sobota, 6 grudnia 2014

Ściska w dołku coraz gorzej, łomójboże

ściska w dołku
coraz gorzej
łomójboże
żurawina
nie pomoże

No. To by było na tyle w temacie zapalenia pęcherza, które trzyma mnie już 2 tygodnie. Pewnie powinnam siedzieć w domu przez tydzień, żeby to wygrzać... a ja nawet u lekarza nie byłam. I mam ósemkę rwać, bo mi podobno jakiś nerw uciska i dlatego mnie ucho i patrzałka boli... Ale chyba odpuszczę sobe tą kosztowną i wątpliwą przyjemność i zostawię to napoświętach ;)))

Szlajam się po lekarzach od sierpnia i już mnie to śmieszyć zaczyna: od lekarza rodzinnego do laryngologa, od laryngologa do neurologa, od neurologa na dwa rezonanse i znów do neurologa, który odbija piłeczkę z powrotem do laryngologa, który kieruje mnie mnie do alergologa i dentysty ;))) (w międzyczasie miałam też skierowanie do okulisty i na badanie słuchu ;)) I wiecie co... jakbym od razu poszła do tego drugiego laryngologa, którego nota-bene polecała mi sąsiadka, to pewnie uniknęłabym tych wszystkich rezonansów i stresów z tym związanych. Ale… co Cię nie zabije to Cię wzmocni ;) Całą resztę lekarskiej hołoty odpuszczam sobie z wielką ulgą, ósemkę wyrwę (może) po nowym roku (no przecież od razu podejrzewałam, że to pewnie od zęba mam te problemy z bólami głowy)… i... i jakoś to będzie ;) Byle do przodu ;)))

Ale za to wino porzeczkowe wyszło nam takie, że pili nawet tacy… co nie piją ;)))

Matce kupiłam na Mikołaja termofor z napisem „Najcieplejsza babcia na świecie” i dopiero wtedy sobie przypomniałam… że rok temu poinformowała mnie, że Mikołaja nie obchodzi. Nie pojmuję jak można tak odwrócić się 4 literami do jedynej wnuczki… i jeszcze później pleść coś na temat „ukochanej wnusi”. Hipokryzja mojej matki powala mnie na ryjek… Nawet nie o żadne prezenty tutaj chodzi, tylko o to zwyczajne ciepło rodzinne, jakieś wspólne spędzanie czasu… Głupiego czekoladowego Mikołaja za 3 złote w sreberku, uścisk wnuczki z babcią, ciepło rodzinnego gniazda… … Ale tego ciepła nie ma już w mojej rodzinie ze strony matki od bardzo dawna… Ale co tam… zbudowałam sobie sama własne gniazdko i w nim się będę grzać, a co : )))






Stefan Dziki Kot wrócił po tygodniu do domu z ranami kłutymi po pazurach, poszarpanym uchem i futerkiem i ogólnie obolały i wściekle głodny. Przyniesiono go na rękach w najmniej oczekiwanym momecie niedzielnej imprezy :))) Zażarł tyle, że taka ilość karmy mięsnej, kanapek z pasztetem i zupy pomidorowej nie pomieściłaby się chyba w normalnym kocie (Stefan uwielbia pomidory, najlepiej na surowo, ale pomidorówką też nie pogardzi) i rezyduje na pokojach :))) Tak cieszę się, że wrócił!!!


Niestety, Marysia nie wróciła… W pewnym momencie ilość kociej populacji spadła drastycznie ze sztuk 9 na 3 (trzy małe kotki znalazły nowe domki, a jeden to nawet pojechał do Bochni!), ale teraz znów jest zbilansowana ilość sztuk 4 ;)

Bardzo spokojny ten nasz mikołajkowy weekend, aż za spokojny... Wczoraj jeszcze piekłyśmy z Liwką na wieczór cynamonowe ciasteczka dla Mikołaja :))) Rano Liwka zastała nadgryzione przez Świętego ciastko, wygryzioną w paru miejscach marchewkę (przypuszczalnie Rudolf) oraz opróżnioną szklankę mleka. Kocham jednak także weekendy takie, jak poprzedni - pojechaliśmy do trojaczków szwagra na Śląsk, a w niedzielę była impreza na Skarpie - po takim weekendzie wracam do pracy z akumulatorami naładowanymi pozytywną energią po samiuśkie brzegi :))) I nie straszne mi już półtoragodzinne dojazdy do pracy, ani śnieg czy mróz ;) Bo wiecie… ostatnio wszystko jakieś takie piękne jest, choć zmęczona bywam okrutnie...  A odpocząć też od czasu do czasu trzeba ;)

Na zewnątrz już ciemno, na drzewach przecudny szron, a mgła ma nam towarzyszyć przez parę następnych dni... Uwielbiam ten grudniowy czas :)))





13 komentarzy:

