piątek, 28 czerwca 2013

Perfekcyjna pani w polu ;)))


Pielimy sobie kiedyś z Tygrysem ogórki te nasze nieszczęsne, które podobno są po złoty pięćdziesiąt i które już niedługo będziemy zrywać... a ja nawet nie mam pojęcia czy to złoty pięćdziesiąt to dobrze, czy źle???...  Ale nie o tym miało być... Otóż pielę sobie, motyczkę mam jak się patrzy, teściowa mi pożyczyła ;))) pilnuję, co by każdego chwaścika porządnie wyciupać, korzonki na światło dzienne mu wystawić, co by bezlitosne słoneczko chwaścika spaliło a ogóreczka oszczędziło... patrzę ja, a Tygrys już drugą okraczkę wyciupuje, zasuwa jak mała motorówka, tudzież stado pędzących imadeł, a ja zaledwie drugą połowę swojej napoczęłam!!! Myślę se, ki czort, co on tak zasuwa, chyba co drugiego ogóra plewi albo co??? "Kobieto, za dużo filozofii w to wkładasz!" - mówi Tygrys.. Myślę sobie: hmmm, pewnie rację ma, w końcu on syn chłopski jest, a ja tylko biedna niedoświadczona rolniczo dziewczyna z miasta :))) "Bo widzisz, ja jestem perfekcjonistką" - mówię mu nie wiedząc, że się narażam. "Perfekcyjna pani w polu!" - ryknął śmiechem Tygrys i popędził dalej swoją okraczką a chwasty tylko fruwały w powietrzu :))) Ale żeby nie było, że Tygrys to taki brutal i prześmiewca, to zanim doszłam do końca swojej okraczki, on skończył swoją i pomógł mi z moją, bo nawet z prostowaniem pleców miałam już niemałe problemy ;)))

Ale mimo wszystko taki "perfekcjonizm" się czasem przydaje :) Zabrałam się za rozrzucanie jednej z górek ziemi, które Tygrys mi notorycznie usypuje w różnych częściach ogrodu przed domem, a wszystko to z powodu odkopywania bramy wjazdowej, bo jakoś tak nam brama wyszła w połowie wielkiej hałdy z ziemią i piachem po budowie, tak że autem jeszcze jako-tako dało się wjechać, za to furtki już nie otworzył ani rusz nawet na milimetr ;) Tak więc bramka już się otwiera, za to parę górek z ziemią przybyło, a ja, jako że perfekcjonistką jestem i chciałabym mieć równy trawnik przed domem a nie giewonty jakieś... to zabrałam się za rozsypywanie tej kupki ziemi, całkiem przyjemna robótka, rozrzucam sobie, rozgarniam, żeby równo było i nagle nachodzi mnie myśl: zaraz, zaraz, wszystko ładnie, pięknie, ale czy przypadkiem w tym właśnie miejscu świerka kiedyś nie było??? Gdyż mi się zdaje, że był, a nie ma! Stoję, patrzę na odległości między świerkami (bo w rządku przed siatką rosną) i jak nic wychodzi mi, że dzuira jest i jeszcze jeden powinien być, szczególnie, że jak pamiętam, kiedy nam się szambo zapadło, to razem z dwoma świerkami i ten jeden zapadnięty jest, a drugiego niet! Wołam Tygrysa i staram się udawać, że wcale taka upierdliwa nie jestem...

- Kotku, a czy tu przypadkiem nie powinien być jeszcze jeden świerk?
- Eeee, skądże! (ściema na całego)
- Bo ja pamiętam, że tu na pewno był, a teraz nie ma!
- Nooo... My tu ziemię taczkami sypaliśmy i żadnego świerka nie było...
Tygrys się drapie po głowie, chwilę zastanowienia po czym dodaje:
- A może był...?

Po minucie kopania okazało się, że świerk jest, a jakże, zakopany chyba z pół metra pod ziemią! Trzeba było kopać na metr co najmniej, żeby biedaka z korzeniami wyciągnąć... i wsadzać od początku... Mam nadzieję, że nie zaszkodzi mu to parodniowe pogrzebanie pod ziemią, a Tygrys to chyba ślepy był jak na niego walił ziemię taczkami!



asior1122 28 czerwiec 2013
Perfekcjonizm w domu ??? :) Znam ten ból...Tylko u mnie to jest prawdziwa kumulacja tzn. ja to łączę z przesadną pedanterią :)) Teraz już jest trochę lepiej ale kiedyś nie mogłam zasnąć ,wiedząc że brudna łyżeczka została w zlewie,potrafiłam wstać o 1 w nocy i ją umyć :))) Każdy ma jakiegoś bzika :)))) W ogrodzie, też tak samo,każdy chwast musi być wyciągnięty z korzeniem bo mnie to strasznie denerwuje,że coś tam siedzi ! Oj widząc nasze poczynania można zaśpiewać " Baby ach te baby..." Ale dla Tygrysa wielki plus za to że się przyznał :)) U mnie wygląda to tak,że jak pan Y coś nabroi to zaczyna robić oczy kota ze Shreka :))) to jego sposób na mnie :) Niestety bardzo skuteczny..:)
Pozdrawiam pani X
piboha (gość) 29 czerwiec 2013
8 rano, czytam Cie z telefonu i.. to idealna notka na cudny poranny dobry humor! :) :)
poczasie (gość) 29 czerwiec 2013
hi... hi... no wiesz skoro Tygrys mówi do Ciebie Kotku .....
to nie martw się :):):):) Tygrys to rodzina .... kotów przecież :):)
i jak Cie proszę nie zakopuj świerków żywcem :):)
uśmiałem się z rana u Ciebie :):):) perfekcyjno Pani w polu :):) dobre :):)
jagna (gość) 29 czerwiec 2013
To mi się po przeczytaniu Twego wpisu sobota miło zaczęła :) Świetnie to opisałaś. Na Tygrysa się nie gniewaj, mężczyźni "tak mają", jakby to stwierdził mój Ślubny :)
Udanego i słonecznego weekendu życzę.
nikeinikei (gość) 29 czerwiec 2013
Perfekcyjna Pani w polu z perfekcyjną pamięcią :)

Ps. A co do błotka to muszę Ci powiedzieć,że to ostatnio najlepsza zabawa Baby :) A na koniec zanim ją wniosę do domu pod prysznic to zanurzam po szyję w beczce z deszczówką :)
uczuciowesmaki 29 czerwiec 2013
Bo chłop jak się weźmie za robotę to żywemu nie przepuści ;-))))))))))))
Daglezja (gość) 29 czerwiec 2013
Uwielbiam ogórki ..takie wprost z pola jeszcze ciepłe ,nagrzane słońcem.:)
Gratuluję pomocnika...a Ty się nie przemęczaj.:)))
Milusiej niedzieli życzę.:)))
orzechowa49 (gość) 29 czerwiec 2013
poczytałam i stwierdziłam że ja i moje poletko to dla ciebie pikuś, u mnie nie ma wizji bo ja aplastyczna jestem ale i tak cieszy każda roślinka...
podziwiam zapał a co do perfekcjonizmu to przyznaję ze mam mieszane uczucia bo mnie do niego daleko a moj chłopina to sam perfekcjonizm...
..światełko zostawiam.....
sfrancuziala5 29 czerwiec 2013
Dziekuje za mile slowo.
A kotek ciagle imienia nie ma? Moze jak juz macie Pajaka, to ja Mucha nazwijcie ...
A perfekcjonizm na polu moze Ci przejdzie, jak za tydzien zobaczysz, ze tyle samo chwastow wyroslo, ile ich wyrwalas i tak przez cale lato. Chociaz widac, ze lubisz grzebanie w ziemi, to moze i nie przejdzie ;)
Wędrowiec (gość) 29 czerwiec 2013
Czytałem z zaciekawienie tę notkę i poprzednią...co do poprzedniej...to napiszę tak.Piękna Skarpa jest najpiękniejszym ogrodem,sama w sobie ma urok.Ten widok z góry a i jak Wędrowiec wracał już do domu i kiedy sie po raz ostatni obejrzał by ujrzeć raz jeszcze SKARPE...a ujrzał ją sercem i zadumał się na chwilę...ten mały przepiękny domek,na Skarpie stał...więc ja myślę,że już tam jest przepięknie a ogrody?No cóż...pomalutku dojdziesz i do nich...A co do biednego drzewka...no cóż Tygrys Twój był tak zajęty pracą,że nie zauważył...a ogórki mogą być i po 10 groszy ale sam fakt,że będziecie mieli swoje...pozdrawia Wędrowiec szczerym uśmiechem serca.
nakrancunieba (gość) 29 czerwiec 2013
Hahaha :))) Usmiałam się z tej notki, ale chyba najbardziej z pogrzebania bidulka. Mam nadzieje że nic mu się nie stało :)
Magadalena88 29 czerwiec 2013
No i już mi się wyjaśniło dlaczego to Ty zajmujesz się ogrodem a nie Tygrys :))) Ale się uśmiałam... :D

