Dzień dobry wszystkim.
Piszę wszystkim, choć nie wiem tak naprawdę czy jest jeszcze do kogo ;)
Blog skasowałam w sierpniu i niedługo miał zniknąć w czeluściach kosmosu. Skasowane blogi na bloggerze można przywrócić jeszcze przez 3 miesiące i niedługo właśnie te 3 miesiące miały minąć. Byłam pewna, że nigdy go nie przywrócę, zniknie, a ja do blogowania nie wrócę przez długie lata. Może na emeryturze ;) Jak czas będę miała ;))) Nigdy, nigdy, PRZENIGDY nie sądziłam, że tak po prostu skasuję bloga, ale właśnie tak zrobiłam. A wczoraj postanowiłam, że jednak nie mogę pozwolić mu zginąć... To prawda, że wszystko może zmienić się w jeden dzień, w jedną sekundę nawet i tak właśnie się w tym okresie stało. Postanowiłam odmienić o 180 stopni swoje życie i dotarło do mnie co tak naprawdę jest ważne. Inne rzeczy stały się mało znaczące albo w ogóle przestały się liczyć. Dlatego skasowałam blog, nie chciałam wracać do tego co było przedtem, jaka ja byłam przedtem i choć wcale jeszcze nie jest idealnie i wiele pracy jeszcze przede mną to widzę jakie ta praca daje rezultaty i niesamowitą daje mi satysfakcję. Dla niektórych osób pewnie niektóre rzeczy są od razu oczywiste, inni muszą pewne rzeczy zrozumieć. Ja mam wielkie szczęście, że to co ważne nareszcie do mnie dotarło :) Moją zmorą i zarazem błogosławieństwem jest fakt, że zawsze chciałam od życia czegoś "więcej". Ten blog to skrawek tego "więcej", którego bardzo chcę od życia.
Czasem naprawdę nie łatwo jest być mną, czasami (najczęściej) kocham być sobą, a czasami nie mogę nawet na siebie patrzeć. Każdy chyba czasami tak ma i tylko od nas zależy ile będzie tych dobrych i ile tych złych momentów, tak aby tych najlepszych było jak najwięcej :)
Bloguję w zasadzie od 10 lat i tak bardzo się cieszę, że znów tu jestem, a ta moja przerwa tak bardzo była mi potrzebna aby nabrać dystansu do pewnych rzeczy.
Ten post powstał w cudowny, deszczowy, listopadowy niedzielny poranek, gdzie największą przyjemnością było wylegiwanie się pod cieplutką kołdrą, ale w końcu wstałam (i to wcale nie tak późno, bo około 7:30) i pijąc kawę patrzyłam za okno na mgłę, mżawkę i złote liście moknące w deszczu. W takich chwilach dziękuję zawsze losowi za nasz ciepły domek i za moje życie.
Chociaż dopiero początek listopada, to ja myślę już o białej zimie i o Świętach. Ostatnio zrozumiałam też, jak ważne są małe przyjemności, odpoczynek, sprawianie sobie drobnych przyjemności i pozytywne myślenie. Tego nigdy nie może być za wiele :)
pinterest.com |
Always keep your love life, bank account and your next move private.
no to łelkam bak :)
OdpowiedzUsuńFenkju!
UsuńA co z włosami? Wytrwałaś? Odrosły?
OdpowiedzUsuńWytrwałam, odrastają, nie obcinałam, nie farbowałam :)
UsuńIwonko czekałam..... brakowało mi twoich ciepłych, mądrych postów..... pisz dalej, wrzucaj zdjęcia.....i bądź sobą :0
OdpowiedzUsuńbuziaki
Dziękuję! Myślałam, że raczej wszyscy o mnie zapomnieli, spisali na straty, a jednak nie - to bezcenne!!!
UsuńO Ty żeś skasować całkiem chciała? Pisz, pisz. Rzadko ale szczerze. :* tak wiele nas odeszło bez śladu z blogowe świata. Już wystarczy. Cieszę się bardzo za te słowa, bo są Twoje. Pozdrawiam Cię serdecznie! :* :* :*
OdpowiedzUsuńSkasowałam, tylko że przez 3 miesiące można go jeszcze przywrócić i zdążyłam.
UsuńDla niektórych blogi to przyjaciele,którym można się wyżalić i wypłakać.Ich się nie opuszcza
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda.
Usuńto miłe że jednak zostałaś.....toż to kawał życia...
OdpowiedzUsuńU mnie to i tak mały kawałek, bo wszystko poszło w kosmos na platformie Interii, kiedy zamknęli serwis blogi...
