliwości bliżej i koniecznie z umową o pracę. I powiem Wam, że są nawet takie oferty ;)))

Pozostaje mi tylko Was prosić o trzymanie kciuków ;)

I dziękuję serdecznie za życzenia urodzinowe! Szczerze mówiąc, były to chyba jedne z najgorszych urodzin w moim życiu... Po prostu je przespałam :(((




(gość) 18 luty 2014
Za cholerę nie mogę się zalogować na Interii , co 10 sekund wywala mnie za zbity ryj z komunikatem "Blog chwilowo niedostępny, wystąpiły problemy techniczne prosimy spróbować później.." I tak już od 2 dni.......Wracając do tematu..Niestety to są nasze polskie realia..W mojej rodzinie naliczyłam 9 osób ,które nie mają umowy o pracę..Błagają o wolne a o chorobowym nie mogą nawet marzyć..Ot się doczekaliśmy...Dlatego wiem jak się czujesz i wcale Ci się nie dziwię....Oczywiście trzymam kciuki za nową pracę :))
Może to będzie idealny prezent urodzinowy ?? :))) A właśnie nie wiedziałam że masz urodziny a zatem spóźnione ale serdeczne życzenia Ci przesyłam wraz z pozytywną energią na kolejne dni :)))))))))))))
Pozdrawiam serdecznie pani X
piboha (gość) 18 luty 2014
oł jaaa... to nieźle Ci zapodali niespodziankę!!! rzeczywiście, chyba pozostanie Ci poszukac nowej roboty. No szkoda, bo skoro to lubisz...
Trzymam kciuki, mocno, niech szybko sie cos znajdzie, coś z czego też będziesz zadowolona! I co będzie Ci dawać satysfakcję!
Pozdrawiam ciepło :)
victoriaanin (gość) 18 luty 2014
Dzisiaj również nie mogę zalogować się, chciałam dość nowego umieścić, ale jest to niemożliwe... Sądziłam, że to tylko mój problem - w nocy jeszcze się udało, teraz niestety nie...
Może jednak skończy się wkrótce ten świat umów śmieciowych (?)
amasja 19 luty 2014
Jeżeli masz zarejestrowaną działalność gosp. to tak, jakbyś miała własną firmę i zatrudniała sama siebie czyli była swoim pracodawcą więc...to zwolnienie jest tak naprawdę tylko dla Ciebie. na umowę o pracę też nie masz co liczyć, bo oficjalnie...masz własną firmę. jednym słowem-błędny krąg. jeżeli zajdzie taka potrzeba, to życzę Ci powodzenia w szukaniu i znalezienia w pełni satysfakcjonującej pracy:)
kosmetycznnaaa (gość) 20 luty 2014
Z pewnością szybko coś znajdziesz:) Jakiś czas temu również byłam w podobnej sytuacji, ale się nie poddałam, szukałam i po miesiącu otrzymałam propozycję pracy jako kosmetyczka. Robię makijaż permanentny oraz przedłużanie rzęs, na co jest więcej chętnych, niż się spodziewałam.
W końcu będzie dobrze:)
Pozdrawiam!
ognista (gość) 21 luty 2014
skadnal ! to po prostu chore. chora jebana Polska;/
Sfrancuziala (gość) 02 marzec 2014
Szukaj, nie daj sie Pelnoletnia. I spoznione zyczenia przesylam.
No i ciesze sie, ze Tu wrocilas, naprawde lepiej sie Ciebie tu czyta. Notka Pajaka np tez jest swietna :-)

Dodaj komentarz

sobota, 15 lutego 2014

Albo, albo... , wredny świętokrzyski ryj i co ogólnie robić dalej? Notka z Interii 15 lutego 2014


Albo jestem w ciąży, albo mam grypę żołądkową.
Ale wszystko wskazuje na to, że jednak to drugie ;) Leczę się colą i ogólnie bardzo mnie mdli... Od rana próbuję wysprzątać duży pokój na dole i jeszcze nie skończyłam ;) Czyli ogólnie jestem w stanie nieszczególnym ;) Ale powinnam przeżyć ;)))

Liwka za to na antybiotyku. Wszystkie plagi egipskie spadają na nas, po kolei... W pracy Armageddon... Zajmujemy się zarządzaniem mieszkaniami na wynajem. W Walentynki wyłączyliśmy najemcom prąd... Nie płacili od paru miesięcy, nie opuścili lokalu wezwani do tego miesiąc wcześniej. Cóż, biznes rządzi się surowymi prawami... W końcu płacą mi za pilnowanie interesu właściciela mieszkania ;) Pozostaje mieć nadzieję, że nieuczciwi najemcy dostali szansę na spędzenie romantycznego wieczoru przy świecach :))) A ja w końcu nauczę się asertywności ;)

