poniedziałek, 29 grudnia 2014

Winter inspiration :)



W końcu napadało sporo śniegu i nie mogłam wysiedzieć w domu ;)))W przerwach pomiędzy podawaniem lekarstw, myciem garów (one się chyba w jakiś tajemniczy sposób mnożą w zlewie, jak babcię kocham - szczególnie w czasie urlopu!!!), a pichceniem (biedny mąż tylko w takie dni ma gorący obiad na stole...)  odmrażałam palce strzelając foty wszystkiemu co popadnie :))) No, takie piękne okoliczności przyrody przecież mamy, nie??? :)))

Dziś ogólnie miałam bardzo zdjęciowy dzień :))) Nadrabiam zaległości w robieniu tego co, kocham... bo nie wiem kiedy znów będę miała okazję ;) Jak co roku trzeba było uwiecznić przecież nowy kalendarz na 2015 ;))) Koniec roku to dla mnie zawsze taki bardzo specyficzny czas, nasączony magią po samiuśkie brzegi. Pełen nadziei na nowy, jeszcze lepszy rok i zarazem żalu po odchodzącym Starym Roku, który zazwyczaj wg mnie, był wspaniały, mniej lub więcej ;))) Tak to jest, jak się dostrzega raczej plusy niż minusy i skupia uwagę na pozytywach ;)




 Zima taka niezwykle fotogeniczna jest... ♥♥♥




Stroik na tarasie się ma z tego co na Skarpie było ;) Czyli dynia, trochę świerka i zasuszone chwasty. No cóż... na pewno jest jedyny w swoim rodzaju i ma swój niepowtarzalny, skarpowy urok ;)))
Nie zamieniłabym go na żaden inny.



 A te zdjęcia poniżej to autentyczne, najprawdziwsze ŚWIATEŁKO NA SKARPIE :) Marzyłam o tych zdjęciach od zeszłego roku!!! I oto są: voilà!  ♥♥♥





Ten rudy stwór na dole - żeby to jeszcze mój pies był, ale nie, to pies sąsiadów ;)  Pająk postanowił grzać swoją szanowną dupę we wiatrołapie na psim posłaniu udając że mnie nie widzi, kiedy wołałam go na spacer :/ 
Mam nadzieję, że sąsiedzi nie będą mieć nic przeciwko udostępnieniu wizerunku psa na blogspocie ;)))
Tak pięknie ożywia ten monotonny, zimowy krajobraz ;)))





Mam nadzieję wrócić tu jeszcze przed Nowym Rokiem, więc nie składam jeszcze życzeń...
życzenia złożę Wam z kieliszkiem wina porzeczkowego ;)


sobota, 27 grudnia 2014

Zapalenie oskrzeli

Święta minęły naprawdę fajnie i spokojnie. Wigilia była super - nie spinałam się na nie wiadomo co, nie oczekiwałam cudów... i to chyba sprawiło, że było właśnie cudnie :) Wigilia u Babci Lili była naprawdę super, jedzenie pyszne, prezenty udane... Liwka pomagała nakrywać do stołu, a potem wszystkim rozdawała prezenty :) W Rogowie czuję się bardziej w domu, niż u swojej mamy... I naprawdę nie potrzebuję niczego więcej :)))

Niestety, wczoraj Liwcia dostała gorączki, dziś popędziłyśmy do szpitala w P. na opiekę całodobową i... mamy zapalenie oskrzeli :((( Dzięki Bogu, że bez szpitala, dzięki Bogu, że (na razie - odpukać!!!) łagodny przebieg. Szczęście w nieszczęściu... Skąd się takie rzeczy biorą??? Rok temu w samego Sylwestra synek sąsiadów wylądował w szpitalu z zapaleniem płuc, teraz na Święta w szpitalu były dwie dziewczynki z trojaczków szwagra, a trzecia przechodziła  w domu zapalenie oskrzeli. MASAKRA.

No i nie wypuścimy w Sylwestra lampionów szczęścia :((( A sanki czekają nieużywane...