Cieszę się Twoim blogowaniem :) I jak zawsze cudnie u Ciebie :)
Pozdrawiam :*

środa, 26 czerwca 2013

Mój piękny, wymarzony ogród :)))


Do napisania tego posta zainspirowała mnie poniekąd Amasja, ze zdjęciami ogrodu swoich rodziców... Choć i ja sama i tak miałam w planach opisać Wam i sobie też, przy okazji, dla posegregowania wszystkiego i uściślenia planów, jaki ogród mi się marzy i śni po nocach ;)

Mieszkamy na Skarpie już grubo ponad 3 miesiące i już w tym czasie niektóre koncepcje zdążyły się zmienić ;) Np warzywnik, założony na samym końcu działki ze względu na najlepszą w tamtym kącie ogrodu glebę, przeniesiony zostanie już tej jesieni w najbliższe okolice domu, w zaciszny słoneczny kącik. A ponieważ i tak mam zamiar zmolestować Tygrysa do budowy wzniesionych nad ziemię inspektów, jakość ziemi nie ma zbyt wielkiego znaczenia gdyż i tak przewiozę sobie tą żyzną z najlepszej części działki i dodatkowo pomieszam ją z kompostem, nad którym pracuję, zbierając jak mróweczka wszelakie organiczne odpadki domowe, ściętą trawę i chwasty :)))

Uwielbiam mówić o swojej działce per "ogród", natomiast tak naprawdę nie mam za bardzo jeszcze czym się pochwalić... O ile przed domem jest już cokolwiek zaprojektowane i zasadzone, tak za domem, od strony Skarpy wciąż straszy goła ziemia (na której po raz trzeci wysialiśmy trawę, już raczej bez większej nadzieji...). Zdjęcie poniżej, ale proszę, nie myślcie, że jest tak źle, gdyż przy ogrodzeniu rosną sosny, brzozy, klony, świerki i tuje, tylko ich po prostu na tym zdjęciu nie widać ;)



Ale masz kobieto miejsce do popisu! - napiszecie mi pewnie i będziecie mięli rację, tylko, że mnie to miejsce delikatnie przeraża i sama nie wiem w co mam najpierw ręce włożyć, szczególnie, że koncepcje zmieniają mi się z prędkością światła i jak tu coś zaplanować, kiedy zaraz wyskakuje coś innego! Dobrze, że przynajmniej z warzywnikiem wiem już dokładnie jak będzie ;) /będzie w prawym dolnym rogu zdjęcia/.

Poniżej zamieszczam zdjęcia znalezione w necie lub osobiście przeze mnie ukradzione z "Mojego Pięknego Ogrodu" - najpiękniejsze wg mnie inspiracje ogrodowe, jakie udało mi się znaleźć :) Po prostu wycinam je z gazety i wklejam do swego magicznego, fioletowego kalendarza, żeby móc je kiedyś wykorzystać przy budowie swojego ogrodu. Jak można zauważyć, najbardziej chyba fascynują mnie trawy, bukszpan, z którego można tworzyć dosłownie cuda, lawenda, kamienie i nne cuda, spójrzcie tylko poniżej :)

wymarzone przeze mnie inspekty na warzywa :)



absolutny hicior, kule z bukszpanu, muszę takie mieć!!!


bukszpan i odrobina orientu :)
Piękne!!!









Gazety ogrodnicze zbieram z uporem maniaka, pocięte są już biedaczyny okrutnie, ale wciąż stanowią niezastąpione źródło inspiracji :) Piszę o tym ponieważ w ostatnim numerze "Mojego Pięknego Ogrodu" znalazłam niesamowity pomysł na oczko wodne! O oczku myślę już od jakiegoś czasu, ale nie miałam na nie żadnego fajnego pomysłu... nawet Tygrys zaczął mi już dokuczać, docinając mi, że jakoś nie widzi mnie ostatnio z łopatą ;) Zaznaczam przy tym, że naprawdę nie reklamuję tutaj niczego i nikt mi za pisanie o tym nie płaci, obudziła się tylko we mnie ze zdwojoną siłą moja wielka pasja ogrodnicza, tak bardzo zaniedbana przez 7 lat życia w Irlandii!

Ale do rzeczy: oto moje wymarzone oczko wodne!

I tak sobie myślę: jakby zrobić taki drewniany podest wzdłuż całego domu z tylnej jego strony, dodatkowo ze schodkami z tarasu i taką kwadratową sadzawkę... Mmmmmm, miodzio dosłownie, ale kosztowałoby nas to chyba z milion dolców!! Ale z pomysłu nie zrezygnuję i mam nadzieję, że kiedyś mi się uda załatwić trochę drewna, podest nie musi być szeroki... A Tygrys na pewno chętnie hodowałby w takim stawie karasie ;)

I na koniec inne zdjęcia i inspiracje, bo przyznam szczerze, że nie mam już siły pisać ;) Całe długie miesiące nie blogowałam już tak intensywnie, a dodatkowo częste wizyty u taty i zwykłe zajęcia domowe wykańczają mnie totalnie... Padam na ryjek... Miłego oglądania... Może wśród tych fotek znajdziecie jakąś inspirację dla siebie? :)






















piboha (gość) 26 czerwiec 2013
ech... zbieraj, zbieraj i twórz!!! :):):) bardzo dobrze, ze masz tyle ziemi, masz duże pole do popisu własnie :)
a ta sadzawka... troszke mnie przeraża,,, wiesz czemu? bo jak sobie pomysle, ze u nas zawsze tyle dzieci to ja je widze non stop w tej wodzie!!!

hihihi :)
Reno17 27 czerwiec 2013
Masz naprawdę wielkie pole do popisu....:)))
Nic się nie martw zdążysz się jeszcze dobrze napracować wśród niezliczonej ilości warzyw i kwiecia......:)))Róże szybko rosną jak tylko mają odpowiednie warunki....(to w związku z notką Amasji)
Jeżeli nie będą Ci tylko dokuczać nornice i krety ,Twój ogród szybko się zapełni piękną roślinnością.Inwestuj w kamień i drzewo dobrze zaimpregnowane , tylko z ogrodem to jest tak,że zanim dojdziesz do tego,że to tak będzie najlepiej wiele razy przesadzisz tą samą roślinę (ja tak bynajmniej mam) :)))) dlatego może jednak warto skorzystać z podpowiedzi jakiegoś zaprzyjaźnionego ogrodnika??
Pozdrawiam
poczasie (gość) 27 czerwiec 2013
no..... widzę że roboty przez najbliższe kilka lat to Ci nie zabraknie :)
a wiem co mówię bo miałem tylko 3 ary do zagospodarowania i żeby to jakoś wyglądało to zeszło mi 3 lata :)
pozdrówka i spełnienia marzeń ogrodowych.....
nikeinikei (gość) 27 czerwiec 2013
Ja nie wiem czy czasu Ci na stworzenie takiego cuda wystarczy,a później trzeba to jeszcze pielęgnować.... życzę powodzenia :):):)
U nas na początku Niemąz miał wielki zapał i powsadzał/posiał mnóstwo roślin,tylko życie pokazało ,że nie ma na to czasu i moje słowa,że tylko trawa,a jak emerytura nas dopadnie to wtedy roślinki okazały się prorocze
sensualnie (gość) 27 czerwiec 2013
Ciekawe kompozycje.
edex80 27 czerwiec 2013
Witam,
znam tą manię, aby zbierać i komponować jak urządzić ogród.
Też się kiedyś tego nazbierałam tyle lecz obecnie brak czasu.

