A może by tak stworzyć odnośnie tego wish-listę? Bo czasami marzenia spełniają się same :)))
Przykład?
Kiedyś w sklepie zobaczyłam ulotkę z chatą góralską w polskich Tatrach. Jako, że tak bardzo kocham góry, wzięłam sobie tą ulotkę, co by chociaż popatrzeć na te góry, chatę i piękne regionalne pokoje. Nawet nie marzyłam, że wyląduję kiedyś w takiej. Cena 100 zł za noc wydawała się nie do przejścia. W końcu nie jestem kobietą wymagającą luksusów ;) Noclegiem za 30 zł też się zadowolę ;) Byle w tych górach być!!! Ale do rzeczy: ulotka leżała w kalendarzu (podobnie jak ulotka reklamująca jakieś OC z piękną szatynką z długimi, brązowymi włosami, o jakich marzę ;))) ) parę miesięcy, aż w końcu któregoś dnia po powrocie z Kamionki wkleiłam zdjęcie chaty na losowym dniu w sierpniu, jednym z tych, w których wiedziałam już, że będę miała urlop. Dopisałam pod zdjęciem: "MARZENIE WAKACJE". I trzy serduszka :) ♥ ♥ ♥
I ponieważ nad jeziorem już w tym roku byliśmy, a pogoda nie zachęcała do wyjazdu nad wodę (a zresztą w końcu ile razy można w to samo miejsce? - sama nie wierzę, że napisałam to o Kamionce!!!), stwierdziliśmy, że jedziemy do Zakopanego :) By the way - wybieraliśmy się tam od trzech lat ;))) Żniwa u Teściów zrobiliśmy w niedzielę. Jeden dzień oddechu i we wtorek pomknęliśmy w góry. Bez rezerwacji noclegu, jak zwykle na spontan :) Pokój udało się wynająć na dwie noce w Kościelisku zaraz za Zakopanem, na uroczym osiedlu Rysulówka, z widokiem na Giewont :) Za 100 zł za noc, ale co tam - na dwie noce można się było szarpnąć ;)
I dopiero dwa dni później, w przejściu podziemnym pomiędzy Krupówkami a targiem pod Gubałówką zdałam sobie sprawę, że myśmy pokój w takiej samej klimatycznej chacie jak na moim zdjęciu z kalendarza wynajęli... dokładnie w tym dniu, na którym wklejone zostało zdjęcie :))) ♥ ♥ ♥
Przypadek? Nie sądzę :)
Nie sądzę, ponieważ to jeszcze nie wszystko...
Pokój znaleźliśmy koło 14-stej. Rozpakowaliśmy się, wypiliśmy kawkę u przemiłej pani Krysi (willa nazywała się Willa Krystyna (KLIK) i coś czuję, że jeszcze tam wrócimy :))) ) i wyruszyliśmy na Gubałówkę. Po powrocie na podjeździe zastaliśmy szarego Opla na dublińskich blachach... identycznego, jaki mają nasi przyjaciele z Irlandii. I to tacy bliscy przyjaciele, z którymi los nieustannie nas łączy, nasze ścieżki krzyżują się, a ja jestem chrzestną ich córeczki Amelki :) Wiedziałam, że mają być w Zakopcu, ale byłam na 100% pewna, że we wtorek już wracają. Czyli jeśli nawet... to teoretycznie nie powinno już ich tu być.
Ale wyszliśmy za róg chaty... I zobaczyłam Olę. A potem Mariusza, Anię i resztę rodzinki :)))
Byli tam, autentycznie tam byli i wyjeżdżali dopiero następnego dnia.
I mieszkali w pokoju obok.