Usuńnie tak zupełnie w kosmos, ja swoje odzyskałam, może i Twoje zostały:)
UsuńDobrze, że zdecydowałaś się powrócić. Czasem przerwa bywa potrzebna. Z niepokojem czekałam na Twój powrót, zaglądałam na blog, ale pokazywał się komunikat, że blog o podanym adresie nie istnieje. Widziałam Cię na fejsie... :) Miłego blogowania :) czekaliśmy...
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja naprawdę bardzo potrzebowałam takiej przerwy :)
Usuńdziękować, że się opamiętałaś i bloga w czarny kosmos na wieki wieków nie posłałaś:) cieszyć się tym, co się ma to klucz do szczęścia:) co nie znaczy, że nie można chcieć więcej. można, a nawet trzeba:) fajnie, że znowu nadajesz:)
OdpowiedzUsuńDziękować :)
UsuńUff! Jesteś, żyjesz :)
OdpowiedzUsuńJestem, żyję :)
Usuńno to hello;))))))) ja też miewam kryzysy pisacze;))))) ale potem wracam;)))))
OdpowiedzUsuńJa tez zawsze wracam :)
UsuńJa skasowałam bezpowrotnie moje trzy poprzednie blogi. Do dziś za nimi tęsknię.
OdpowiedzUsuńFajnie, że zostałaś :)
Szkoda jednak tego pisania :)
UsuńDobrze, że wróciłaś! Tyle czasu blogowania za Tobą... ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńSkasowałem swój poprzedni blog i wcale za nim nie tęsknię, bo nie prowadziłem go długo. Ten piszę już kilka lat i na razie nie zamierzam przestać.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś do pisania:)
Im dłużej się pisze, tym ciężej się tą pisaniną rozstać :) Tak naprawdę dopiero po latach człowiek docenia to co pisał kiedyś. Fajnie jest wrócić do tych starych zapisków - bezcenne!
UsuńPełnoletnia... Ty żyjesz! I blog żyje! I niech mi ktoś powie, że piątki trzynastego są pechowe ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że się opamiętałaś i wróciłaś, szkoda tylko, że wcześniej się do mnie nie odezwałaś. Tak w ogóle to w szoku byłam, kiedy te kilka miesięcy temu weszłam na blog, a tam komunikat, że taki blog nie istnieje! Tego się po Tobie w ŻYCIU nie spodziewałam, bo zawsze podkreślałaś, że uwielbiasz pisać i że blog wiele dla Ciebie znaczy.
Nie wiem, co mnie dzisiaj podkusiło, by tu zajrzeć, ale dobrze, że to zrobiłam, bo nadal żyłabym w nieświadomości.
Mam nadzieję, że wytrwałaś w swoim postanowieniu, bo jednak nie ma to jak swoje, naturalne włosy. Ja przestałam farbować je w drugiej połowie 2015 roku i jedyne, czego żałuję, to to, że nie zrobiłam tego wcześniej.
Taitko... dziękuję za ten komentarz, miałam od razu odpisać, a tu prawie miesiąc zeszedł...
UsuńMusiałam skasować bloga, żeby zając się tym, co w tamtej chwili było dla mnie najważniejsze. Dziecko, druga klasa Liwki, lekcje, rodzina, poświeciłam się tamu w całości. I musiałam skasować blog, żeby dojść do wniosku, że jednak za bardzo kocham pisanie i że pogodzić da się wszystko. Przeczytałam kiedyś notki z czasu, kiedy umarł tata. Nie mogłam uwierzyć ,że naprawdę skasowałam to wszystko...!!!
Inaczej teraz podchodzę do blogowania. Chyba jakoś bardziej się boję. Kiedyś pisałam bardzo prywatne, dosłownie intymne notki. Zresztą wiesz :) Wiedziałam, że jestem anonimowa i taka byłam. Ale w erze facebooków, instagramów i innych pierdół już się tak nie da. Musze wybierać tematy, nie mogę napisać już o wszystkim i trochę mnie to męczy ;) Jednak taka totalna wolność była najlepsza...