PS: Przepraszam, że zdjęcie z poprzedniej notki, ale dziś weny zdjęciowej brak, a na te Tatry mogłabym patrzeć 24 godziny na dobę :))) 


Widok na Tatry, Wigilia 2014r.


piątek, 26 grudnia 2014

Pada śnieg :))) Czyli tak po prostu... dobre Święta :)





 
Tak własnie w tej chwili pada na Skarpie :) Z nieba lecą wielkie płatki śniegu wyglądające jak puch anielski ;))) Ale na większe opady raczej chyba nie ma szans, niestety :(

W Wigilię Skarpa znów podarowała nam cudny widok na Tatry :)))








Liwka wystąpiła w Jasełkach i była kotkiem.
Jestem z niej taka dumna - jeszcze do niedawna wstydziła sie wystąpić, a w tym roku wystapiła na Jasełkach i w swojej szkole tańca na Zumbie :)))

















 

wtorek, 23 grudnia 2014

Smak świąt :)

wtorek, 23 grudzień 2014, 14:09
No i poczułam smak świąt :)))

(żebym to ja w przyszłym roku tylko takie problemy miała…! ;) )

Jechałam sobie ja busem do pracy, bo Christmas Paty miało być i wiozłam ze sobą butlę wina z porzeczki czarnej własnej produkcji - słynnego w okolicy niszczyciela głów najtęższych, kiedy w radiu zabrzmiało coś takiego:

DING DONG

małe klik... i już miałam w głowie Święta :)
  Anawet łzy w oczach ;)))
(wiem, wiem, wariatka jestem, ale co ja poradzę na to, że uwielbiam, uwielbiam Boże Narodzenie!!!)




"Skąd to zamieszanie,
Skąd taki ruch,
Dziś za oknem jest,
Przecież świat... wczoraj jakby spał.

Trochę to jak bajka, czyż nie?
Nie nabierzesz się, przecież jesteś duży...

Ding Dong

Ding Dong

Puk, puk, chyba jednak nie mylisz się,
Chyba to nie sen, chociaż w snach, tylko gości masz...
Tyle zwykle jest ważnych spraw,
Nie ma czasu na, przecież takie bzdury...

Ding Dong
Drzwi otwórz, bo...
Ktoś dzisiaj przyszedł, by w Tobie dziecko uścisnąć,
Ding Dong
Drzwi otwórz, bo...
Dobrą nowinę, od drzwi do drzwi świat powtarza wciąż.

Śnieg zasypał dachy, drogi i...
Ślady naszych myśli złych,
Możesz dzieckiem być niewinnym...
Otworzyć serce...

Włóż buty, załóż czapkę i pędź,
Do sąsiada, by krzyknąć mu przez drzwi...

Ding Dong
Drzwi otwórz, bo...
Ktoś dzisiaj przyszedł, by w Tobie dziecko uścisnąć,
Ding Dong
Drzwi otwórz, bo...
Dobrą nowinę, od drzwi do drzwi świat powtarza,
Ding Dong
Dziś do drzwi dzwoń,
Dziecko niewinne...
Niech światu życzy dziś wesołych świąt
Ding Dong
Wesołych świąt!
Wesołych świąt!
Ding Dong"



Życzę Wam więc (i sobie też) wspaniałych Świąt pachnących choinką i piernikiem i wszystkiego co tylko najlepsze w Nowym Roku.
Dużo wypoczynku, cudu w zwykłym dniu, zachwytu nad światem i pysznego barszczyku!




PS: Nie mogłam się powstrzymać :))))





Na koniec mala anegdotka:

Jednego wieczoru, oglądając z Tygrysem odcinek pewnego niezwykle popularnego serialu z cyklu „Bzdury nad Bajorem” (ale i tak kocham ten serial), w którym jedna z bohaterek nie robi w zasadzie nic, tylko ciągle jeździ na rowerze po lesie, uwodzi leśniczego oraz wysiaduje nad jeziorem zastanawiając się nad swoim życiem; wypaliłam (niewiele myśląc):

- No nie! Co ona w ogóle robi, siedzi w domu, nie pracuje, utrzymuje ją mamusia i nic nie robi, tylko ciągle zmienia facetów. Takiej to dobrze!!!