Dawno mnie tu nie było... Ile ja bym dała za ten większy schowek na obrazki! Szkoda tylu lat pisania, szkoda mi tego miejsca niesamowicie... Nie potrafię się odnaleźć na tym Blogspocie, i już! Wspominam wszystkie lata spędzone na tej stronce, przyjaciół, których tu poznałam i straciłam... Niektórych z nich poznałam osobiście. I pewnie jeszcze kogoś spotkam ;) Nigdzie nie pisze się tak, jak tu... Choć nieporównywalnie ciężej, niż na Bloggerze. Wstawianie zdjęć to tu masakra. Ale jednak... ciągnie wilka do lasu!

I wiecie co... nie wiem nawet czy ktoś tu jeszcze w ogóle zagląda... ale chciałam się pożalić, że Pająka znowu nie ma :((( Kto czytał na Blogspocie, ten wie, że na początku stycznia zaginął nam na cały, boży tydzień i odnaleźliśmy go cudem tylko dzięki Facebookowi. A teraz łazęga łazi nad staw :( I to ja sama, nieszczęsna, mu ten staw pokazałam!!! Potrafi zniknąć na pół dnia i wrócić cały mokry, śmierdzący rybami. A ja się przez pół dnia o niego martwię. W zeszły weekend było to samo. Wrócił pokryty dokładnie od nosa do końca ogona błotem. I teraz znów go nie ma. Przez tego "wrednego ryja świętokrzyskiego" zejdę kiedyś na zawał :(((




Magadalena88 (gość) 15 luty 2014
Ja sobie tu zaglądam, bo lubię. Tylko ostatnio jakieś hasło mi się pokazało :P

A wiesz, że ja miałam ochotę też na interii dzisiaj napisać. A wczoraj chciałam dodać tulipany od męża, ale nie miałam mocy. czy my musimy myśleć o tym samym :)
Buziaki
pkotwica 15 luty 2014
Witaj pełnoletnia. Zagląda, zagląda, jak sama widzisz. Ciężko za tobą nadążyć:) Pająkowi się nie dziw, ciągnie wilka do lasu, no prawie wilka. Czy grypa, czy ciąża, to się wkrótce okaże. Teraz nie wiem, czy gratulować tobie błogosławionego stanu, czy życzyć szybkiego powrotu do zdrowia? Na wszelki wypadek, życzę jednego i drugiego. Dużo zdrówka dla Liwki. Pozdrawiam serdecznie.
pelnoletnia 15 luty 2014
Dziękuję kochani, ale mi miło, że jeszcze tu zaglądacie!
pelnoletnia 15 luty 2014
Ufffff! Pragnę poinformować, że Pająk właśnie wrócił!

I nawet nie jest cały w błocie :) Liwka rozłożyła mu kocyk na kanapie obok mnie i mówi do mnie tak: "Ty go uwielbiasz"! :)))
piboha (gość) 15 luty 2014
ja zagladam wszedzie, nie wazne ile bys tych blogów nie natworzyła :)
nie wiedzialam, ze wogole jest limit, moze sie cos zmieni za jakis czas i bedziesz mogla swobodnie tu dodawac :) albo ten zostaw blog a utwórz pełnoletnia 2 :)

a co do pająka - to macie niezłe przeżycia z tym gadem :):):) fajny taki, beztroski :)
victoriaanin 15 luty 2014
Wszystko wkrótce się wyjaśni - trudno grypę z ciążą pomylić...
alistalka (gość) 16 luty 2014
Lubiłam Cię na interii.
Ale lubię też na blogspocie.
Bo dla mnie nie jest ważne, czy to takie "okienko", czy inne, lecz to , kogo w tym "okienku" zobaczę i poczytam... :)

Pozdrawiam z dołu Polski :*
Asia (gość) 16 luty 2014
Odpuściła Ci ta grypa trochę? Też chorowałam od czwartku ale już jest dobrze.
Po takich doświadczeniach nie puszczałabym Pająka samego na dwór, ja zawsze wychodzę z Arielem, wolę mieć w zasięgu;) Lubię pejzaże Chełmońskiego są takie swojskie :) Pozdrawiam ciepło:)

Taita (gość) 16 luty 2014
Kochana, mam nadzieję, że czujesz się już dużo lepiej!

