Zrobiło się naprawdę ciemno! Jeśli zacznie się burza, wyłączam laptopa, cóż - uroki mieszkania na wsi ;)))) Ale spróbuję chociaż parę akapitów napisać :) Wolnego czasu wciąż brak i raczej już się to nie zmieni, a na jesieni będzie pewnie jeszcze gorzej... Tę notkę będę pewnie pisała przez parę dni, dzięki Bogu chociaż fotki mam poobrabiane, a to już coś ;) Bardzo często jeździmy z mamą do taty... Pierwsze wizyty były naprawdę bardzo, bardzo trudne (chyba dla nas)... ale z każdymi odwiedzinami jest coraz lepiej, ostatnio tata nawet sam pił ze szklanki! Co jest naprawdę wielkim sukcesem, bo poprzednio poiliśmy go strzykawką... Wmusiłam w niego trzy kubki napojów, karmiłam, Liwka ze mną była i wytrzymała 2.5h! Nie jestem za zabieraniem dzieci w takie miejsca, ale żadna tragedia jej się nie dzieje, a kompletnie nie miałam z kim jej zostawić. Nie jestem za tym, żeby przed dziećmi ukrywać takie rzeczy jak śmierć, czy choroby - są one nieodłączną częścią naszego życia i lepiej dziecko przygotować na strapienia tego świata... Paradoksalnie, więcej z tatą przebywam sam na sam, więcej do niego mówię, choć nie wiem czy rozumie, niż zanim trafił do ośrodka... Książka Whartona bardzo w tym wszystkim mi pomaga, jestem w połowie, choć czytam w każdej wolnej chwili to jednak są one w tej chwili dla mnie rzadkością :( Ze dwa razy w tygodniu jadę po mamę do Krakowa, zawożę ją do taty, siedzimy u niego, a potem odwożę ją do domu... Mama nie chce nocować u nas, choć do ośrodka mamy znacznie bliżej, zawsze źle czuła się u kogoś i choć to trochę przykre, to znam ją już tyle lat i wiem, że już się to nie zmieni... Ogród mi zarósł i powoli się przez niego przedzieram, przy okazji próbując coś zaprojektować... Za domem mamy z 15 arów gołej, obsianej trawą ziemi i wiem, że tak dłużej być nie może, trzeba porobić jakieś ścieżki, zarośla, żywopłociki z bukszpanu, marzy mi się szpaler z róży pomarszczonej, wielkie trawy ozdobne i prawdziwy warzywnik :) I drzewa, drzewa, drzewa! - jedyne czego na tej działce mi brakowało to obecność starych drzew, bo dom postawiliśmy na polu z żytem ;) Obawiam się, że ta notka będzie naprawdę masakrycznie długa, ale co zrobić: tak długo nie pisałam, że w głowie nazbierało się tego od cholery ;) I działo się też dużo! Chyba właśnie dlatego, że życie pokazało mi się ostatnio z najpodlejszej strony, tak bardzo stały się dla mnie ważne te ulotne chwile radości, gdy człowiek zapomina o problemach i słucha szczerego dziecięcego śmiechu :) I tak byliśmy z Liwką na zaległej wycieczce w Zoo, gdzie chciała zobaczyć foki, i na festynie w naszej parafii, gdzie były zamki do skakania, a przed tarasem mamy rozłożony basen, w którym pławimy się gdy tylko przyjdzie nam na to ochota :) Nie zamierzam odmawiać sobie tych prostych przyjemności, gdy nie wiadomo czy za 20-30 lat będę w ogóle wiedzieć jak się nazywam...