A kompozycje śliczne.
Magadalena88 (gość) 27 czerwiec 2013
Kobieto!!! Ile Ty masz ziemi... Niby wiedziałam, że trochę tego jest, ale jestem zaskoczona. Cudowne miejsce już teraz :) Ja już widzę oczami wyobraźni cudowne alejki wśród wrzosu, lawendy i bukszpanu :) I to oczko wodne... Nie przejmuj się tym że koncepcja Ci się zmienia. Masz tyle miejsca, że do woli możesz układać, zmieniać, przesadzać.... cały czas się zastanawiam nad wrześniowym prezentem dla Was.... Może jakieś sadzonki?
Pozdrawiam :*
Amasja (gość) 28 czerwiec 2013
Rzeczywiście, terenu do dyspozycji masz mnóstwo i możesz zaszaleć:) Spełnić wszystkie ogrodowe marzenia i pomysły. Łącznie z oczkiem wodnym. Z czasem to poletko zapełni się roślinkami, kwiatami i rozkwitnie ferią barw.
Tego nr-u 'Mojego pięknego ogrodu' nie przeglądałam...Przyznaję, że prasy tego typu nie śledzę systematycznie:) Te zdjęcia naprawdę mogą nie tylko zainspirować ale podsuwają też gotowe pomysły. Wszystko na nich wygląda tak pięknie. Tylko brać się do roboty i wcielić je w życie!
Ogród rodziców wbrew pozorom nie jest duży. Na zdjęciach sprawia takie wrażenie. Miejscami jest dziki, nieuporządkowany ale to też ma swój urok. Ścieżki są z czerwonego piaskowca, kamienne murki z kamieni zbieranych na polach:) A tawułki znalazły się w nim na żądanie mamy:) to ona jest ich wielbicielką.
Pozdrowienia dla wszystkich!
nakrancunieba (gość) 28 czerwiec 2013
Mając tyle wolnego miejsca możesz sobie poszaleć. Napewno bedzie pieknie. Ja tez mam fiołka lekkiego na punkcie ogrodu. Dużo powiedziane ogrodu , bo moja działka ma w sumie 790m2. Ale ogród to tak fajnie brzmi ;)
Zdjęcia przepiękne.

Nawiązując do poprzedniej notki, to witaj w klubie właścicieli czarnych kotów. Ja tez mam czarnego kota Franka, jest nieziemski. Rozbawiła mnie reakcja koteczka na mycie :) Mam nadzieje że więcej razy nie bedzie się tak na ciebie patrzył ;)

Pozdrawiam serdecznie :)
ognista (gość) 28 czerwiec 2013
wszystkie pomysły zajebiste.... az kolorowo w oczach:) al tak se myśle ze ta sadzawka.... to w porze letniej to komary by cięły:)..

ale ty na pewno cos wykombinujesz... znam cie i wiem ze to bedzie najzajebistsze z najzajebistszych:) dopniesz swego i będzie ogródek
asior1122 28 czerwiec 2013
Zgadzam się z Ognista oczko wodne koło domu to roje komarów w domu :))
Wiem coś o tym, ponieważ moja mama,kilka lat temu sobie zamarzyła oczko ze skarpą :)) obsadzone irysami i trawami ozdobnymi.......Wyglądało ładnie ale latem nie mogliśmy się odpędzić od komarów...Nad samą wodą kłębiły się dosłownie roje !!!Nawet firma ,która przyjechała "odkomarzać" pomogła tyle co umarłemu kadzidło...Ostatecznie po 2 latach oczko zostało zasypane a teren zniwelowany, teraz rosną tam ozdobne trawy....
Pomysły na ogród wymarzone :) Ja uwielbiam duże donice pełne kwiecia :) i kwitnące krzaki :) Pnące róże , hortensje ,jaśminy ,forsycje.I też obsadzam :) Z tym ogrodem też Ci się uda , tylko potrzebujesz czasu :)
pozdrawiam serdecznie pani X

wtorek, 25 czerwca 2013

Był sobie czarny kot i nic już nigdy nie było takie samo :)))


I oto właśnie nadeszła wiekopomna chwila, kiedy nareszcie mam zaszczyt przedstawić Wam naszego nowego mieszkańca Skarpy :)))





Kiciek jest z nami już od ponad tygodnia, siedzi mi właśnie na brzuchu, mruczy i przeszkadza pisać bloga :))) Pająk najchętniej nie odstępowałby kiciucha na krok i włączył mu się chyba instynkt macierzyński, bo bierze kota w zęby i przenosi jak matka szczenięta, a zębiska ma jeszcze po szczeniakowatemu ostre, więc dla kota to żadna przyjemność i czasem dochodzi do scen apokaliptycznych dosłownie :/ Teraz już oboje przywykli do siebie, ale na początku miauczenie odchodziło okropne, jakby kto co najmniej kota ćwiartował albo żywcem obdzierał ze skóry, prychanie i bicie łapami też, ale co taka kruszynka może robić takiemu bykowi jak Pająk, niestety nic! Biegnę wtedy zawsze na ratunek, ale kiedyś to już oboje przeszli samych siebie: zastałam kota całego mokrego (???), ucioranego w błocie i stwierdziłam, że to już przesada, Pająk dostał porządną reprymendę, a mi się tak strasznie przykro zrobiło, że nie dbam należycie o swoje zwierzęta :( Żeby wszystko było jasne: Pająk nic kotkowi nie robi, tylko chce się z nim bawić.



Kiciek został natychmiast wykąpany i znienawidził mnie za to chyba do końca życia... Patrzył na mnie potem z taką nienawiścią spod półprzymkniętych oczu, że przez sekundę miałam ochotę dać mu na imię Belzebub i ochrzcić woda święconą... Jeszcze nikt nigdy tak na mnie nie patrzył! ;)))


Piszę: kiciek, bo z imieniem mamy małe problemy :/ Po pierwsze nie wiadomo jeszcze czy to chłopczyk czy dziewczynka (ale podobno ma być dziewczynka), po drugie Liwka uparła się, co by kotka nazwać Maria i zacięła się przy tym z uporem maniaka - "bo ma zielone oczy, rozumiesz to???" - tłumaczy nam :))) Ja bym ją (kotkę, nie Liwkę) chciała nazwać Vinga [kto wie z jakiej serii książek pochodzi to imię? :) ], ale Tygrys twierdzi, że to głupie imię (wiadomych książek oczywiście nigdy nie czytał) i jesteśmy w kropce :(



Śmiesznie jest, bo jak wołam kota to przybiega Pająk i to z wielkim szczekaniem :) Zazdrośnik z niego niemiłosierny, pierwszego poranka chyba z pół godziny siedziałam z całym zwierzyńcem na kolanach, bo Pająk widząc kotka u mnie też mi się na kolana władował, a kawał psa już się z niego zrobiło, na czym on tak rośnie??? Chyba na tej kaszance dla psów z delikatesów Goldi, co mu ją kupuje po 5 zł za kilo :) W każdym razie musiałam siedzieć i głaskać oboje, żeby Pajączek nie poczuł się zaniedbany, biedaczyna, bo i tak przeżywał tak strasznie pojawienie się nowego kolegi.




Tak, czy inaczej, kotek już się u nas zadomowił, szaleje po kanapie, a firanki musiałam podwiązać, bo pewnie byłyby już w strzępach. Ale najlepsze z tego wszystkiego jest to cudowne kocie mruczenie :)))









piboha (gość) 25 czerwiec 2013
Liwka musi byc przeszczesliwa :):):) :):):)
Jakie masz słodkie te zwierzaki , naprawde, ja nie lubie ale rozumiem, że Ty masz to we krwi :)

A jak sobie pomysle o tym sadzie... i o tych wszystkich cudownościach... Jezu... aż sie chce u Was zamieszkać :):):) a u mnie komentuj smiało, ja wtedy rzucam szybko okiem i wiem co i jak :)