Co do włosów, to wytrwałam! Nie farbowałam od czerwca i mam jakieś 8 cm odrostów. Różnica między odrostami a rozjaśnianymi kosmykami jest dramatyczna - powinnam ściąć to wszystko, wiem, ale nie mogę się na to zdobyć. Kocham długie włosy :) Zabezpieczam olejkami, silikonami, jest dobrze. Sama jeszcze nie wiem czy wytrzymam ze swoim naturalnym mysim blondem. Na razie nie mogę się doczekać lata, żeby zobaczyć co zrobi z nim słońce :)
No nareszcie, czekałam, czekałam, czekałam i się doczekałam :) A już miałam zrobić focha za olewanie mnie ;)
UsuńJa wiem, że często brakuje czasu, że są w życiu ważniejsze rzeczy od bloga, ale żeby od razu posuwać się do takich wstrząsających kroków jak usunięcie bloga? ;) Wystarczyło zrobić sobie przerwę, zrozumielibyśmy :) Może nie rób już nam więcej takich numerów, jeśli nie chcesz przyłożyć swojej ręki do zwiększonej liczby zgonów na zawał serca wśród Twoich czytelników :)
Ależ nic straconego, nadal możesz pisać otwarcie o wszystkim. Wystarczy tylko założyć hasło na bloga i pisać dla wybrańców, albo po prostu usunąć z bloga prywatne fotki. Widzisz, jakie to proste? :) Wszystko można :)
Nie możesz zaprzepaścić takiego odrostu! Ani mi się waż go farbować ;) Wytrwasz! Uwierz, że teraz już jest z górki! Kurczę, ja to sobie teraz w brodę pluję, że tak niszczyłam włosy i tyle razy je farbowałam. Człowiek młody, to głupi. Teraz boję się tylko tego, że zanim całkowicie pozbędę się odrostów, to najpierw... osiwieję ;) A jak u Ciebie z siwymi włosami? Bo ja już niestety zauważyłam kilka u siebie! O zgrozo! Nienawidzę ich! ;)
Cześć Taito, tym razem nie pozwolę Ci tak długo czekać :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim, jak usuwałam, to nie sądziłam, że kogoś to w ogóle obejdzie. Ruch na tej stronie wydaje mi się, że jest minimalny, jakoś na Interii było tego więcej. Naprawdę jakoś nie zauważyłam, żeby ktokolwiek rwał włosy z głowy, ani tym bardziej zszedł na zawał, ale dzięki za miłe słowa ;)
Tak, wiem... da się pisać tylko dla wybranych czytelników ale ja nie jestem skromna i byłoby mi brak fejmu :-p No cóż, w końcu po coś się to wszystko pisze, gdyby nie fejm, mogłabym równie dobrze pisać do szuflady. Co zresztą i tak robię... ;)
Anonimowa już nie jestem i to kompletnie, wierz mi :) Aż może wezmę i zerknę na notki w tył co ja też o moich kochanych sąsiadach wypisywałam ;-p :-p
Moich kłaczków farbować nie zamierzam, ale może jakieś pasemka czy coś.. na razie nie wiem co robić, wiec nie robię nic ;) Nawet końcówek nie idę ścinać, bo się boję, że mi zetną znów 5 cm jak ostatnim razem, a tak lubię jak mnie rozpuszczone włosy smyrają po ramionach... Co do siwych włosów to zabawne, że o to pytasz, bo właśnie mam zamiar napisać o tym notkę urodzinową ;) Wciąż nie mogę uwierzyć, że już mam tyle lat, nawet chyba można powiedzieć, że jestem już w średnim wieku? Od ilu się średni wiek zaczyna??? Ja kończę 36 lat, ale za Boga się na tyle nie czuję! Jak sobie pomyślę, że należałoby może w końcu spoważnieć to sama sobie myślę: weź Pełnoletnia nie pierdol ;
O, cóż za miła niespodzianka z okazji Walentynek :) Dziękuję bardzo za odpowiedź na mojego komcia, bo nie ukrywam, że lubię sobie z Tobą pogawędzić w komentarzach :)
OdpowiedzUsuńUrodziny! No przecież! Już spieszę życzyć Ci spełnienia wszystkich Twoich marzeń, zwłaszcza tych najśmielszych. A poza tym to tradycyjnie: zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia :) Niech życie w Polsce super Ci się układa, i oby nigdy nie nastał moment, w którym przeklniesz dzień, w którym opuściłaś Irlandię :) No i trochę więcej czasu dla Ciebie i rodziny Ci życzę :)
Nie zauważyłaś, żeby ktoś zszedł na zawał? No wiesz, koleżanko, ci co zeszli, głosu już nie mają ;) No i o jakim małym ruchu mówisz? Zawsze jestem pod wrażeniem liczby komentarzy, które dostajesz od czytelników! Wydaje mi się, że zbudowałaś sobie całkiem fajną społeczność, dla której bez większego znaczenia jest, gdzie piszesz, bo ona i tak pójdzie za Tobą.
Już nie mogę się doczekać nowej notki, a może nawet już ją opublikowałaś? Pędzę sprawdzić!