Mina Tygrysa – absolutnie bezcenna ;)))



Wesolutkich!!!

papillon21 (gość) wtorek, 23 grudzień 2014, 17:54
i wzajem wzajem kochana....radości beczkę a nawet kilka....
amasja wtorek, 23 grudzień 2014, 19:13
Cudowności, wspaniałości i smakowitości na ten świąteczny czas dla Was wszystkich!
Magadalena88 (gość) wtorek, 23 grudzień 2014, 19:55
Oj szalona kobieto! Skąd Ty wzięłaś takie ciacho? :P Mój mąż zaczął ćwiczyć. Może w przyszłym roku znajdę właśnie TAKI prezent pod choinką? :) Kto wie...

wiedziałam, że do Ciebie zawita magia świąt...

Spokoju w święta :*
Asia (gość) wtorek, 23 grudzień 2014, 20:35
Uwielbiam tą piosenkę! Tobie Kochana też życzę spokojnych i cudownych Świąt! Buziaczki!
rrruda (gość) środa, 24 grudzień 2014, 13:08
ino żeby jeszcze ten śnieg był;)))

niedziela, 14 grudnia 2014

Wbić się w świąteczny nastrój...

 Ostatnio miała być notka, ale wkleił się sam obrazek. To znaczy - sam się nie wkleił, to jasne... no cóż, czasem tak bywa, że weny po prostu braknie - siadam do komputera z zamiarem opisania tylu rzeczy i po prostu pustka w głowie. Nic.

To chyba pierwszy rok w moim życiu, kiedy jest już tylko 10 dni do Wigilii, a ja tego wszystkiego po prostu nie czuję.... :((( Szczerze - zawsze bałam się takiej sytuacji, Boże Narodzenie to dla mnie najpiękniejszy okres w całym roku, ale teraz... Pocieszam się jedynie, że jest jeszcze czas na przygotowania, że wbiję się jeszcze w ten nastrój... Ale powiedziałam sobie kiedyś, że rok, w którym nie poczuję radości ze Świąt, będzie to rok w którym umarła moja dusza... Jakaś mała radość we mnie co prawda jest... więc jeszcze chyba nie tak do końca źle ze mną ;)))

Czuję, jakby coś nieodwołalnie zmierzało ku końcowi... A ja tak bardzo tego nie chcę, nie chcę, nie chcę!!!

Po raz ostatni przywiozłam "skarby" ze swojego starego pokoju z mieszkania od mamy - wiecie pewnie jak to jest, kiedy człowiek się wyprowadza i zostawia na starym miejscu masę rzeczy, które wydają się w danym momencie życia niepotrzebne albo po prostu nie ma możliwości, żeby je zabrać ze sobą. Po powrocie do Polski odkryłam mnóstwo takich skarbów po trochu przewożąc je na Skarpę... i oto przewiozłam już wszystko. Nie zostało już nic... Koniec pewnej epoki. Tak jakby dom mojej mamy, nie był już moim domem...

Na dodatek przedwczoraj w nocy śniło mi się, że jestem w ciąży... Tego uczucia nawet nie da się opisać. I w ciszy serca modlę się, żeby jeszcze raz dane mi było go zaznać....



 

sobota, 6 grudnia 2014

Ściska w dołku coraz gorzej, łomójboże

ściska w dołku
coraz gorzej
łomójboże
żurawina
nie pomoże

No. To by było na tyle w temacie zapalenia pęcherza, które trzyma mnie już 2 tygodnie. Pewnie powinnam siedzieć w domu przez tydzień, żeby to wygrzać... a ja nawet u lekarza nie byłam. I mam ósemkę rwać, bo mi podobno jakiś nerw uciska i dlatego mnie ucho i patrzałka boli... Ale chyba odpuszczę sobe tą kosztowną i wątpliwą przyjemność i zostawię to napoświętach ;)))