pozdrawiam ciepło :*:*:*
l (gość) 25 czerwiec 2013
oj zazdroszczę ci tego kota... nasz Moska nigdy by nie dała żadnemu kotu zblizyć się do domu...jest juz za stara na nauczanie a jak wiesz ja mieszkam z nią dopiero trzeci rok....
A dlaczego Liwka uważa że Maria ma zielone oczy ? cos w tym musi byc.... może nazwij ja Marynuszka ... tak od Marii albo Mania ?
całuski dla was ... tak lubie tu zaglądać, sliczne zdjęcia ...a Liwka no sliczna dziewczynka...
buziaki
pełnoletnia do I. (gość) 25 czerwiec 2013
Iwa Żabo zakręcona, czy to Ty???
Odpowiadam: no właśnie nie wiadomo dlaczego Liwka uważa, że kotek musi być Marią z powodu zielonych oczu! Logika myślenia dziecka czasami bywa naprawdę bardzo zaskakująca ;) Może kiedyś odkryjemy ta tajemnicę :)))
orzechowa49 (gość) 25 czerwiec 2013
nie mam kota ale u sąsiadów widzę wspólne życie psa i kota.....poczytałam sobie do tyłu bo zaległości mam....u mnie też spamu bez liku ale nie mam czasu by to kasować....ignoruję....może ustąpią....macham motylowo i deszczowo...
asior1122 25 czerwiec 2013
Teraz to Wam jeszcze brakuje ,chomika,rybek i może króliczka ;)) I będzie cały zwierzyniec...Ja obstaję za Liwką i jej Marią :) Rozbawiła mnie tym do łez..Ale z drugiej strony jeżeli to jest kotka i kiedyś będzie "stateczną kocicą " to imię Maria będzie do niej pasowało jak ulał ;))) I jeszcze jedno, to dobrze że w Waszym domu nawet pies z kotem żyją zgodnie ....Tylko pozazdrościć :)
pozdrawiam serdecznie pani X
asikus (gość) 25 czerwiec 2013
Słodkie zwierzątka :) A ja mam od niedzieli pod opieką owczarka mojego taty na bagatela - dwa tygodnie!! Dwoje dzieci + dwa duże psy i ja sama = mieszanka wybuchowa :))) Ale damy radę!
Amasja (gość) 25 czerwiec 2013
'Zielone oczy'-to jest argument optujący za Marią:) Ja mam takie więc może nazwiecie ją/go Aneta? Kocio jest słodki i śliczny, do zakochania:))) Niech się zdrowo chowa i koi nerwy mruczeniem.
Wiankowe sztuczne ognie oglądałam z balkonu.
Rabsztyn godny zobaczenia. Zwłaszcza teraz, gdy trochę go zagospodarowano:)))
Vinga-no przecież wiem, skąd to imię. Czytałam 'Sagę...'jednym tchem i z wypiekami na twarzy:)))
Czy po depilatorze nie wrastają Ci włoski? Bo mi tak się właśnie dzieje i nie mogę go używać:(
40 lat skończę za rok. Rany boskie! To już niedługo!
Pozdrawiam!
poczasie 26 czerwiec 2013
tak... jak jest kot to już nic nie będzie takie samo :) ha ha
wiem bo posiadam kota :)
kotki maja swoje drogi i swoje zachcianki :) hi... hi... to takie kochane psotniki :)
alistalka (gość) 26 czerwiec 2013
Uwielbiam koty! Wszystkie bez wyjątku. Wasz "Mruczek" jest perfekcyjnie piękny!
Z imieniem to różnie bywa. Od wieków mam w domu jakieś kocisko i taką sobie wypracowałam (w zamierzchłych, dziecięcych czasach) tradycję, że imię kot dostaje takie jakie było w kalendarzu w dniu jego narodzin, albo w dniu w którym zawitał do naszego domu. Tym sposobem miałam już: Celestynę, Cyryla, Ritę, czy Hipolita.

A teraz mamy... Amelię. :)
Pozdrawiam :)

P.S. Maria, brzmi nieźle :D
Taita (gość) 26 czerwiec 2013
Ja wiem! Ja wiem! To znaczy zdaje mi się, że wiem :) Czyżby "Saga o Ludziach Lodu"? :) Mam w domu wszystkie tomy, oczywiście połknęłam je niezwykle szybko. Wciągało jak tornado ;) Tak na marginesie, to pasuje mi ten cykl do Ciebie. Takie Twoje klimaty, Czarownico! :)

Miałam kiedyś dwa czarne kocury. Jeden chyba był pedałem ;) Bo charakter miał naprawdę "babski". Takie ciepłe kluchy, przytulasek z niego straszny był. Drugi bywał wrednawy, jak to kot ;) Teraz mamy tylko koty "dochodzące".

Chwilę mnie tu nie było, a tu kilka postów do przeczytania :) Dopiero dziś piszę, bo siedzę przed komputerem. Wczoraj odwiedziłam Twój blog przez internet w telefonie, ale czytanie go w wersji mobilnej to straszna udręka, bo tekst jest strasznie "rozjechany". A co dopiero mówić o komentowaniu...

Pozdrawiam serdecznie :)
pełnoletnia do Taity (gość) 28 czerwiec 2013
Oczywiście, że TAK!!! Zgadłaś :) I ja czytałam ja z wypiekami na twarzy i do tej pory lubię do niej wracać... Szkoda, ze nie mam wszystkich części w domu!!! Oj, taaak, to zdecydowanie moje klimaty :)))

Nasza kotka (?) nie jest niestety cała czarna... Ale dobre i to!

Co do internetu w telefonie to ja wciąż jestem trochę nieufna... Nie mam smartfona i nie wiem nawet czym to się je! ;) Oj, chyba zostaje nieco w tyle ale zdecydowanie wolę internet w wersji komputerowej ;)
Taita (gość) 28 czerwiec 2013
Ja też wolę w tradycyjnej wersji, ale trochę zabiegana jestem [w przenośni i dosłownie] i zdarza się, że nie mam tyle czasu na komputer, ile bym chciała mieć. Wtedy wyciągam telefon, wchodzę na dwa, trzy blogi i sprawa załatwiona.
Pełnoletnia (gość) 29 czerwiec 2013
Oj, ja tez nie mam tyle czasu ile bym chciała mieć... Ale nic mnie nie zmusi doczytania blogów na telefonie! Prawdziwy blogger CELEBRUJE takie rzeczy jak pisanie i odwiedzanie innych blogów ;)))
Dublinia (gość) 10 sierpień 2013
A ja sie wlasnie ciezko zastanawiam czy kota brac czy nie...
opole ortodoncja (gość) 04 czerwiec 2014
Pierwszorzędna strona!
Piotr (gość) 16 maj 2015
witam serdecznie

super wpis
Olek (gość) 16 maj 2015
witam serdecznie

miodzio stronka

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Wianki 2013 w Krakowie :)


Wianki 2013 nad Wisłą w Krakowie!!!

Do końca nie wierzyłam, że nam się uda. Po południu zaczeło się chmurzyć i nawet pokropił deszczyk... Zrezygnowana, wyciągnęłam kosiarkę i rozprawiłam się z większością trawska i chwastów na skarpie... Ale jednak potem znów wyszło słońce :))) Po szybkim przysznicu pod zimną wodą wsiedliśmy do auta i znaleźliśmy się magicznym Krakowie! 









Dużo się działo!
Był jarmark świętojański, konkurs na najpiękniejszy wianek i koncerty.
My jednak pojechaliśmy tam przede wszystkim na pokaz fajerwerków :-P
Dziś będzie więc mało tekstu, za to dużo zdjęć ;)))




























Ach, jak nam było tego trzeba!!! :)))

Po weekendzie w Krakowie teraz jesteśmy już na Skarpie i czeka mnie posprzątanie całego domku i przedarcie się przez ogród, a wierzcie mi - jest tego sporo! ;)
Trzymajcie kciuki, żeby udało mi się z tym uwinąć jak najszybciej ;)
Do dzieła!

alistalka (gość) 24 czerwiec 2013
Naprawdę magicznie!
Jak w bajce.
Dobrej bajce.