A teraz przyjmij najserdeczniejsze życzenia urodzinowe z okazji Twojej osiemnastki :) Zdrówka przede wszystkim, bo ukochanych bliskich i wymarzone cztery kąty już masz. Dużo szczęścia i przyjaznej polskiej rzeczywistości. Tego Ci życzę! Ach, no i oczywiście spełnienia wszystkich Twoich marzeń.
Asia (gość) 18 luty 2014
Jak ciąża to będziesz miała trochę odpoczynku od pracy.. ale więcej nieprzespanych nocy..
Wędrowiec (gość) 18 luty 2014
Jestem,jestem...czasami...choć brak czasu,brak motywacji do blogowania,ale wiesz,że pamiętam...W ciąży?a może by tak Synek na Skarpie?No dobrze,nie moja rzecz.Pieska masz Włóczęgę...a może Wędrowca...kto to wie,lubi rybki...U mnie jak wiesz...żałoba...i cóż zrobić,trzeba żyć...Brakuje mi trochę blogowania,ale niestety jest coś silniejszego....Kocham taki stan,pomimo smutku.Ale Mama kiedy jeszcze żyła mówiła mi...masz być szczęśliwy,a żałoba w sercu...Kochana Mamusia...Tato również by chciał bym był szczęśliwy...odszedł taki spokojny...zresztą co Ci bedę pisał...napisałem to na niebieskim blogu...Pozdrawiam cieplutko Pełnoletnia...PS-I ja poznałem wielu osobiście z bloga...i Ciebie znam-wiesz?

Sentymentalnie...

Dziś jakoś tak sentymentalnie sie zrobiło... 
Więc notka na starym blogu ;)
Obrazek klik

http://pelnoletnia.blog.interia.pl/


Proszę o opinie, gdzie fajniej i lepiej :)

piątek, 14 lutego 2014

Walentynki :)


Mówcie co chcecie, ale ja kocham Walentynki :))) Nie potrzeba mi wiele. Dostałyśmy z Liwką po bukiecie wiosennych tulipanów :))) I to one zmotywowały mnie do napisania tej notki.


Najbliżsi dostali po Walentynce i małym drobiazgu... Oto Walentynka dla Liwci. Szkoda, że nie widzieliście, jak się cieszyła! Zaraz poleciała do dużego pokoju i w tajemnicy zrobiła Walentynkę dla mamy.


Walentynka Liwci: trzynożny kotek Marysia ;) Zauważcie, że ma najprawdziwsze futerko! Ale bynajmniej nie wyskubane z prawdziwego kota ;)


Nie wiem co bym zrobiła bez mojego męża. Tak cudownie zajmuje się Liwką i domem. Kiedy o świcie wyjeżdżam do pracy, nie muszę martwić się o to, czy dziecko będzie najedzone i porządnie ubrane. Mąż zawozi Liwkę do przedszkola, popracuje, odbiera Liwkę, zrobi obiadek, jeśli trzeba, pomyje gary, a czasem nawet jeszcze umyje podłogę ;))) I w ogóle fajny jest :) Mój :)))


W zasadzie to chyba dla niego powinny być te kwiatki ;)

Ale co by za słodko nie było, to nie zawsze jest kolorowo, czasami miałabym ochotę przywalić mu"patelnio przez łeb", ale  równowaga w przyrodzie musi być, nieprawdaż? ;)




poniedziałek, 10 lutego 2014

Sfatygowana...

Kochani, chyba powinnam sobie zrobić jakąś przerwę od pisania. Pisanie to coś, co niesamowicie kocham… ale chwilowo jestem po prostu zmęczona. A może to kwesta tego, że w ogóle ostatnio jakaś taka znużona jestem?

Wszystkim.

Sfatygowana wręcz.

Wyeksploatowana i sterana na maksa.

Całe dnie w pracy spędzam przy komputerze. Od myszki boli mnie prawa dłoń, i to chyba już od ponad miesiąca. Komputera powinnam unikać więc jak ognia po powrocie z pracy... Poza tym, mam wrażenie, że nie dzieje się u mnie nic. Praca - dom, dom - praca, beznadziejnie krótkie weekendy. Nic więcej. I w kółko to samo. Kto chciałby o czymś takim czytać???