  1. pewnie usiadas na czym zimnym;)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz ja nie uznaję lekarzy........choćby nie wiem co.......z lekarzem zobaczęsię dopiero......w prosektorium. na szczeście jaskoś złego licho nie bierze i nie choruje. jedynie lekarze do jakich chodze to dentysta i ginekolog - przegląd;)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nienawidzę lekarzy... ale tyle mnie trzyma, że chyba będę musiała iść :(((

      Usuń
  3. Zapalenie pęcherza trzyma Cię dwa tygodnie?! Strasznie długo! Urofuraginum jest dobre. Mnie pomaga w jeden dzień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za poradę :) Ja kończę właśnie drugie opakowanie Neofuraginum... Niby na początku pomogło, ale teraz wszystko od nowa. Jakaś odporna na to lekarstwo jestem ;)))

      Usuń
  4. Współczuję wędrówki po lekarzach, szczególnie, że tak sobie Ciebie jako pacjenta "odbijają" zamiast skupić się na poważnie. Co do zapalenia pęcherza, to również polecam wypróbować furaginę. Najlepsza byłaby ta na receptę, ale może i ta dostępna bez pomoże. Spróbować nie zaszkodzi. Nie wiem w jakiej formie przyjmowałaś żurawinę, ale warto dla obniżenia pH sięgnąć też po Żuravit, a z ziół popijać napar z pokrzywy. Ja po Fiołku jestem już prawie specjalistą w kwestiach urologicznych :)
    Przykro czytać, że brak Tobie i Córeczce ciepła ze strony Twojej mamy. U nas podobnie jest ze strony mojej teściowej, ale za to moja Mama nadrabia, że się tak wyrażę :) Dobrze, że macie siebie i to własne gniazdko, w którym miłości i ciepła nigdy nie zabraknie.
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz idę zaparzyć sobie pokrzywę :) Dzięki!

      U mnie teściowa też nadrabia... ale jednak to nie to samo, eh...

      Usuń
  5. Za to Mamcia Marzynia Was przytula na odległość, ale baaardzo ciepło :-)
    Z tym pęcherzem to współczuję... Ja sie leczyłam skrzypem z pokrzywą, żeby dużo sikać i płukać drogi moczowe. Ale to długo trwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) Od razu milusio i cieplusio się zrobiło :)))

      Usuń
  6. ej ej... ten pęcherz to idz lecz do lekarza! ja już sobie nigdy nie odpuszczę i nie polecze się na własną rękę, raz jak dostałam ropy w moczu...... ja pierdziele, najgorszemu wrogowi nie życzę, NIGDY!!!!
    Jucia miała 8 miesiecy i obie miałyśmy ropne zapalenie, musiałam ją od cycka a 5 dni odstawić bo dostałam mieszankę 2 zabójczych antybiotyków, a potem skubana już cycka nie chciała. Ech...

    A co do zęba... u nas na szczęście jest w mieście dentysta jak ta lala, Filipowski, chwalimy sobie go jak żadnego innego lekarza, Asia jak do niego poszła, to z mety obie 8-mki jej wyrwał, górne, bo nie licząc tych pieprzonych bóli głowy po prostu 8-ki tak zaciskły zęby z przodu, że pokruszyły się jej 5 i 6-tki. A wyrywa pod zwykłym znieczuleniem ale jedzie od razu na antybiotykach. Moja siostra robi u niego od razu rekonstrukcje większości zębów.
    i uwaga - najlepsze - przyjmuje na NFZ :)
    Alem wpadła w temat nie :) hahahahahahahaahaha
    także ani się nie zastanawiaj tylko rwij po nowym roku, szkoda głowy i straconego bólem czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekarz = wróg najgorszy, mam dość już na ten rok, nigdzie nie idę!!! Współczuje ropnego, nawet sobie tego wyobrazić nie umiem.... A już u takiego malutkiego dziecka, brrr... to się nacierpiałyście!!!
      Żałuję, że nie mogę do Filipowskiego.... Ale tak daleko rwać zęba nie pojadę ;)))

      Usuń
  7. No tak, potwierdza się stare przysłowie, że trzeba mieć zdrowie żeby chorować.
    A może to nie hipokryzja Mamy tylko nieumiejętność i niemożność wyrażania odczuwanych uczuć, Niektórzy tak mają i to ich przekleństwo. Kochają, lubią, podziwiają, są dumni ale .... nie potrafią powiedzieć i okazać. Jakaś blokada nie pozwala im na to.
    Mamy nie zmienisz - trudno - ale możesz uczyć swoją rodzinę wyrażania i okazywania pozytywnych uczuć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krystynko, a może Ty masz rację??? Może nie powinnam tak oceniać, może powinnam poszukać ukrytego drugiego dna. Otworzyłaś mi oczy i za to dziękuję!

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. To inspiruje! :-*

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...