Pozdrowienia :)
leptir (gość) 24 czerwiec 2013
cudnie.... masz rację że takie wypady dodaja sił....i Liwka szczęśliwa :)
oby takich udanych dni było jak najwięcej :)
SKOMPLIKOWANAja 24 czerwiec 2013
Ktoś tu jest niezłym fotografem :)
ognista (gość) 24 czerwiec 2013
zajebiste te fajerrwerki
asior1122 24 czerwiec 2013
Zgadzam się, tym razem nie trzeba było niczego tworzyć :))) Zdjęcia fantastyczne i mówią wszystko co autorka chciała przekazać :)...Jak ja tęsknie za czasami kiedy właśnie w noc świętojańską zaczynały się prawdziwe wakacje :)))
pozdrawiam pani X
Magadalena88 (gość) 24 czerwiec 2013
Kocham fajerwerki :)) I Kraków także. Cieszę się, że weekend się udał :)
Pozdrawiam :*
żabka (gość) 25 czerwiec 2013
Magicznie...
piboha (gość) 25 czerwiec 2013
uwijaj sie powoli i delektuj i szanuj, nigdzie Ci nie spieszno :)
jak musicie tam miec bosko!
a winogron masz posadzony? a czeresnie???
pełnoletnia do Skomplikowanej (gość) 25 czerwiec 2013
Eee tam, mam taką funkcję w aparacie "fajerwerki", tylko naciskałam spust migawki i samo się robiło ;)
pełnoletnia do Pibohy (gość) 25 czerwiec 2013
Winogronu jeszcze nie... to znaczy jeden krzak jest na Skarpie, ale takiej porządnej hodowli jeszcze nie mam ;) Ale będzie! Mam jeżynę bezkolcową :) I aronię, maliny, porzeczki - drzewka owocowe musimy dopiero posadzić, jakaś tam śliwka i mirabelki są, ale będziemy zakładać mały sad, taki na swoje potrzeby ;) Za to własna sałata, rzodkiewki, truskawki, cebulka już są!!! :)
asikus (gość) 25 czerwiec 2013
Uwielbiam Kraków! A nie byłam w nim około 4 lat !! Pozdrówcie przy najbliższej okazji Smoka Wawelskiego od moich chłopców :))
Taita (gość) 26 czerwiec 2013
Może faktycznie tylko naciskałaś spust migawki, ale ja również napiszę, że zdjęcia są piękne! Kiedy je po raz pierwszy zobaczyłam, zrobiłam: wow! Naprawdę dobra robota :)
pełnoletnia do Taity (gość) 28 czerwiec 2013
Cieszę się bardzo, że zrobiłaś WOW :))) Mam naprawdę genialny aparat i tylko jemu należą się podziękowania :) Jakość fotek zaskoczyła nawet mnie i nie mogłam się zdecydować które tu umieścić, umieściłam więc prawie wszystkie, a co!
Taita (gość) 28 czerwiec 2013
Ja nie mam genialnego aparatu, za to bardzo dobrze znam ten dylemat: które zdjęcia wrzucić na bloga? Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ostatnio umieszczam ich coraz więcej. Po prostu nie umiem wybrać tylko KILKU. Zawsze kończy się na kilkunastu. Strasznie niezdecydowana jestem.

A tak na marginesie, to mogłabyś przypomnieć mi, jaki aparat masz :) Wiem, że pisałaś kiedyś o tym na blogu, cieszyłaś się ze swojej wymarzonej lustrzanki, ale to było tak dawno temu, że nie mam zielonego pojęcia, czy to Canon czy też Nikon. A już tym bardziej jaki to model i obiektyw.
Pełnoletnia (gość) 29 czerwiec 2013
Mam dwa aparaty. Jeden "dobry: jak go nazywam, hehe, Canon 1000D, to jest lustrzanka, jest genialny!!! Nim robię te lepszej jakości zdjęcia, natomiast fajerwerki robiłam zwykłym Sony Cybershot, który ma funkcję :fajerwerki:, nie chciało mi się nieść tej wielkiej krowy Canona na Rynek ;) No i jak sie okazuje, to była dobra decyzja! Acha, no i do Canona ma oczywiście dokupiony bardziej profesjonalny obiektyw ;)
Ciekawa jestem czym Ty fotografujesz?
Taita (gość) 29 czerwiec 2013
I wszystko jasne. Kurcze, nie powiedziałabym, że te fotki robiłaś zwykłą cyfrówką, wyglądają na prawdę super! Lustrzanka to fajna sprawa, ale każda jest przeważnie dość ciężka. A jak jeszcze dołożysz obiektyw, to już w ogóle...
Czasami dobrze jest mieć pod ręką mały, zgrabny aparat cyfrowy.

My mamy dwa aparaty Canona. Jeden stary jak świat, ale jeszcze się nie poddaje i można nim zrobić całkiem przyzwoite zdjęcia. Ma jednak strasznie mały wyświetlacz i nie lubię z niego korzystać. Drugi jest młodszy, cięższy, ale robi lepsze zdjęcia. Od dawna myślę o zmianie aparatu. najpierw napaliłam się na Canona EOS 600 D, ale teraz coraz bardziej skłaniam się w stronę Nikona. Ci, co go mają, bardzo zachwalają. Niektórzy twierdzą nawet, że już nigdy nie wrócą do aparatów innych firm.
Pełnoletnia (gość) 29 czerwiec 2013
Mała podręczna cyfrówka pod ręką to jest to! A nie ma lepszego kompaktu od Cybershota, wierz mi, bo miałam w rękach różne aparaty ale cybershot jest najlepszy! Zresztą zdjęcia świadczą same za siebie :)
Co do kwestii Canon czy Nikon... To dla mnie tylko Canon. Canona nawet nie trzeba reklamować, hihi ;) W TV pełno reklam Nikona... o czymś to świadczy, nie? Ja nie zmieniłabym swojego canonika na żaden inny, no chyba, że na lepszą wersję ;)

piątek, 21 czerwca 2013

Wielkie upały, głuche telefony i zapowiedź wycieczki :)


Po przemyśleniu, doszłam do wniosku, że macie rację - nie mam zamiaru dać się jakimś spamerom, każdy taki komentarz będę po prostu usuwać i może im się w końcu znudzi... Aż do skutku! :) Nie przestanę przecież robić tego, co tak bardzo kocham przez parę (eh, żeby tego było tylko parę...) głupich reklam! Nie opuszczę też tego miejsca, w którym jestem od (matko!!!) prawie 7 lat! Tak więc dalej mam zamiar czerpać wielką radość z pisania bloga, a Wy mnie w tym tylko utwierdziliście :))) Choć ostatnio ktoś nieźle mnie nastraszył... Ale od początku:

Od śmierci Wujka Gienka mama dostawała dziwne głuche, albo urywane telefony. Czasem były to tylko ze trzy, cztery sygnały, a gdy zdążyła odebrać połączenie od razu zostawało zrywane... Początkowo pomyślałam nawet, że to Wujek prosi o modlitwę... Ale trwało to już zbyt długo i powtarzało się prawie codziennie o mniej-więcej jednakowych porach. Najbardziej przeraziłam się, gdy pojechałyśmy z Liwką do mojej mamy na 2 dni, robić wielkie sprzątanie i w ciągu tych dni telefonów nie było... Dzwoniłam nawet do operatora, ale biling rozmów przychodzących można uzyskać tylko na podstawie wezwania prokuratora... No, zaczęłam się trochę bać, nie powiem, szczególnie, że mój tata został parę lat temu napadnięty na klatce, kiedy wracał do domu z banku z emeryturą... Po powrocie do domu weszłam na internet i wpisując hasło "głuche telefony" dowiedziałam się, że coś takiego często zdarza się podczas telemarketingu, kiedy do kontaktu z klientami używa się nagranych na maszynach wiadomości... a połączenia wykonuje się przez internet i stąd ich kiepska jakość. No i rzeczywiście, koniec końców dodzwonili się do mojej mamy z propozycją ubezpieczenia mieszkania, i to w tej samej porze, o której miewała te dziwne telefony.... Odmówiła i od tej pory, odpukać, jest spokój. I nawet tak sobie myślę, czy oni przypadkiem nie próbowali mojej mamy zastraszyć... Żeby wystraszona, ubezpieczyła mieszkanie...???

Wielkie upały nastały :))) 33 stopnie dzisiaj, normalnie w domu się pocę :) Liwcia w samej bluzeczce i majteczkach a po obiadku zaraz leciałyśmy do basenu - przed południem byśmy się tam chyba usmażyły! Woda była gorąca!!! Zgubiła mi się gdzieś przedłużka irlandzka do prądu, miałam robić koktajl z truskawek (od Leszka mamy 2 miednice, wczoraj zbieraliśmy!!!) a blender mam jeszcze z wtyczką irlandzką, no normalnie Alzheimer jakiś mnie dopada, wiem, że jej wczoraj używałam jak depilowałam nogi no i gdzie ja ją odłożyłam, no gdzie??? Bo na zwykłym miejscu jej nie ma! Diabeł ogonem nakrył... Ale w zamrażalce mam już zamrożonych dwadzieścia-parę woreczków z truskawkami, niech no tylko Tygrys mi jak najszybciej ten piekarnik kupuje, bo ja już chcę te wszystkie tarty z truskawkami robić!!! :)))

Przez chwilę miałam wrażenie, że mój blog umrze śmiercią naturalną... Adam Poeta napisał pożegnalną notkę, popłakałam się. Tyle bliskich mi osób ostatnio z blogów odeszło... Mogłam nie pisać o tych przykrych rzeczach, nie blokować bloga, ale takie jest życie... Robiłam to, co czułam. Ale nie potrafię tak po prostu opuścić tego miejsca ani przestać pisać. Wciąż sprawia mi to dosłownie niewyobrażalną rozkosz ;))) No, lubię po prostu i już!!!