Ktoś się tu obija ;)
UsuńKochana, powiem Ci, że jestem coraz bardziej dumna z moich odrostów. Są już na tyle długie, że w połączeniu z resztką moich farbowanych włosów mogą uchodzić za niemodne już [chyba] ombre ;) Ja jestem naturalną blondynką, bardziej ciemną niż jasną. Moja siostra sprowadziła mnie na złą drogę, bo ona od dziecka miała zapędy fryzjerskie - od małego po kryjomu obcinała długie włosy moim lalkom. Wiesz, jak ja jej wtedy za to nie cierpiałam?! Była moim największym wrogiem. Miałam niewiele zabawek, ale lalki były moim oczkiem w głowie [plus konie, takie kupowane na odpustach parafialnych]. A jak jej zabrakło lalek, to wtedy szła za dom i obcinała kępy traw ;) No więc, jako że ona jest starsza ode mnie, to poszła do szkoły fryzjerskiej, dokształcała się i testowała swoje produkty i umiejętności na zwierzętach [a dokładniej mówiąc: na mnie]. Zaczęło się od blond pasemek. Na początku były to tylko refleksy, ale z biegiem czasu zaczęło ich przybywać. Potem były balejaże, jakkolwiek się to pisze, aż poprzestałam na farbowaniu wszystkich włosów tym samym kolorem. Bardziej z oszczędności niż z potrzeby, bo wizyta u irlandzkiego fryzjera zawsze kosztowała mnie w granicach 150 euro. Przerzuciłam się więc na Połówka - to on mi farbował włosy. Tak jednak przy tym cierpiał, tak marudził, że wreszcie przestałam go o to prosić. Tak narodziły się moje odrosty.
I tak teraz sobie myślę, jak codziennie patrzę do lustra, że matka natura jednak wie, co dla nas najlepsze. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ten naturalny kolor włosów [odrosty kończą mi się mniej więcej na wysokości podbródka] wydobywa barwę moich oczu :) Bardziej niż ten jasny blond, który miałam.
Jestem więc szarą myszką, bo tak można nazwać moje naturalne włosy, ale zadowoloną szarą myszką. Też jestem ciekawa, co lato zrobi z moimi włosami. Pewnie troszkę wypłowieją, ale co mi tam. Teraz marzę tylko o tym, by jak najdłużej nie farbować... Wiesz, jaka to dla mnie ulga, kiedy nie muszę już prosić Połówka, kupować farb i wąchać później tego smrodu? :)
Ach, przepraszam, na brak czasu jak zwykle cierpię... Dziękuję za odpowiedź i to odpowiedź u mnie, spodziewałam się, że odpowiesz u siebie :)
OdpowiedzUsuńChyba mamy taki sam kolor włosów. Ja z wielkim zdziwieniem odkryłam, że też jestem blondynką, co prawda ciemną, ale jednak blondynką - typową słowiańską szarą myszą. Taki kolor też można pokochać, choć ja jak na razie im dłuższe mam odrosty, tym wyraźniej przypominam sobie dlaczego zaczęłam w ogóle farbować włosy ;)
Na razie kręci mnie po prostu posiadanie zdrowych włosów... takich które nie są zniszczone farbowaniem, przesuszone i ciężkie do wygładzenia... Marzę o tym, żeby po prostu umyć włosy, wysuszyć i mieć spokój, a tymczasem muszę na nie nakładać niezliczoną ilość olejków, serum i innych badziewi, żeby nie wyglądały jak słoma po żniwach. To będzie wielka ulga :)
Dziękuję za życzenia urodzinowe :)
Wybaczam, wybaczam, wszak mam wielkie serce i słabość do Ciebie ;)
UsuńPrzejęłam Wasze zwyczaje z interii ;) U siebie też odpowiedziałam, ale ponieważ chciałam nieco obszerniej rozpisać się na temat włosów, to doszłam do wniosku, że tu będzie lepiej i stosowniej. No i pewnie szybciej przeczytasz odpowiedź.
Też mam wrażenie, że chyba mamy podobny kolor swoich naturalnych włosów. Ty możesz mieć odrobinę ciemniejszy, bo zdaje się, że masz ciemniejszą karnację i łatwo się opalasz. Ja mam jasną oprawę oczu i skórę wrażliwą na słońce. Jeśli się opalam, to zawsze na raka. Dopiero potem pojawia się jasny brąz.
Rozumiem Twoje odczucia, bo i ja przez to przechodziłam. Mnie też motywowała i nadal motywuje chęć posiadania naturalnych i zdrowych włosów. Farbowanie na pewno im nie służyło, częściej się rozdwajały. Teraz mam zdecydowanie mniej rozdwojonych końcówek. Chyba będę musiała ściąć jakieś 10-15 cm włosów, bo już są bardzo długie, a dawno nie były podcinane.
Trzymam kciuki za to, żebyś miała więcej wolnego czasu i żeby skończyły się nasze męki ;)