Szlajam się po lekarzach od sierpnia i już mnie to śmieszyć zaczyna: od lekarza rodzinnego do laryngologa, od laryngologa do neurologa, od neurologa na dwa rezonanse i znów do neurologa, który odbija piłeczkę z powrotem do laryngologa, który kieruje mnie mnie do alergologa i dentysty ;))) (w międzyczasie miałam też skierowanie do okulisty i na badanie słuchu ;)) I wiecie co... jakbym od razu poszła do tego drugiego laryngologa, którego nota-bene polecała mi sąsiadka, to pewnie uniknęłabym tych wszystkich rezonansów i stresów z tym związanych. Ale… co Cię nie zabije to Cię wzmocni ;) Całą resztę lekarskiej hołoty odpuszczam sobie z wielką ulgą, ósemkę wyrwę (może) po nowym roku (no przecież od razu podejrzewałam, że to pewnie od zęba mam te problemy z bólami głowy)… i... i jakoś to będzie ;) Byle do przodu ;)))

Ale za to wino porzeczkowe wyszło nam takie, że pili nawet tacy… co nie piją ;)))

Matce kupiłam na Mikołaja termofor z napisem „Najcieplejsza babcia na świecie” i dopiero wtedy sobie przypomniałam… że rok temu poinformowała mnie, że Mikołaja nie obchodzi. Nie pojmuję jak można tak odwrócić się 4 literami do jedynej wnuczki… i jeszcze później pleść coś na temat „ukochanej wnusi”. Hipokryzja mojej matki powala mnie na ryjek… Nawet nie o żadne prezenty tutaj chodzi, tylko o to zwyczajne ciepło rodzinne, jakieś wspólne spędzanie czasu… Głupiego czekoladowego Mikołaja za 3 złote w sreberku, uścisk wnuczki z babcią, ciepło rodzinnego gniazda… … Ale tego ciepła nie ma już w mojej rodzinie ze strony matki od bardzo dawna… Ale co tam… zbudowałam sobie sama własne gniazdko i w nim się będę grzać, a co : )))






Stefan Dziki Kot wrócił po tygodniu do domu z ranami kłutymi po pazurach, poszarpanym uchem i futerkiem i ogólnie obolały i wściekle głodny. Przyniesiono go na rękach w najmniej oczekiwanym momecie niedzielnej imprezy :))) Zażarł tyle, że taka ilość karmy mięsnej, kanapek z pasztetem i zupy pomidorowej nie pomieściłaby się chyba w normalnym kocie (Stefan uwielbia pomidory, najlepiej na surowo, ale pomidorówką też nie pogardzi) i rezyduje na pokojach :))) Tak cieszę się, że wrócił!!!


Niestety, Marysia nie wróciła… W pewnym momencie ilość kociej populacji spadła drastycznie ze sztuk 9 na 3 (trzy małe kotki znalazły nowe domki, a jeden to nawet pojechał do Bochni!), ale teraz znów jest zbilansowana ilość sztuk 4 ;)

Bardzo spokojny ten nasz mikołajkowy weekend, aż za spokojny... Wczoraj jeszcze piekłyśmy z Liwką na wieczór cynamonowe ciasteczka dla Mikołaja :))) Rano Liwka zastała nadgryzione przez Świętego ciastko, wygryzioną w paru miejscach marchewkę (przypuszczalnie Rudolf) oraz opróżnioną szklankę mleka. Kocham jednak także weekendy takie, jak poprzedni - pojechaliśmy do trojaczków szwagra na Śląsk, a w niedzielę była impreza na Skarpie - po takim weekendzie wracam do pracy z akumulatorami naładowanymi pozytywną energią po samiuśkie brzegi :))) I nie straszne mi już półtoragodzinne dojazdy do pracy, ani śnieg czy mróz ;) Bo wiecie… ostatnio wszystko jakieś takie piękne jest, choć zmęczona bywam okrutnie...  A odpocząć też od czasu do czasu trzeba ;)

Na zewnątrz już ciemno, na drzewach przecudny szron, a mgła ma nam towarzyszyć przez parę następnych dni... Uwielbiam ten grudniowy czas :)))





sobota, 15 listopada 2014

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :)))

Wszędzie dobrze... ale w domu najlepiej :)))

Tak, wiem, miała być inna notka, ale chwilowo nie mam weny do pisania.
Mam wenę do uwieczniania tej pięknej jesieni i do napawania się... byciem na Skarpie... tak po prostu :))))

Modrzewie przybrały tą najzłocistszą z barw.