******
22:01 Wróciłam jeszcze co by dodać historię o dwóch psach, która ostatnio krąży po necie. Znalazłam ją na profilu Ewy Chodakowskiej na FB i zamieszczam ku pamięci, bo mówi o czymś w co bardzo mocno wierzę!!! "Jest to opowieść o dwóch psach, które zostały wpuszczone do jednego pokoju - jeden pies radośnie machający ogonem, a drugi z naprężonym ogonem i nastroszoną ze złości sierścią.. Na wszystkich ścianach pokoju wisiały lustra .. Szczęśliwy pies podskakiwał radośnie, widząc setki wesołych psów patrzących na niego, podczas gdy wściekły pies, spotykając się z odbiciem złych psów, zaczął warczeć agresywnie i szczekać .. No tak.. To, co widzimy w świecie .. w drugim człowieku.. jest odzwierciedleniem nas samych!!!" Za oknem błyska niesamowicie i zaczyna grzmieć, idzie burza, jak nam znowu nie pozrywa linii z prądem, poodwiedzam Was jutro bądź pojutrze, bo jutro zdaje się jadę do Tatusia. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie :) |
asior1122 18 czerwiec 2013 |
Ach te uroki życia na wsi....przyjdzie dzień, że
postawimy gdzieś na Mazurach albo Kaszubach dom z bali..Marzy mi się
drewniany dom ..Marzenia dobrze je mieć..Cudnie u Ciebie :)) Tak
romantycznie i odprężająco...a teraz naprawdę takie odprężenie na łonie
natury by mi się przydało...Miało być o Tobie a ja ciągle o sobie...:)
Uwielbiam oglądać Twoje zdjęcia ,ten bajkowy świat w kolorach tęczy
zatrzymany na zawsze.... Pozdrawiam serdecznie pani X |
Magadalena88 (gość) 18 czerwiec 2013 |
jest 22:30 i idzie kolejna burza. Z niesamowicie
pięknymi wyładowaniami. na szczęście w chmurach. Przed dwoma godzinami
prało niesamowicie. na szczęście byłam w pracy, a tam nie słychać. ale
gdy już się uspokoiło i jechałam do domu to na drodze za sklepem leżał
konar. Nawet mi do głowy nie przyszło żeby się zatrzymać i przesuwać.
Przejechałam po nim. tak po prostu. Nie był duży :)) Ale że u was jest cudownie.... A niebieskie krzesło? Niesamowite..... Magiczne.... Bajeczne.... Mieliśmy także takie w dzieciństwie, które dziadziu robił, ale już dawno ich nie ma.... I także przymierzamy się do kupna basenu, dla Krzysia :) My nogi też zamoczymy :) 3maj się kochana :* |
Wędrowiec (gość) 19 czerwiec 2013 |
Kiedy Wędrowiec zmierzał w zeszłym roku nad Morze do Gdańska,to wiele razy grzmiało...błyskało...lało...w pobliżu przechodziły nawałnice,ale Wędrowiec wciąż po takim czymś siadał na Syna Rumaka i cwałował ku Naszemu Morzu...Oj to były przeżycia...przystanki autobusowe były schronieniem...dziś Wędrowiec siedzi na miejscu..czytaj...cztery litery i go niesie w marzeniach...ale co tam...kiedy czytałem Twoja notkę to oczywiście oczami wyobraźni byłem na Skarpie a jako jeden chyba z blogowiska byłem na SKARPIE to wiem jak jest tam cudnie,a trawa kiedyś wyrośnie,a i wszystko będzie pięknie,mieszkacie tam kilka miesięcy-życie przed Wami...Pamiętaj Pełnoletnia...życie jest piękne a Skarpa prześliczna...A ta przypowieść o Psach jest na czasie....Pozdrawia Wędrowiec cichym marzeniem co w sercu nosi... |
ognista (gość) 20 czerwiec 2013 |
to krzes3ełko...te lamion...piekne po prostu. i
podoba mi się sposów w jaki zostało pomalowane to krzesełko;) tak jakbym
było stare i stało tam od lat;))))) u mnie to samo zawsze jak jest burza wyłączam wszywstko mimo ze mieszkam w mieścei raz jak mi w czasie burzy korki wypierdoliło, spaliło zasilacz od dekodera i konwerter od anteny satelitarnej to dziękuję bardzo. |
alistalka (gość) 21 czerwiec 2013 |
"Dotykiem koloruję na niebiesko, zamieni się czarne na róż...", to słowa, które mi się w głowie rozśpiewały piosenką Eneja, gdy zobaczyłam Twoje niebieskie krzesełko. :) Zobaczysz, "zamieni się czarne na róż"! Jeszcze nie wiem kiedy, ale tak się stanie. Musi się stać! :) Na dzisiejsze popołudnie zapowiedziano "pomarańcze z nieba". Mam nadzieję, że prognozy się mylą... Pozdrawiam upalnie! :) |
Maria1955 21 czerwiec 2013 |
Witam i ślicznie dziękuję za gratulacje i miłe słowa komentarza:)))) Dzieci trzeba oswajać z chorobami i śmiercią... nie unikną styczności z tym... Ślicznie masz na tym tarasie, fotki cudowne... ach... jakbym ja chciała mieszkać na wsi...:))))) Pozdrawiam z miasta i słoneczne uśmiechy zostawiam :)))))))))))) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz. To inspiruje! :-*