Na początku nie mogłam w to uwierzyć :))) No bo jak można taki niesamowity zbieg okoliczności w ogóle skomentować??? Ale teraz nawet się już nie dziwię. Myślimy, że jesteśmy wielcy - wymyśliliśmy koło, proch strzelniczy, elektrownie atomowe i loty w kosmos. W szkole uczą nas ułamków, kwasów i zasad, a nikt nie uczy nas jak porozumieć się z naszym duchowym ja i wszystko inne, niezmiernie ważne nam umyka. A potęga podświadomości jest wielka :)
I zaczynam od nowa czytać "W dżungli podświadomości" Beaty Pawlikowskiej, bo zauważyłam już jeden mechanizm u siebie opisany w tej książce - rozchorowałam się przed bardzo ważnym dla mnie spotkaniem, tak jakby moja podświadomość celowo spowodowała chorobę, aby do tego spotkania nie doszło. I muszę się nauczyć jak z tymi mechanizmami walczyć. Pewna osoba będzie wiedzieć o co chodzi ;) :-* M.
I wkleiłam już do kalendarza następne marzenie i wklejać będę masę innych :))) A moja podświadomość niech działa bez udziału mojej świadomości :)
O tych mechanizmach samospełnienia się życzeń fajnie pisze też Ania Maluje TU (KLIK).
Wierzę w to, że jeśli czegoś bardzo chcę, a jest to w danej chwili mojego życia niedostępne i wydaje się nierealne - i tak się stanie lub trafi w moje ręce. Prędzej lub później :)
Pełnoletnia :)
PS: Zdjęcia z gór w następnej notce- teraz pędzę podlać pomidory i lecim na Kraków spotkać się przyjaciółmi, którzy już jutro ruszają w drogę powrotną do Irlandii :(
:) i super! ja znam wszystkie te mechanizmy, o których pisze Pawlikowska, co więcej, żyję z nimi rozbrojonymi, co wcale nie znaczy, że nie czają się za rogiem, wystarczy na chwilę o nich zapomnieć i włala, znowu witamy w rewersie;) ale jak już się rozbroi to łatwiej je złapać, kiedy próbują się dorwać do głosu, a wtedy wiadomo - odcinamy kabelki i brakuje im zasilania;)kontakt z sobą, to jedyna rzecz w którą wyposażyła nas natura i która jest narzędziem danym nam raz na całe życie, problem w tym, że nie nauczyliśmy się z niego korzystać,albo skutecznie zatraciliśmy tę umiejętność żyjąc w "cudzych przekonaniach" wtłaczanych nam do głowy od najwcześniejszych lat przez otoczenie...
OdpowiedzUsuńJa jeszcze muszę się ich nauczyć. W taj chwili mam kołowrotek urodzinowo-ogródkowy i sto inspiracji do zrealizowania, które mnie naszły, kiedy wypoczęłam jak należy, ale za parę dni na spokojnie usiądę z książką na tarasie i zapoznam się z tymi mechanizmami jak należy - za pierwszym razem przeglądnęłam tylko książkę zatrzymując się na najciekawszych tekstach.
UsuńBardzo bym chciała wiedzieć jak tak po prostu odcina się im kabelki - jeśli odpowiedzi nie znajdę w książce, to udam się do Ciebie :)
Zgadzam się z Tobą, że żyjemy w świecie w którym normą są pewne zachowania, a reszta jest uznawana za dziwactwa, piętnowana i nie akceptowana społecznie (nie mówię tu oczywiście o przestępstwach, narkotykach itp). Widzą to szczególnie na przykładzie Liwki - jest dusza artystyczną i dużo rzeczy chciałaby robić po swojemu. Ale żeby łatwiej było jej w społeczeństwie, muszę choć trochę ją "złamać", choć serce mi krwawi, bo wiem, że tym samym zabijam jej kreatywność i radość tworzenia - staram się w tym nie przesadzać, ale z drugiej nie chcę, żeby jej było trudno w dorosłości :/
niesamowite spotkanie..... ale aby ta potęga podświadomosci zadziałała trzeba w nią wierzyć i czasami troszeczkę pomóc....
OdpowiedzUsuńja przez 60 lat marzyłam o mieszkaniu na wsi....zdawałoby sie wówczas juz nierealne...
i co ? mieszkam od 5 lat na pieknej wsi w górach.....
serdeczności
Bardzo się cieszę, że spełniło się Twoje największe marzenie! Jasne, że marzeniom należ pomóc - gdybyśmy nie pojechali do Zakopanego, nigdy nie spełniłoby się wynajęcie pokoju w klimatycznej chacie w dniu, na którym przykleiłam w kalendarzu zdjęcie ;)
UsuńAle spotkanie z przyjaciółmi to już naprawdę niesamowita manifestacja Losu :)))
dokładnie. chcesz to masz;) ale prócz "chcienie" trzeba czasem losowi i sovbie trochę pomóc.