No i na koniec sukces dnia! Od pogrzebu wujka nie wiedzieliśmy się co się dzieję z ciocią... Wiemy, że sama wymaga już niejakiej opieki, że chyba będzie miała to samo co tata... Telefony w obu jej domach nie odpowiadają :( Napisałam smsa na numer komórki Ś.P. Wujka Gienka i oddzwoniła jedna pani - sąsiadka cioci z Klucz i mówi, że Ciocia Marysia jest w Kluczach i bardzo by się ucieszyła jakbyśmy ją odwiedzili, bo mało kto ja odwiedza :((( Masakra... No i jedziemy z mamą i Liwką w przyszłym tygodniu :) Będzie wycieczka, tam niedaleko Olkusza są zarąbiste ruiny zamku!!! Zamek w Rabsztynie :))) Widziałyśmy go przelotnie jak pogubiłyśmy z mamą trochę drogę w drodze na pogrzeb... Więc w przyszłym tygodniu wielka wyprawa!



Fotki z netu:







PS: A Tygrys napuszczał do domu całe chmary komarów i teraz poluje na nie z zapalniczką i dezodorantem w ręku wydając z siebie za każdym razem, kiedy przypali jednego uradowane "hihihi" i sprawia mu to niesamowitą frajdę! Założę się, że wszystkich krwiożerczych bestii i tak na pewno na pewno nie wybije i jutro będę cała w czerwone kropki, jakbym już nie była! Ale te małe france na pewno znajdą jeszcze kawałki wolnego pomiędzy moimi bąblami i jutro będę jednym, wielkim, chodzącym bąblem, unoszącym się jak dmuchana bańka na powierzchni naszego basenu... ;)))
     







uczuciowesmaki 22 czerwiec 2013
Zaraz zaraz, depilowałaś nogę a drugą hodujesz? ;-)))))))))))))))))))
Tych facetów co rąbią drewno jest coraz mniej chyba, że skoczysz do lasu obczaić ich na wycince ale w sumie Twoje upodobania są wynikiem zdrowej kobiecości, czego gratuluję i pozdrawiam słonecznie :-)
pełnoletnia (gość) 22 czerwiec 2013
Ale przecież napisałam, że depilowałam nogi a nie nogę :))) Ale zdanie jest trochę zakręcone więc można było się pogubić ;)
leptir (gość) 22 czerwiec 2013
no i o to chodzi, aby pisanie sprawiało przede wszystkim tobie frajdę , a nam czytelnikom radośc....
7 lat to szmat czasu, i szkoda byłoby to zaprzepaścic....
telefony głuche są często , tam też są i trolle i spamerzy....
ja nie odbieram telefonów kiedy nie widze numeru dzwoniącego ...i tyle
coraz więcej bałaganu w naszym świecie więc takie przyjazne blogi są miłą odskocznią od tego wszystkiego.
Czekam na relację z wycieczki...
a na komary chyba nie ma rady, :(((
a jak tam Pająk ?
serdeczności
nakrancunieba 22 czerwiec 2013
Witaj :)
Nie zmierzam odchodzić, tylko z czasem u mnie kiepsko. Codzienne wizyty u babci, dzieci, dom i praca i tak jakoś wieczorem padam :)
Poza tym od kilku dni nie moge umieścić ani jednej notki. Moge wpisać temat natomiast gdy chce wpisać w treści cokolwiek, nie daje rady. Normalnie koszmar. Napisałam juz do administratora ale jakoś cisza w eterze. Dam im jeszcze tydzień i najwyżej wtedy coś pomyślę.
Opuszczac tego miejsca nie zamierzam, mimo że go od pewnego czasu zaniedbuję strasznie :(
Pozdrawiam :)
alistalka (gość) 22 czerwiec 2013
Najpierw o spamie. No, nieroztropnie byłoby likwidować blog tylko z powodu paru komentarzy... :) Do niedawna też miałam spory problem z wklejanymi reklamami, ale ODPUKAĆ, od jakiegoś czasu jest spokój. Wiem, że to głupie, ale wiesz od kiedy im się przestało u mnie podobać? Otóż wyobraź sobie, że od momentu, gdy zmieniałam wygląd bloga i na jeden stronie mam nie więcej niż 2-3 notki.

Rabsztyn...
Byłam wieki temu! Jeszcze nie było tam tego mostku i wszystko zwiedzało się "na dziko". :) Wspomnienia bezcenne! :)

Co do komarów, to w tym roku jakaś posucha... Za to po raz pierwszy mamy nalot... czarnych dużych żuków, które przez dzień kryją się w kątach, a nocą harcują po domu. Nigdy ich u nas nie było!
Cóż, to kolejny dowód na to, że to dziwny rok... ;)

Pozdrowienia!!!
piba (gość) 23 czerwiec 2013
Zdecydowanie lubię tytuły Twoich notek :) Jasne, konkretne, rzeczowe :)
I jak zwykle lekko i szybko sie Ciebie czyta :) A to jest niebywałą zaletą blogowania, i jeszcze potrafisz to co niektórym z trudnością przychodzi, narzekać nie-narzekajac. Nie w tej notce tylko w ogole. Ognista też tak ma, nawet jak klnie i narzeka i pluje na cały zły świat to wychodzisz od niej z bananem na gębie.
Na pomysł o tej tercję z truskawkami aż mi włosy dęba stanęły, do jasnej cholery czemu ja jeszcze takiej nie zrobilam?! Normalnie z księżyca spadkam! Pisze z tel, w cholerę ro niewygodne.. chyba będę musiała sobie sprawić jakiegoś tableta, zdecydowanie tak ! :)
asior1122 23 czerwiec 2013
Cudze chwalicie ,swego nie znacie , sami nie wiecie co posiadacie :)))
No piękne te ruiny ,działają na moją wyobraźnię :)) Zapewne wycieczka Wam się uda :) Co do komarów ? W tym roku wyjątkowo spokojnie...może dlatego że od zeszłego roku mamy specjalne moskitiery na oknach.Czasami któremuś uda się prześliznąć ale pan Y nie spocznie dopóki go nie ukatrupi :)))
I jeszcze słówko o głuchych telefonach...100 lat temu pracowałam w call center i nie stosowaliśmy takich praktyk o których piszesz...Ja wierzę w różne znaki jak również o prośby w taki czy inny sposób o modlitwę naszych bliskich po drugiej stronie....:)
Pozdrawiam niedzielnie :)
pani X
edex80 23 czerwiec 2013
Witam,
z tymi telefonami, to można faktycznie było dostać zawał. Ja bym padła. Ale na szczęście sprawa zażegnana.
Upał i upadł... tragedia. Myśmy w piątek mieli 49 na słońcu. AFRICA AFRICA :d
Pozdrawiam.
ognista (gość) 23 czerwiec 2013
haha z zapalniczką i dezodorantem;))) jakbym o sobie czytała;)))) by tylko chaupy nie spaliłl)

zazdrazczam besenika.

kiedyś lata temu też głuche telefony miałam. i okazałó się że byłam w niebezieczeństwie...ktoś gdzieś mnie wyptarzyć, sledziłpotem zdobył nr telefnu i nękał. zaczeło się nachodzenie. dopiero mona matka trafiła na jego adres - pofatygowała się tam i...okazało się że mieszka niedaleko...jest psychiczny i "lubi młode dziewczyny wyp[atruje je i łazi za mini. nie wiem jakim cudem mi krzywdy nie zrobił. bałam się strasznie wtedy - miałam 17 lat. oprócz mnie nękał parę moich koleżanek.

życie jest brutalne i dowala. tych super szczęśliwych chwil jak na lekarzstwo cały czas trzeba zmagaćsię z czymś;)))

pisz pisze te noty nawwet jak źle jest to choćfoty ze skarpy daj. bez twojego pisania zaglądanie i blogowanie nie ma sensu.
Taita (gość) 26 czerwiec 2013
Ale czadowy zamek! W Polsce jest tyle pięknych warowni, chciałabym zobaczyć chociaż część z nich. Malbork od dawna mi się marzy.

