wtorek, 11 kwietnia 2017

Retrospekcja - działka w K., mój mały raj na ziemi...

Bardzo chciałabym pokazać Wam kawałek ogrodu na Skarpie :) Czekam aż rozkwitnie wiśnia piłkowana, tymczasem zrobiło się zimno i deszczowo i obawiam się, że zanim zrobi się pogoda na zdjęcia, wiśnia zdąży już przekwitnąć :/ Szczególnie, że nawet na Święta nie zapowiadają rewelacyjnej pogody...

Nic to :) Mam w zanadrzu inną notkę, planowaną od dawien dawna. A kiedy postanowiłam ją w końcu dziś wieczorem napisać, do biura weszła prze-wesoła, prosta kobieta, rodem z głębokiej wsi, ale tak wesoła i zaangażowana w roznoszenie listów, że wywołała uśmiech na twarzy każdego :) A uśmiech na twarzy każdego w naszym biurze nieczęsto się zdarza ;) Zazwyczaj to taka atmosfera tajemniczości i grozy się sączy z ekranów laptopów, hehe, a nasz manager pilnuje, dozoruje i nawet przestrasza.... ;) niczym sędzina Wesołowska, co zresztą zostało uwiecznione w karykaturze namalowanej przez naszą uroczą sekretarkę ;))) czy jest tak naprawdę? O to należałoby zapytać Karola, który dostaje od chińskiego najemcy maile typu: "Ja płacić w poniedziałek. Ty być szczęśliwy?", albo mnie, chwilę po obejrzeniu przeze mnie zdjęć z luksusowego apartamentu na Marinie, w którym najemcy zamontowali sobie drewnianą zagrodę przebiegającą przez środek salonu ;) No comments. Ale nie o tym miało być :) Wejście tej wesołej, wiejskiej babeczki w jakiś sposób utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinnam właśnie dzisiaj tą notkę napisać. Na zasadzie "Wszechświat gada, słuchaj wszechświata", bo ja mam wielki sentyment do takich ludzi i takich ludzi tam właśnie pokochałam...

Nie rozgraniczam ludzi na tych ze wsi i miastowych. W dobie TV, internetu, dojeżdżania do pracy w mieście te różnice zanikają, choć jeszcze zdarzają się wyjątki jak ta pani z listami, oczywiście. Czego najbardziej zazdroszczę ludziom ze wsi? Tego spokoju. Życia w rytmie pór przyrody. Głębokiej mądrości, ale takiej życiowej, nie wyssanej z książek akademickich. Darzę takich ludzi wielkim szacunkiem, bo życie z gospodarki to ciężki kawałek chleba. A działka w K. na zawsze pozostanie moim azylem i choć teraz opuszczona, zarośnięta i w uśpieniu, to mam przeczucie, że przyda się jeszcze i to bardzo, w przyszłości :)

Zbierałam się do tej notki parę dni. Wyciągnęłam stare zdjęcia z otchłani komputera, obrobiłam delikatnie i nieraz łezka się w oku zakręciła. Nie tylko z powodu opuszczonej działki. Nie tylko z powodu minionych, zajebistych czasów, kiedy działka w K. była dla mnie, mieszczucha, wytchnieniem, ukochaną oazą i schronieniem... Miejscem spotkań z przyjaciółmi i pierwszą miłością... Ale też dlatego, że na zdjęciach jest mój Tata, który sam domek w K. zbudował. Wtedy nie doceniałam tego aż tak bardzo... Wiadomo, cieszyłam się, byłam dumna z taty. Ale teraz kiedy dochodzi do mnie ogrom włożonej pracy, uginają się pode mną kolana. I tak bardzo żałuję, że już Go nie ma... 14 kwietnia miną 3 lata od Jego śmierci...

Tak więc ostrzegam: utoniecie dosłownie w tym morzu zdjęć sprzed dziesięciu lat, ponieważ dodałam absolutnie wszystkie, jakie mam z cyfrzaka (dużo jeszcze zdjęć jest w postaci odbitek wychowywanych metodą tradycyjną), ale niektóre mogą Was rozbawić, szczególnie zdjęcie mojego psa spoczywającego na ławeczce przy szklaneczce z herbatką ;)



 Pamiętam, jak razem z tatą sadziliśmy tego srebrnego świerka... teraz jest wysoki aż do nieba.