Brzozy też dają czadu :)






Stafan wygrzewa się na kaloryferze.
Takim to dobrze :)))

Tylko Marysi nie ma już trzeci dzień...
Znajomi przywieźli nam właśnie klatkę do przewozu kota... miałam Marysię powieźć na sterylizację... a tu Marysi nie ma... Nigdy nie znikała na tak długo i mam złe przeczucia :(((




 
Magadalena88 (gość) sobota, 15 listopad 2014, 20:34
Piękna jest jesień tego roku... Ciepła, pogodna. Życzę cudownej niedzieli :)
Pozdrowienia z Bieszczad :*
Taita (gość) niedziela, 16 listopad 2014, 12:49
Oby kicia wróciła!

Mój kociak idzie jutro do sterylizacji. Ale jeszcze o tym nie wiem. Nic mu nie mówię, by nie psuć mu niedzieli ;) Na razie bryka w ogródku.

Moje koty od grzejnika preferują człowieka :) O tym wylegiwaniu się na kaloryferze tylko słyszałam. Nigdy nie widziałam na żywo. Szkoda, bo widok fajny. Za to uwielbiają leżeć na łóżku. W przezabawnych i przesłodkich pozycjach.
Asia (gość) poniedziałek, 17 listopad 2014, 09:06
Hmmm czy mi się wydaje czy niedawno pisałaś że masz wielką chęć na pisanie notek? :) Uwielbiam taką jesień i też czerpię ogromną przyjemność z przebywania w takim otoczeniu.
amasja (gość) poniedziałek, 17 listopad 2014, 15:55
Zwierzęta mają szósty zmysł i wyczuwają, że coś się święci:) Marysia najwyraźniej dała nogę;) mam nadzieję, że wróci cała i zdrowa.
Zdjęcia pięknie jesienne:) a 'home sweet home':)))

piątek, 7 listopada 2014

Wiatr ze wschodu

07 listopad 2014  

Wygląda na to, iż jednakowoż chyba żyć będę :)))) Nic w moim móżdżku nie znaleziono. Jakkolwiek by to nie miało brzmieć… mam pusty móżdżek! ;)))) Wynaleziono mi „tylko” zapalenie zatoki szczękowej, jakiegoś polipa i ogólnie stwierdzono, że… praca mnie zabija ;) Tzn 8 godzin siedzenia przed kompem plus 3 w tramwaju lub samochodzie, dodać do tego pracę na laptopie z pochylonym karkiem (żadne mięśnie tego podobno nie wytrzymają), zero ruchu, zesztywniałe mięśnie karku itp. itd. – musiało boleć i będzie nadal o ile nie zmienię czegoś w swoim życiu i to teraz, natychmiast, now! Jezus Maria, chyba muszę zacząć ćwiczyć Chodakowską, czy jak????

Szefowa stanęła jednak na wysokości zadania i kupiła mi podstawkę pod laptopa i klawiaturę do kompa, więc nie muszę już aż tak pochylać głowy... i tak jakby.... jest lepiej :))))

...Jednak coś to wszystko zmieniło w moim życiu... Ponownie... W takiej sytuacji człowiek zaczyna dużo bardziej doceniać życie i zaczyna łapać dzień. Bo żaden już nigdy się nie powtórzy. A jeśli dziecko lub mąż miałby ten dzień zapamiętać na całe życie, niech zapamiętają mnie jako fajną żonkę i mamuśkę. I żeby takich dni było jak najwięcej do zapamiętania ;) Wzięłam 4 dni urlopu i wykorzystaliśmy go na maksa :))) Pojechałam z Liwką do kina (Liwka wytrzymała tylko pół seansu "Pszczółki Maji", bo moje dziecko jest nadwrażliwe i bało się szerszeni, po czym pojechałyśmy do domu ;))) ), zapisałam Liwkę na Zumbę (to akurat był strzał w dziesiątkę!) no i przede wszystkim... pojechaliśmy w Bieszczady :)))

Z Bieszczad zapamiętam chyba najbardziej... ten zajebiaszczy kominek ;)))


















I nawet Żubry były. I to nie takie z puszki ;)
Ale za to z bardzo, bardzo bliska :)))











A nad Soliną mogłabym zostać na wieki, wieków amen....