Tegoroczne lato jest dużo ładniejsze. Też mieliśmy falę upałów [dzięki Bogu nie 33 stopnie], ale tak około 28-29. Potem było parę chłodniejszych dni, ale teraz znowu prawie po 20-22 stopnie każdego dnia. Jak dla mnie to dużo. Tu jest jednak zupełnie inna wilgotność powietrza, a temperatura rzeczywista jest przecież czasami niższa niż ta odczuwalna.
Pełnoletnia do Taity (gość) 28 czerwiec 2013
WOW, 28 stopni w Irlandii to było COŚ! Pamiętam takie albo prawie takie same upały w czerwcu 2009, kiedy jeszcze byłam w ciąży :) Przez 2 dni wylegiwałam się na kocyku pod drzewkiem niedaleko naszego domu... ach, te wspomnienia! Czyli pogodę macie nienajgorszą! Super!
Ale kochana jakie "dzięki Bogu nie 33 stopnie"??? U nas dzięki Bogu były i 34 i czekam z wielką niecierpliwością na powtórkę!!! :)))

Masz rację, w Polsce tez jest masa starych zamczysk i warowni - przed nami szlak Orlich Gniazd :)))
Taita (gość) 28 czerwiec 2013
Mamy sporo podobieństw [w końcu siostry Wodniczki], ale w co najmniej jednym się zupełnie różnimy: NIENAWIDZĘ upałów. Takie temperatury to nie dla mnie. Lubię ciepło, ale nie skwar. Upał mnie rozleniwia i generalnie nie chce mi się wtedy żyć. Najchętniej przesiedziałabym wtedy cały dzień w klimatyzowanym aucie.

PS. Zapraszam częściej na mojego bloga. Bo coś mi się wydaje, że baaardzo rzadko u mnie bywasz. Chyba wcale Ci tak nie tęskno za Irlandią ;)
pełnoletnia (gość) 29 czerwiec 2013
Wcale nie! Bywam, bywam, naprawdę! Ostatnio miałam dołek psychiczny i w ogóle mało komentowałam... A tak szczerze, to dodałaś już którąś tam z rzędy opowieść o pobycie w Szwajcarii... a gdzie tu Irlandia? ;) Poprawię się obiecuję :))) Do Irlandii nie tęsknię... Bardziej tęsknię do chwil tam spędzonych, do chwil kiedy Liwcia była jeszcze mała, po prostu taki sentyment... Nawet w jednej sekundzie nie żałowałam powrotu do Polski... Ostatnio ogólnie opuściłam się bardzo z komentowaniem innych blogów, mam coraz mniej czasu, ale staram się naprawdę się staram!
Taita (gość) 29 czerwiec 2013
Ach, te kobiety i ich zmienna natura ;) Nie sądziłam, że tak szybko wyrzucisz ten kraj z serca ;)

Oj tam, oj tam :) Szwajcaria to tylko dodatek. Nie piszę o niej cały czas, tylko przeplatam z notkami o wyspie :) Jak piszę tylko o Irlandii, to narzekasz, że cały czas posty podróżnicze ;)

Mam nadzieję, że na dobre wydostałaś się z dołka. Omijaj je szerokim łukiem. I błagam Cię, nie samobiczuj się myślami o tym, że niby źle postąpiłaś oddając tatę.
Alicja (gość) 09 lipiec 2013
już chyba lepiej co? życiu nie ma co się za długo dołować, naprawdę nie ma to sensu

Spam...


Czy u was też wchodzi tyle spamu? Nie mam pojęcia kto tak upodobał sobie mojego bloga... ale 2 na 3 komentarze w tej chwili to spam :( Na początku jeszcze nie było tego tak dużo, ale teraz to już jest jakaś masakra, wkurzyłam się i każdy taki komentarz po prostu usuwam. Jeśli to nie pomoże, będę musiała włączyć opcję komentowania po zalogowaniu, chociaż bardzo nie chcę tego robić, bo nie wszystkie osoby komentujące mają konto na Interii... A może po prostu przeniosę się w inne miejsce ;)



asior1122 21 czerwiec 2013
Nie strasz ,nie strasz z tą przeprowadzką....U mnie spokój jest ale Twój blog jest od kilku lat ,jest nim duże zainteresowanie i może dlatego to Ciebie wybierają...zawsze można takie rzeczy kasować :))
pozdrawiam z upalnej północy uff jak gorąco :)
pani X













leptir (gość) 21 czerwiec 2013
spamu wszędzie pełno, ja włączyłam moderowanie... a z zalożeniem konta na Interii nie ma problemu, ja abym mogła komentowac swoje zaprzyjaźnione blogi pozakładałam wszędzie konta...tylko po to...
więc uważam że to nie problem....
a przenosić sie nie musisz, masz tu slicznego wypieszczonego bloga :)
wywalaj te spamy i tyle aż się im sprzykrzy... tego wszędzie pełno , i w poczcie i w blogach....
buziaki :)
lubie do ciebie zaglądac.... pieknie i naturalnie piszesz o swoich problemach, masz cudowne zdjęcia ...
więc chcę się dalej tym delektować :)
nakrancunieba 21 czerwiec 2013
Ja od pewnego czasu jestem bardziej nieobecna, więc mnie ten problem jeszcze nie dotknał. Myślę że to znów jakiejś osobie się nudzi.
Nie wiem czy pamiętasz jak chyba rok temu tez znudzona mamuśka szalała. Po jakimś czasie jej się znudziło. Miejmy nadzieje że itym razem też tak bedzie.
Pozdrawiam :)
Ajka (gość) 21 czerwiec 2013
hej, ale tu u Ciebie ladnie. :) Sluchaj na spam nie ma mocnych. Jedyne co mozesz zrobic to moderowac komantarze i przeczekac "zainteresowanie"
Ewentualnie zabanowc jakos spamowicza ale nie wiem czy interia ma taka opcje. Generalnie nie idz na wojne ze spamem bo to jest zamkniete kolo. Jedyna metoda to ignorowac i kasowac.
uczuciowesmaki 21 czerwiec 2013
Niestety taki jest urok netu. Anonimowość powoduje, ze grasuje tu sporo osób niezrównoważonych albo po prostu zwykłych debilnych trolli. Nie ma co się irytować tylko wywalać konsekwentnie i nigdy nie odpowiadać na takie wpisy. Jak wywalisz takie komenty po raz kolejny to dadzą spokój.
Pozdrawiam i cierpliwości życzę :-)
piboha (gość) 21 czerwiec 2013
a ja mam to w nosie :)
choc jak sie zrobi uciazliwe, to tak jak piszesz opcja komentowania po zalogowaniu bedzie miała sens, chocby na miesiac lub dwa.

jak dobrze za to mi sie czyta Twoje komentarze u mnie :)))))))))))
normalnie... zacytuje Dori z "nemo" ; bo z Tobą... jest jak w domu!!! :):):)

jak tata? a przede wszystkim jak mama i Ty?

wtorek, 18 czerwca 2013

Blogowe zaległości i niebieskie krzesełko.





Sekunda wolnego. Zachmurzyło się właśnie i chyba będzie padać... Nie mam nic przeciwko (byle tylko chwilowemu!) ochłodzeniu po tak niesamowitym upale i może w końcu wykiełkuje nam ta trawa, którą posialiśmy właśnie po raz TRZECI (!), jakoś nie chce nam ona rosnąć na tym naszym ugorze! Jezu, jak ja tęskniłam za taką pogodą!!! Prawie dokładnie rok temu (klik) siedziałam w Irlandii i wkurzałam się na pogodę, która oscylowała tak w okolicach 14 stopni, a w Polsce wszyscy plawili się w upałach :/ Wiedziałam już wtedy, że nigdy więcej nie wypowiem choć słowa skargi na upał, skwar, żar lejący się z nieba, co więcej: korzystam z prawie każdej nadarzającej się okazji aby wyjść na słońce. Wszyscy siadają w cieniu - ja w słońcu, wszyscy narzekają na upały - ja siedzę cicho :)))