Chciałabym napisać Wam np. coś o naszym domku, zamieścić fotki pokoiku Liwci- ale musi być jasno, żebym mogła zrobić dobrej jakości zdjęcia. Chciałabym pokazać Wam (albo tym z Was, którzy jeszcze nie wiedzieli, haha) kolor ścian w salonie i Pająka, który wczoraj w błocie cały był…. Serducho kupione w Jysk za 5 zł, wiszące na wieszaczku. Chciałabym napisać Wam, że nie mamy na szafę do wiatrołapu i regał z IKEA… Że w ogóle mebli to my mamy w domu – niezbędne minimum. I w związku z tym wszystko zawsze leży na wierzchu i bałagan zaczyna doprowadzać mnie już czasami do szewskiej pasji. Że musimy wykończyć w końcu kiedyś taras, położyć kamień i barierki… Schody wejściowe też. I balkon. I jakąś kostkę pod schodami, ścieżkę do bramki, co by w błocie nie tonąć.

I że ktoś ostatnio bardzo odwrócił kota ogonem, najpierw sam napisał „żegnaj przyjaciółko”, a teraz uważa, że sam po łbie dostał... Takie słowa bolą… Bo choć mam pracę i pracuję, nie ma mnie w domu po 11 godzin na dobę i nie widuję prawie mojego dziecka, to nie zarabiam jak prezes banku i ledwo starcza od pierwszego do pierwszego. I dzięki Bogu, czasem teściowa stówą poratuje. Od dawna już nie stać mnie na pomaganie i stać już chyba nie będzie nigdy… Bo to Polska właśnie, nie Irlandia…

No ale niestety nie możemy przewidzieć jak wszystko się potoczy i nawet wyciągając do kogoś dłoń można poruszyć lawinę kamieni. Kamieni, które na nas samych spadną…

Nie wiem co dalej z tym wszystkim, tkwię w jakimś zawieszeniu – mam ochotę zrobić sobie dłuższą przerwę od pisania, ale kiedy ją zrobię – wiem, że najdzie mnie niesamowita ochota, aby wrócić.

W tej chwili nie potrafię nawet skupić na tym, co najważniejsze… W zawieszeniu jakimś tkwię i nie wiem co dalej. Wszystko mnie mierzi… Najchętniej spakowałabym się i wyjechała gdzieś daleko stąd! Brak mi powietrza, brak mi wolności, duszę się wśród codziennych powinności. Chciałabym mieć znów naście lat i wyjechać na ferie :)))

Ale mam już lat więcej, niż naście, kupę obowiązków i wiem, że muszę jakoś dać radę. Szkoda tylko, że tych szczerych, wartościowych osób wokół nas coraz mniej… Może choć odrobinę łatwiej by wtedy było...


niedziela, 9 lutego 2014

Weekendowe amoniaczki

A miało być tak pięknie!
Już miałyśmy wybrany film, na który pójdziemy do kina ("Kraina lodu"), ale niestety... podstępna grypa żołądkowa pokrzyżowała nam plany. Nam w zasadzie nic nie jest, najbiedniejsza jest Liwcia...Upiekłyśmy za to Amoniaczki - ciasteczka, których smak niektórzy znają z dzieciństwa. Ja niestety nie miałam babci, która piekłaby ciasteczka, moja mama też w zasadzie niczego nie piekła. Przepis znalazłam na necie i tym razem dosypałam trochę kakao - wyszły delikatnie czekoladowe. Jestem jednak za wersją podstawową - bez kakao. Można przechowywać je przez wiele dni, a najlepsze są dopiero po kilku dniach ;)

Mam nadzieję, że do kina uda nam się wybrać w przyszły weekend, a tymczasem zostawiam przepis na amoniaczki:

Amoniaczki: 

Składniki:

- 2 szklanki mąki
- 3/4 szklanki cukru
- 100 g margaryny
- 2 jajka
- cukier waniliowy
- 1/4 szklanki mleka
- 2 łyżeczki amoniaku
- odrobinę soli

Wszystkie składniki ugnieść na jednolita masę. Zawinąć w folię i włożyć na pół godziny do lodówki. Następnie rozwałkować na grubość 5mm (na oko) i wykrawać ciasteczka :) Piec w 180 - 200 stopniach przez 10-15 min na złoty kolor. Uważać przy otwieraniu piekarnika, gdyż przy pieczeniu uwalnia się amoniak ;)

Można posypać cukrem-pudrem.



Nasz hiacynt rośnie jak na drożdżach, ale jeszcze nie ma zamiaru rozkwitać. Wszędzie w powietrzu czuć już nadchodzącą wiosnę :) Wczoraj wysprzątałam z zimowego piachu i kurzu taras, wiosno, nadchodź już!!! Dziś pewnie poszłybyśmy na jakiś spacer tonąc w błocku, gdyby nie ta grypa... 