Rodzice ❤ ❤ ❤ 


 Zdjęcie tych gałązek znalazło się w naszym zaproszeniu ślubnym, gdzie prosiliśmy gości  o przynoszenie sadzonek iglaków zamiast kwiatów ;)


 Jedna z ważniejszych postaci, mój pies Ufo :) Ufka nazywana była rudą wredną zdzirą ponieważ nie tolerowała nikogo innego oprócz mnie i mamy. I taty.... czasami ;) Nie tolerowała nawet innych psów. 
Tata nie chciał psa. Mama przyniosła go jak miałam 16 lat i tata przez 3 dni chodził obrażony. W końcu kiedyś, gdy bawiłam się z psem na balkonie, przyszedł i powiedział: "Nawet ładny ten pies". I niedługo później już chodził kupować psu psie przysmaki na Placu Imbramowskim ;))


 Stokrotki, które wyrosły w trawie i trzeba było omijać je przy koszeniu :)


 Jodła koreańska. Targałam ją ze szkółki na piechotę przez pół Krakowa kiedy jeszcze dziecięciem w donicy była. Przesadziliśmy ją na Skarpę, ale się nie przyjęła :( 
Pisałam o tym chabaziu tu :)

Świętej pamięci chabaź R.I.P.  

 


 Białe kwiatki, które kocham i zdobyłam ponownie od kuzyna z K. :)


 Świerk biały "Conica".


 Obiecany piesek przy herbatce ;)


Siewki tuj pod brzózkami - bo ja od zawsze zapędy szkółkarskie miałam ;)


 Te kwiaty też mam teraz na Skarpie...


Domek, który Tata zbudował sam własnymi rękoma...  W środku była kuchnia i sypialnia i mały ganek. Na górze mały strych, moja sypialnia :) Najszczęśliwsze chwile mojej młodości i dzieciństwa....

Ulubiony kolor iglaków :) Dawno temu porobiłam sadzonki i dzięki temu mam teraz takie krzewy na Skarpie :) 


Kosaćce :) 



Fiolet, fiolet i jeszcze raz fiolet. Widocznie od zawsze tak miałam :) 



Wygrzewamy stare kosteczki na słońcu :) Ufka miała tutaj jakieś 10-11 lat.
Mój wujek pieszczotliwie mawiał na nią "Ufinka".




Tata ze swoją miną... Przed nią klękały narody... Ale równie dobrze w następnej sekundzie mógł się uśmiechnąć.



Jedno z moich ulubionych zdjęć :) Rodzice :) Mama z pomidorkiem ;) W tle wąwóz prowadzący do moich kuzynów i jeszcze dalej nad staw... i pod dom Michała :)
Cisza, spokój, przy płocie jedynie polna droga... Czasem tylko jakiś traktor przejechał, albo Śliwińska krowy przegnała....





Już wtedy podobały mi się trawy ozdobne i mieliśmy kostrzewę: nie wiedziałam jednak że trzeba je przycinać ;)



Orzech. Nie wiem jak u Was, ale u nas w Małopolsce na każdym podwórku musi być orzech J Nie ma podwórka bez orzecha. Na Skarpie też już jeden rośnie.





Tą wierzbę wsadził Tygrys. Po prostu zerwał gdzieś gałązkę i wetknął w ziemię. Teraz jest wielkim drzewskiem i zakrywa pół domku – za każdym razem musimy ją obcinać. Co by tradycji stało się zadość, trzeba sadzonkę zasadzić na Skarpie :)







Wielkim plusem działki w K. było to, że kiedy ją kupiliśmy były na niej już stare drzewa. U nas na Skarpie było gołe pole, więc stratujemy od zera. I nie ma nawet na czym Liwce domku na drzewie zrobić….

5 komentarzy:

  1. Wyruszyłam się... piękne miejsce :*
    Ja wczoraj też wspominałam tatę...
    Wysłałam kartkę, ale nie mogłam znaleźć nasion kwiatów. Poszukam dokładniej i wyślę bo jest jeszcze czas żeby je posadzić:)
    Pozdrawiam! Cudownego dnia życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia, piękna notka:) taka...świąteczna i wzruszająca:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka jesteś do Mamy podobna!
    Piękne wspomnienia, śliczna działka, taka hojna i dorodna, kolorowa i pachnaca, bzycząca i szumiąca. Istny Raj albo skrawek Nieba.
    Czy to Kamionka?

    OdpowiedzUsuń
  4. no pięknie tam, pięknie :) i te irysy... też je lubię,ale tylko w ichnych niebieskościach :) wesołego po świętach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem wspominam dawne dni i podobnie jak Ty myślę o tym co robił kiedyś Tata, czy Mama... Zdjęcia wywołują piękne wspomnienia. Przenoszą na chwilę w dawne dni

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. To inspiruje! :-*

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...