Zrobiło się naprawdę ciemno! Jeśli zacznie się burza, wyłączam laptopa, cóż - uroki mieszkania na wsi ;)))) Ale spróbuję chociaż parę akapitów napisać :) Wolnego czasu wciąż brak i raczej już się to nie zmieni, a na jesieni będzie pewnie jeszcze gorzej...  Tę notkę będę pewnie pisała przez parę dni, dzięki Bogu chociaż fotki mam poobrabiane, a to już coś ;) Bardzo często jeździmy z mamą do taty... Pierwsze wizyty były naprawdę bardzo, bardzo trudne (chyba dla nas)... ale z każdymi odwiedzinami jest coraz lepiej, ostatnio tata nawet sam pił ze szklanki! Co jest naprawdę wielkim sukcesem, bo poprzednio poiliśmy go strzykawką... Wmusiłam w niego trzy kubki napojów, karmiłam, Liwka ze mną była i wytrzymała 2.5h! Nie jestem za zabieraniem dzieci w takie miejsca, ale żadna tragedia jej się nie dzieje, a kompletnie nie miałam z kim jej zostawić. Nie jestem za tym, żeby przed dziećmi ukrywać takie rzeczy jak śmierć, czy choroby - są one nieodłączną częścią naszego życia i lepiej dziecko przygotować na strapienia tego świata... Paradoksalnie, więcej z tatą przebywam sam na sam, więcej do niego mówię, choć nie wiem czy rozumie, niż zanim trafił do ośrodka... Książka Whartona bardzo w tym wszystkim mi pomaga, jestem w połowie, choć czytam w każdej wolnej chwili to jednak są one w tej chwili dla mnie rzadkością :( Ze dwa razy w tygodniu jadę po mamę do Krakowa, zawożę ją do taty, siedzimy u niego, a potem odwożę ją do domu... Mama nie chce nocować u nas, choć do ośrodka mamy znacznie bliżej, zawsze źle czuła się u kogoś i choć to trochę przykre, to znam ją już tyle lat i wiem, że już się to nie zmieni... Ogród mi zarósł i powoli się przez niego przedzieram, przy okazji próbując coś zaprojektować... Za domem mamy z 15 arów gołej, obsianej trawą ziemi  i wiem, że tak dłużej być nie może, trzeba porobić jakieś ścieżki, zarośla, żywopłociki z bukszpanu, marzy mi się szpaler z róży pomarszczonej, wielkie trawy ozdobne i prawdziwy warzywnik :) I drzewa, drzewa, drzewa! - jedyne czego na tej działce mi brakowało to obecność starych drzew, bo dom postawiliśmy na polu z żytem ;)




Obawiam się, że ta notka będzie naprawdę masakrycznie długa, ale co zrobić: tak długo nie pisałam, że w głowie nazbierało się tego od cholery ;) I działo się też dużo! Chyba właśnie dlatego, że życie pokazało mi się ostatnio z najpodlejszej strony,  tak bardzo stały się dla mnie ważne te ulotne chwile radości, gdy człowiek zapomina o problemach i słucha szczerego dziecięcego śmiechu :) I tak byliśmy z Liwką na zaległej wycieczce w Zoo, gdzie chciała zobaczyć foki, i na festynie w naszej parafii, gdzie były zamki do skakania, a przed tarasem mamy rozłożony basen, w którym pławimy się gdy tylko przyjdzie nam na to ochota :) Nie zamierzam odmawiać sobie tych prostych przyjemności, gdy nie wiadomo czy za 20-30 lat będę w ogóle wiedzieć jak się nazywam...




Przejrzałam to co napisałam i stwierdziłam, że chyba już wystarczy ;) Zostawiam Wam fotki naszego tarasu (znów!), na którym stoi teraz stare niebieskie krzesełko jeszcze z czasów mojego dzieciństwa. Sama malowałam je na niebiesko, miałam też bardzo podobną biblioteczkę w swoim pokoju w Krakowie... Do tej pory strasznie podobają mi się takie meble a la vintage i nawet myślę, czy by nie kupić jakichś staroci i ich przemalować ;) Ale to tylko kiedy znajdę już pracę i będę miała stałe źródło dochodu. Czyli już niedługo, mam nadzieję ;)

******

22:01
Wróciłam jeszcze co by dodać historię o dwóch psach, która ostatnio krąży po necie.
Znalazłam ją na profilu Ewy Chodakowskiej na FB i zamieszczam ku pamięci, bo mówi o czymś w co bardzo mocno wierzę!!!

"Jest to opowieść o dwóch psach, które zostały wpuszczone do jednego pokoju - jeden pies radośnie machający ogonem, a drugi z naprężonym ogonem i nastroszoną ze złości sierścią..

Na wszystkich ścianach pokoju wisiały lustra ..

Szczęśliwy pies podskakiwał radośnie, widząc setki wesołych psów patrzących na niego, podczas gdy wściekły pies, spotykając się z odbiciem złych psów, zaczął warczeć agresywnie i szczekać ..

No tak..


To, co widzimy w świecie .. w drugim człowieku.. jest odzwierciedleniem nas samych!!!"


Za oknem błyska niesamowicie i zaczyna grzmieć, idzie burza, jak nam znowu nie pozrywa linii z prądem, poodwiedzam Was jutro bądź pojutrze, bo jutro zdaje się jadę do Tatusia.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie :)





asior1122 18 czerwiec 2013
Ach te uroki życia na wsi....przyjdzie dzień, że postawimy gdzieś na Mazurach albo Kaszubach dom z bali..Marzy mi się drewniany dom ..Marzenia dobrze je mieć..Cudnie u Ciebie :)) Tak romantycznie i odprężająco...a teraz naprawdę takie odprężenie na łonie natury by mi się przydało...Miało być o Tobie a ja ciągle o sobie...:) Uwielbiam oglądać Twoje zdjęcia ,ten bajkowy świat w kolorach tęczy zatrzymany na zawsze....
Pozdrawiam serdecznie pani X
Magadalena88 (gość) 18 czerwiec 2013
jest 22:30 i idzie kolejna burza. Z niesamowicie pięknymi wyładowaniami. na szczęście w chmurach. Przed dwoma godzinami prało niesamowicie. na szczęście byłam w pracy, a tam nie słychać. ale gdy już się uspokoiło i jechałam do domu to na drodze za sklepem leżał konar. Nawet mi do głowy nie przyszło żeby się zatrzymać i przesuwać. Przejechałam po nim. tak po prostu. Nie był duży :))

Ale że u was jest cudownie.... A niebieskie krzesło? Niesamowite..... Magiczne.... Bajeczne.... Mieliśmy także takie w dzieciństwie, które dziadziu robił, ale już dawno ich nie ma....


I także przymierzamy się do kupna basenu, dla Krzysia :) My nogi też zamoczymy :)
3maj się kochana :*
Wędrowiec (gość) 19 czerwiec 2013
Kiedy Wędrowiec zmierzał w zeszłym roku nad Morze do Gdańska,to wiele razy grzmiało...błyskało...lało...w pobliżu przechodziły nawałnice,ale Wędrowiec wciąż po takim czymś siadał na Syna Rumaka i cwałował ku Naszemu Morzu...Oj to były przeżycia...przystanki autobusowe były schronieniem...dziś Wędrowiec siedzi na miejscu..czytaj...cztery litery i go niesie w marzeniach...ale co tam...kiedy czytałem Twoja notkę to oczywiście oczami wyobraźni byłem na Skarpie a jako jeden chyba z blogowiska byłem na SKARPIE to wiem jak jest tam cudnie,a trawa kiedyś wyrośnie,a i wszystko będzie pięknie,mieszkacie tam kilka miesięcy-życie przed Wami...Pamiętaj Pełnoletnia...życie jest piękne a Skarpa prześliczna...A ta przypowieść o Psach jest na czasie....Pozdrawia Wędrowiec cichym marzeniem co w sercu nosi...
ognista (gość) 20 czerwiec 2013
to krzes3ełko...te lamion...piekne po prostu. i podoba mi się sposów w jaki zostało pomalowane to krzesełko;) tak jakbym było stare i stało tam od lat;)))))

u mnie to samo zawsze jak jest burza wyłączam wszywstko mimo ze mieszkam w mieścei raz jak mi w czasie burzy korki wypierdoliło, spaliło zasilacz od dekodera i konwerter od anteny satelitarnej to dziękuję bardzo.
alistalka (gość) 21 czerwiec 2013
"Dotykiem koloruję na niebiesko,
zamieni się czarne na róż...",
to słowa, które mi się w głowie rozśpiewały piosenką Eneja, gdy zobaczyłam Twoje niebieskie krzesełko. :)

Zobaczysz, "zamieni się czarne na róż"! Jeszcze nie wiem kiedy, ale tak się stanie.
Musi się stać! :)

Na dzisiejsze popołudnie zapowiedziano "pomarańcze z nieba". Mam nadzieję, że prognozy się mylą...
Pozdrawiam upalnie! :)
Maria1955 21 czerwiec 2013
Witam i ślicznie dziękuję za gratulacje i miłe słowa komentarza:))))
Dzieci trzeba oswajać z chorobami i śmiercią... nie unikną styczności z tym...
Ślicznie masz na tym tarasie, fotki cudowne... ach... jakbym ja chciała mieszkać na wsi...:)))))
Pozdrawiam z miasta i słoneczne uśmiechy zostawiam :))))))))))))
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...