OdpowiedzUsuńna wakacje wyjazd można zaoszczędzić. nie ma kassy teraz to odkładac po troszku. nawet z każdą wypłata odkładac jakąs sumę a potem okazuje isę że uzbierała się całkiem konkretna kasa.
chieć to móc. chęci plus działania w jakiekolwiek dziedzinie życia coś dadzą.
grunt iść do przpdu i realizować własne cele nawet jak chwilowo idzie trudno
Jasne, że tak, a im bardziej Ty pomagasz losowi, tym bardziej los pomaga Tobie :)))
UsuńJa kasę na wyjazd odłożyłam ze zwrotu podatku. Cały zwrot wsadziłam do koperty i starczyło na Kamionkę i na Zakopane :)))
Ciężko iść do przodu kiedy piętrzą się przeciwności - trzeba być twardzielem i mieć swój cel cały czas przed oczami... Pomaga w tym wizualizacja życzenia w postaci listy życzeń :))) Zresztą wizualizacja to jeden ze sposobów na przeprogramowanie podświadomości :)
chcieć to móc a marzenia wtedy to pestka...
OdpowiedzUsuńDużo prawdy zawarte jest w tym starym przysłowiu :)
UsuńTo jest aż nieprawdopodobne... może nasze ścieżki też się kiedyś skrzyżują? Zatkało mnie. Taki zbieg okoliczności, a myśmy miały wszystko zaplanowane i nie wyszło... nic to. Następnym razem się uda :D
OdpowiedzUsuńMnie też zatkało :) To było po prostu nieprawdopodobne - tysiące willi oferujących pokoje na wynajem w Zakopanem i okolicach, a myślmy się spotkali dokładnie w tej jednej... Są na tym świecie rzeczy które się filozofom nie śniły ;)))
UsuńMoże nasze ścieżki się skrzyżują albo spotkanie w końcu wypali. Umieszczę to na liście życzeń :-*
ja od zawsze twierdzę, ze pozytywne nastawienie przyciąga pozytywne rozwiązania. jestem z tych od szklanki do połowy pełnej :)
OdpowiedzUsuńfajnie, ze spełniło Ci się marzenie. życzę aby spełniały się kolejne :)
no i jako ta, co kocha góry także, nie mogę się doczekać na zdjęcia. tym bardziej, że mnie jeszcze w tym roku w Tatrach nie było. może jesienią mi się uda choć jeden jakiś np. Kozi Wierch wyhaczyć :)
Bardzo się staram, żeby moja szklanica tez było do połowy pełna, zawsze!
UsuńDzięki za życzenia a zdjęcia będą niebawem :))) Czekają już obrobione na dysku, tylko chwilkę czasu na nowy post potrzebuję ;)
Witaj Pełnoletnia. Ważnym jest o ile nie najważniejszym jest, nie rezygnowanie z marzeń. Co do spontanu, jak dotąd ani raz się na nim nie zawiodłem. Co innego dotyczy planowania, różnie bywało. Przewrotność losu, być może. Indywidualność to swego rodzaju przekleństwo. Lecz to wcale nie znaczy że trzeba z niej rezygnować, może wręcz przeciwnie, chociarz na pewno trudniej. Trzymaj się cieplutko i nie rezygnuj z marzeń:) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDokładnie się zgadzam :) Rezygnacja z marzeń to śmierć mentalna człowieka... ale jeszcze gorzej, jak człowiekowi już się marzyc nie chce... Wtedy jest martwy za życia :((
OdpowiedzUsuńWiem o czym piszesz, też mi się to zdarza ale niestety nie zawsze. I stąd moje rozterki, dylematy i przemyślenia. Dlaczego czasem tak, lekko, łatwo i przyjemnie a dlaczego częściej nie, mimo większego wysiłku?
OdpowiedzUsuń