Wczoraj od znajomych wracaliśmy w typowo jesiennej już mgle...
Dziś rano na oknach od strony "pola" zalega warstwa wilgoci. A w nocy były tylko 4 stopnie...
Nie rozbujało się to lato, nie rozhulało za bardzo, co przygrzało, to deszcze zgasiły, upałów nie było za dużo, a my nie byliśmy nawet ani razu w Kryspinowie :( I nie wygląda na to, żeby aura miała się zmienić... Stateczne dwadzieścia-parę stopni zapowiadają na następny tydzień.
A mi już kończy się urlop...
Wydaje mi się, że dopiero co parę dni temu pisałam tutaj, że mam drugi dzień urlopu, a tu tymczasem nadeszła już końcówka... Ale mam zamiar wykorzystać ją najlepiej jak potrafię :)
Najgorzej jest siedzieć w domu i odliczać dni do końca wolnego jak do wyroku śmierci ;) Wiec nie siedzę. A jedno-dwudniowe przerywniki pomiędzy "ruszaniem się z domu" staramy się wykorzystać w konstruktywny sposób. Np ostatnio powstały fajne 4 mini-ogródeczki w chodniku z kostki za domem, a jednego dnia odwiedziliśmy złom, skąd przywlokłam takie oto cuda za grosze :)))
I ogólnie to bardzo fajne było to lato :)))
Wiem, piszę o nim jakby był już koniec, a przecież nie ma jeszcze nawet połowy sierpnia. Ale w ten sposób obchodzę chyba moją prywatną, osobistą żałobę po kończącym się urlopie, godzę się z tym i zaczynam wyczekiwać mojej ulubionej pory roku :)
Czyli złociste, jesienne słońce, babie lato, chryzantemy i dynie :)
A ponieważ obiecałam zdjęcia z gór, to poniżej całkowicie pomieszane, rożne i czasem dziwne zdjęcia z mojego cudownego lipca i sierpnia 2016 ♥ ♥ ♥:
Moja pierwsza lista życzeń, z której większość już się spełniło :)))
Torbę i książkę już mam i może to dla niektórych trochę dziwne, ale na mojej wish-liście znalazły się odrosty, bo chcę zapuścić zdrowe, długie, niefarbowane włosy ;)
Upiekłam kiedyś jagodzianki...
A odrosty też już mam, teraz nawet będą dłuższe :)))
Co dalej? Nie wiem? Na razie ujdzie w tłumie, zobaczymy ile z nimi wytrzymam ;) Jeśli wytrzymam dostatecznie długo, będzie ombre ;)
Moja ukochana Kamionka :)))
Dzień, w którym po napisaniu posta:
"Pomidory, aronia i dżem ze świni ;) oraz fanpage na Facebooku, czyli mam dziś drugi dzień urlopu ;)))"
pobiegłam na Skarpę zrobić zdjęcia:
Gdybym miała wybrać swoje zwierzę opiekuńcze, byłby nim jastrząb.
Dary Skarpy :)
No i w końcu GÓRY :)
I pamiętna kartka z kalendarza, o której pisałam w poprzednim poście :)))
Willa Krystyna: zdjęcie z internetu.
Poranny widok z okna na Rysulówce:
Kot Topik, rezydent Willi Krystyna :)
Potem były 7 urodziny Liwci :)))
Własnymi ręcami tort i piniata uczynione :)
I sama nie wierzę, że moja dziecko ma już 7 lat!!!
Piękny urlop, kolorowy, rozmaity i smakowity. Nagrabiłaś wspomnień aż do Nowego Roku! I woda i góry i kinderbal !! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspomnień a wspomnień, będę nimi żyła aż do następnego wyjazdu w góry. To był cudowny urlopu, wydarzyło się tyle, że nie wszystko udało się uchwycić na zdjęciach, np pływania pontonem po stawie u teściów, ogniska w Bebelnie czy wizyty u trojaczek w Bojanowie. Ale wszystko zostanie w pamięci :)
Usuńzdecydowanie to lato było/jest chłodne (porównując je do minionych), ale akurat mnie to nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńjak widzę jednak pogoda wcale nie zepsuła Ci urlopowania, które pełne było wrażeń :) fajnie :)
ciesze się też, że podzieliłaś się zdjęciami gór. oglądając je aż mi się chce już, natentychmiast ruszyć, umordować się całodziennym łażeniem i upocić :))
a tort wygląda na słodziaka więc jestem pewna, ze wyszedł znakomicie i że smakował dzieciakom :)
Góry jak zwykle majestatyczne i magiczne - piękne zdjęcia i Ty z Liwką też piękne...A lato takie jak lubię , nie za gorące nie za chłodne . Zbliża się moja ulubiona pora roku Babie Lato...
OdpowiedzUsuńznaczy lato chociaż zimne to gorące w serduchu i owocne:) a tort miszczostwo świata i okolic:) czas leci, pamiętam jak powstawał dom na skarpie, a tu proszę już kwitnie w ogrodzie, już wszystko tak jak być miało od kilku lat jest:) zdrówka dla Liwki:)
OdpowiedzUsuń