PS: Załapałam znowu powera do pisania, więc obiecuję pojawiać się częściej ;)A następny post będzie na temat wyjatkowo NIEperfekcyjnej pani domu ;)




papillon21 (gość) piątek, 07 listopad 2014, 16:54
no a mnie się po obejrzeniu fotek włączyła muza...."płoną góry płoną lasy".....
wycieczki zazdroszczę i żałuję ze mam tak daleko w te Bieszczady...
Magadalena88 (gość) piątek, 07 listopad 2014, 20:25
A mnie to się łezka w oku zakręciła po tych zdjęciach, bo tydzień wcześniej nie było nic widać... Kocham Bieszczady całym sercem...

Z Chodakowską zaczynam ćwiczyć co poniedziałek. I nic z mojego zapału nie wychodzi... :) Może obie zaczniemy jednocześnie? Na odległość :)

Jest już grubo po 20, a Krzyś siedzi i bawi się klockami :) Nawet bajek nie chce oglądać :) dziękujemy :)

I dbaj o siebie... A i dlaczego szablon zimowy jak na zewnątrz wiosna? pozdrawiam
ognista (gość) piątek, 07 listopad 2014, 21:37
ale tam pięknie. ładuj akumjlatory na maxa ile się da. myślę żę co jak co Chodakowska dobra na wszystko. ćwiczę cohć mi jest niepotrzebna jednak lepiej po Chodakowskiej
ajka (gość) sobota, 08 listopad 2014, 08:38
Oj ulzylo mi. Myslamam, ze zwariuje z tej nie wiedzy. Niechcialam sie odzywac i przymuszac do pisania bo sie balam najgorszego. Ale dobrze, ze to tylko z przepracowania. Ulzylo mi. I cholerniku odzywaj sie bo inaczej ja zejde na zawal serca. A bieszczady cudene. Troche tesknie za jesienia i to mowie ja :) napisz maila jak bedziesz miec chwile
piboha (gość) niedziela, 09 listopad 2014, 21:41
ufff.. to dobrze, ze mózgownica zdrowa, Chwała Panu :)
a jakie ładne te zdjęciątka, a kominek i mnie urzekł :)
hmmmm. trzeba pomyśleć :)

Liwka jaka już duża panna!!!!
Twój Raj (gość) środa, 12 listopad 2014, 19:16
Piękne fotki i jeszcze piękniejsze Bieszczady są na pewno na żywo, aż chce się tam być !!!!
Taita (gość) czwartek, 13 listopad 2014, 23:06
Fajnie, że udało Ci się trochę przystopować. Odpoczynek na łonie natury to jest to :) No ale najważniejsze, że wszystko OK z Twoją głową ;)

Jak miło czytać, że w następnym wpisie planujesz się wywiązać z obietnicy ;)

Żubry CUDNE. Nigdy nie widziałam ich na żywo i chętnie bym się z nimi przywitała.

Kominek faktycznie fajny :) W sam raz na jesienne, chłodne wieczory.
sklerozja piątek, 14 listopad 2014, 08:45
Piękne zdjęcia i piękna córeczka. Bardzo się cieszę że z Twoją główką wszystko ok !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dbaj o siebie Kochana! Pozdrawiam
amasja (gość) piątek, 14 listopad 2014, 09:21
Wspaniała wycieczka, piękne zdjęcia:) Bieszczady chyba są najpiękniejsze jesienią gdy drzewa czarują feerią jesiennych barw.
To cudownie, że w Twojej głowie nie znaleziono niczego zbytecznego;)))) teraz 'carpe diem'!
Ergonomia pracy-to raz. Zafunduj sobie masaż, przynajmniej raz na jakiś czas. Działa, relaksuje, to przyjemność dla ciała i rozkosz dla zmysłów:) I przede wszystkim...należy Ci się!
sklerozja (gość) piątek, 14 listopad 2014, 12:08
Termin mam na 22 lutego. Niby jeszcze troszkę czasu jest, ale wiadomo że już się myśli. I znowu życie obróci się do góry nogami 😊
victoriaanin (gość) piątek, 14 listopad 2014, 14:54
Jak to dobrze, że jesteś bez tego "skorupiaka"!
Fajne zdjęcia - wycieczka zaliczona!
Dobrego popołudnia.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...