W zeszłą niedzielę wybrałam się na Skarpę z aparatem i zapaloną latarenką - uwieczniłam dogasający dzień i skrzący się w świetle latarenki śnieg... niestety, nie przeniosłam zdjęć od razu na komputer i przepadły... Więc w sumie nie uwieczniłam nic. Szkoda, straszna szkoda, bo były tak niezwykle klimatyczne... I z powodu braku śniegu już ich raczej nie powtórzę...


piątek, 7 lutego 2014

Wiosna? :)))

Wiecie co?
Czuję już wiosnę od czubka głowy do końca małych paluszków u stóp!!! :)))
Słoneczko świeci tak  mocno, ptaszki ćwierkają, dzień już dużo dłuższy...

Przewidziałam, że zima będzie krótka i ciepła, a teraz przewiduję wczesną, długą i bardzo ciepłą wiosnę! ;) I zobaczycie, że się spełni! Kto jest za? ;)

Poniżej wygrzebałam zdjęcia z pradawnych czasów- jeszcze z Irlandii.  Kto by pomyślał, że jeszcze 2 lata temu byliśmy wciąż na wyspie, i mieć tam byliśmy nadal jeszcze przez pół roku. Teraz nie wyobrażam sobie, że mogłoby nam się lepiej poukładać w Polsce  :)))A jak pomyślę, że mogliśmy wtedy nie wrócić... Brrr - aż mnie otrzepuje dreszcz jakiś niepojęty ;)))

Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej tak odczuwała zmianę pór roku, a kiedy pomyślę o wiośnie  - micha śmieje mi się od ucha do ucha :)
Kupiłam hiacynta w Biedronce. Nie wiem jeszcze jaki będzie miał kolor, ale wypuszcza aż dwa kwiaty! :))) Czy to nie kolejna dobra wróżba? :)))




 A moje włosy... no cóż, zakochałam się od nowa w tym kolorze i sama się sobie teraz dziwię - jak ja mogłam wytrzymać bez rudego przez długich 5 miesięcy??? :))) Każda wystawa sklepowa jest moja - teraz jakoś tak bardziej lubię się przeglądać ;)

No cóż, kobieta zmienną jest... ;)

A za tydzień Walentynki! I moje urodziny dwa dni później :) Wzięłam też w końcu 2 dni wolnego i robimy sobie z Liwką ferie! Nic to, że 4-dniowe będą, będą i tak najlepsze na świecie :)))



Stokrotki zebrane przez Liwcię w Irlandii w 2012 roku. 


PS: zmieniłam szablon na jaśniejszy i bardziej przejrzysty. Mam nadzieję, że się podoba!

Wspaniałego weekendu!

niedziela, 2 lutego 2014

Ups, I did it again

Kurna chata, i znów zrobiłam to samo.
Ufarbowałam się i żałuję :(((
Na mahoniowy brąz....  Eh.... A takie już miałam odżywione włosy , 5 miesięcy nie farbowane. Co najmniej 5 cm odrostu ciemny-blond... Ale stwierdziłam, że jasnych mi niedobrze :(((

Trzeba było iść do tej mojej pani fryzjerki, na Dietla, obcięłaby mi z 5 cm tych zniszczonych końcówek, a na wiosnę spróbowałabym z jakimś ciemnym-blond na całość włosów. Teraz już za późno :( A mówił Tygrys: nie farbuj, daj odpocząć tym swoim włosom! No to dałam... na 5 miesięcy...

Nie mogę na siebie patrzeć, eh.... Głupia :( I teraz od nowa 2 miesiące trzeba czekać aż się farba trochę zmyje, potem na brąz i od nowa czekać na odrosty... Dopiero za 7 miesięcy dojdę do tego samego etapu, jaki miałam wczoraj :((( Jedyna nadzieja, że w lecie słońce rozjaśni mi trochę włosy...

Dziś jadę po mamę do Krakowa i jedziemy do taty... Ale na szczęście do Krakowa odwiezie ją Tygrys...

Śnieg się roztapia...

Dziś "patelnio przez łeb" siebie powinnam walnąć.  Ot, takie moje problemy - nie problemy ;)

******

8:04, cały dom jeszcze śpi... Tylko zwierzaki robią już poranny obchód Skarpy ;) Wyślizgnęłam się z łóżka cichaczem spomiędzy śpiących członków rodziny, zrobiłam sobie kawkę i w ciszy witam nowy dzień... To był dobry, długi weekend. Rozpoczęty jeszcze w piątek spotkaniem z przyjaciółmi. Kawałek soboty u teściów, popołudniowe sprzątanie i znów spotkanie z sąsiadami. Kto wie, co jeszcze przyniesie nam dziś niedziela?

Wszystkiego pozytywnego na dzisiejszy dzień Wam życzę :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...