W gospodarstwie rodziców Tygrysa zaczął się tytoń - a raczej praca przy tytoniu: sortowanie i wiązanie w baliki. Cała rodzina marznie w zimnej stodole sortując liście tytoniu i układając je na trzy różne kupki, dzieląc go na trzy klasy... Masakryczna robota i każdemu, kto pali, chyba odechciałoby się następnego papierosa... I kolejny dowód na to, jak żyjąc na wsi trzeba się napracować, żeby zarobić trochę grosza :(((
Tygrys ma plan, że będzie sortował ten tytoń z rodzicami do 2-3 po południu, a potem bedzie jeździł na budowę. Nie mam pojęcia, czy to się uda, a ja chyba będę musiała zostawać z Liwcią w domu... Nie to, żebym nie miała ochoty spędzać czasu z dzieckiem, ale znów będę odcięta od pracy przy naszym domku na jakiś czas. Nic to! Jeszcze nadgonię, a rodzicom trzeba pomóc :) No nie?
Wczoraj jednak udało nam się zrobić co-nieco w naszym domku :) Skończyłam garderobę! Początkowo miała być cała biała, tzn pomalowana tylko farbą podkładową, ale Tygrys stwierdził, że będą nam się brudzić od tej farby na biało ubrania, więc trzasnęłam ją na włoskie cappucino i przypomniałam sobie, że mamy rolkę takiej ładnej brązowej tapety we wzorki i mamy teraz garderobę naprawdę glamour :))) Do tego zagruntowałam podłogę w swojej pracowni. Będę miała swoją własną pracownię na Skarpie, a co! :))) Haha :) Tak naprawdę jest to jeden z pokoji na górze (a jest tam nasza sypialnia, pokój Liwci, garderoba i własnie ten pokój), który postanowiłam zostawić kompletnie na biało i planuję wstawić tam mój stary komputer i pisać sobie w ciszy bloga :) Poustawiam tam też moje ulubione książki, wszystkie "papiery" i stoi tam już mój Orbitek - przyrząd do ćwiczeń, który dostałam od męża na Gwiazdkę :) No i tam będzie mój warsztat decoupage. Będzie to więc "pracownia" pełną gębą, hihi! :)))
Co do decoupage, to... Zrobiłam przed Świętami parę ozdób świątecznych... i nie miałam nawet czasu sfotografować ich i pokazać na blogu, a co dopiero wystawić je w moim sklepiku :( Z rzeczy nie-świątecznych zostały mi tylko te dwie... Przypomniałam sobie o nich wczoraj i postanowiłam sfotografować je właśnie na Skarpie, w czasie przerwy na kawę. Oto one:
Dwie zagubione sarenki postanowiły zawitać na Skarpę w poszukiwaniu trawki :)))
A dla kogoś, komu może jest troszeczkę zbyt zimno tej zimy, albo czuje się odrobinkę samotny, zaświeci może taka serduchowa latarenka?
... i na koniec...
KOCHAM ŚNIEG!!!
PS: Nie będzie mnie prze weekend, więc cudownego, śniegowego weekendu kochani!!!
Ja zaraz lecę z Liwką na sanki i lepić bałwana :)))
Czytając Twój opis, jest podobny do tego jaki ja chciałem mieć. Szczególnie ten pokoik dla siebie. Te Twoje robótki piękne. Wracając do domu, zazdrościć Ci sprzątania nie będę :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu
My dzisiaj też byliśmy na sankach :) a śnieg tak padał, że zrobił z nas bałwany :) Krzyś zadowolony, mamunia również.Zaliczyliśmy bibliotekę i mamy kolejnych chyba siedem bajek na wieczór do czytania :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu :*
My dzisiaj z Babą zaliczymy albo sanki albo łyżwy :)
OdpowiedzUsuńSarenki i latarenki są prześliczne:))
OdpowiedzUsuńto muszę mojego męża posłaś na tę robotą przy tytoniu;))) pali i wqwria mnie to że pali bo to drogi nałóg;)
OdpowiedzUsuńfajnie że po troszku udaje się posuwać prace w waszym domku...
nas też czeka remont. mieszkanie wygląda strasznie i trzeba je odświeżyć.
dotarłam i tu:) i przyznam się, że poczytałam i jakoś mi chęć do zrobienia czegokolwiek przyszła, zatem za chwile jak skończę tu bazgrolić biorę się za siebie... a kolor salonu jest genialny, lubię czerwienie i wszystkie ich odcienie od ciemnego wina bo bladą przygaszoną, zniechęca mnie tylko majtkowy róż;) Pozdrowienia dla Was i cieszę się, że Wasza Skarpa jakby "odnawia" wszystko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMojego męża posłała bym do pracy przy tytoniu może by przestał palić ale wątpię on jest bardzo pilny w tym co robi. Ozdoby przepiękne sama przymierzam się do wyplatania ozdób z wikliny ale to daleka przyszłość.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO jejku ale tu pięknie;-) i nadal jesteś sobą;-) Zima na skarpie musi być wyjątkowa , ja uwielbiam śnieg i moja córka odziedziczyła to po mnie;-)) Robert zimy nienawidzi ;-))))) buziaki dla Was i przyjemnej pracy;-)
OdpowiedzUsuńJeździłam za dziecka na wieś i wiem ile jest przy tym pracy a jako nastolatka liznęłam trochę sadownictwa w dawnym kieleckim - to i to to jest niezapłacona robota.
OdpowiedzUsuńCałuski :*
SkarbyMamy
jeny... serduszkowa latarnia skradła moje serce...
OdpowiedzUsuńcałuski zostawiem... padam na pysk... :*
Ale śliczne... Podoba mi się ta nowa odsłona Twojego bloga:) Ściskam mocno :*:*:*
OdpowiedzUsuń