wtorek, 26 lipca 2016

Dlaczego nie chodzę do kościoła, ale uwielbiam Światowe Dni Młodzieży w Krakowie

Nie mam nic przeciwko ludziom wierzącym. Niech sobie chodzą do kościoła i nabijają kasę księdzu, jeśli dzięki temu się lepiej czują, byle tylko nie emanowali tą wiarą na Facebooku i każdy inny możliwy sposób. Wręcz podziwiam ludzi, którzy czytają Biblię, próbując (mam nadzieję) wyłuskać z księgi napisanej 3,5- 2 tys. lat temu przez ludzi w sandałach jakąś perełkę mądrości i nie twierdzę nawet, że ja nigdy nie zacznę chodzić do kościoła, bo ta cała idea wielkiej wspólnoty jest nawet kusząca (ja zawsze miałam delikatny problem z kontraktami z innymi ludźmi) i kto wie- może na starość ubiorę nawet moherowy beret ;))) Ale na razie dzięki "chwalebnemu" przykładowi spotkanych przeze mnie księży (jeden pedofil i paru skąpych i chytrych na kasę małych, ograniczonych człowieczków, no sorry)  jestem po prostu na nie.

W kościele można mnie zobaczyć na ślubach, chrztach, komuniach itp imprezach zorganizowanych, bo jakoś tak nigdy nie pałaliśmy do siebie sympatią z żadnym ze spotkanych przeze mnie klechów, a jak człowieka nie poważam, to nie pójdę słuchać jego pier......., sorry: kazania, a Boga można znaleźć wszędzie i założę się, że jest go więcej w każdym jednym źdźble trawy na łące, niż w pozłacanym obrazie w kościele. Od tzw. wspólnoty kościoła odstręcza mnie hipokryzja, która każe ludziom leżeć krzyżem w kościele, a później w domu lać żonę i dzieci, a w ramach pokuty klepać zdrowaśki. Daleko mi od tych ludzi, od tej hipokryzji, od tego jarmarku świętości... i o matko, ale się zrobiło ostro :) Naprawdę nie chciałam aż tak bardzo publicznie jechać po kościele, bo są to moje prywatne poglądy i zapewne dużo dobrego też gdzieś tam kościół po drodze zrobił... a najlepiej zrobił właśnie w tej chwili mnie, gdyż...

...siedzę sobie w domku i przez cały tydzień pracuję z  domu, bo dojazd do pracy byłby praktycznie niemożliwy :))) 

 

(a od przyszłego tygodnia  urlop, więc trzy tygodnie wolnego od dojazdu do Krakowa!!!)

 

Tak więc to wszystko mnie ominie:









 A Wy jak- uciekliście z Krakowa, czy może właśnie "pielgrzymujecie"? ;)))

 

 

21 komentarzy:

  1. Ten początek mogłabym przysposobić jako moje prywatne słowa....jako jednak że to Twoje słowa to chociaż się pod nimi podpiszę drukowanymi literami....
    Ogórki oddam w dobre ręce (mam ich serdecznie dość)....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To witaj w klubie ;) Co do ogórków, to nie znam tego bólu, mam tylko parę krzaków na bieżącą konsumpcję :)

      Usuń
  2. Witaj Pełnoletnia. Ubawiłaś mnie tym rysunkiem :) Tak niestety wygląda rzeczywistość. Przyznaję, że ja też chodzę do kościoła, jakby to ująć, okolicznościowo. Według mnie, jeśli Bóg istnieje, to jest z nami wszędzie. Co do samych kościołów. Jako budynki czy też świątynie, niektóre nawet lubię, chodzi mi oczywiście o te stare kościoły, coś w sobie mają. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Stare kościoły w mają w sobie to coś, a najbardziej takie stareńkie, drewniane, ubogie gdzieś w górach czy w Bieszczadach, te które nie kapią złotem ;)

      Usuń
  3. no jakbym to ująć światowe dni melanżu i pielgrzymkowe dzieci to nie moja bajka;)podzielam pogląd, że Szeryf to jest wszędzie nawet i w mojej piwnicy(o zgrozo) i na szczescie nie mieszkam w grodzie kraka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. światowe dni melanżu - nie można było tego lepiej ująć :))) W piwnicy, w łazience, wszędzie, potwierdzam :)

      Usuń
  4. Jestem ateistą, ale śmiem twierdzić, że robisz krzywdę wierzącym, posądzając ich, że chodzą do kościoła by dawać na tacę. To chyba niesprawiedliwe uproszczenie. Ja czasami chodzę, choć bardzo rzadko, ale tylko po to, aby poczuć tę atmosferę misterii, z którą i tak mnie nic nie łączy, poza fascynacją. Kazań nie słucham, czasami wyłapuję piękną muzykę organów lub ładny głos kapłana odprawiającego mszę.
    I powiem Ci w sekrecie :) bardziej by mi odpowiadała ta atmosfera, niż ten światowy spęd, sztuczny blichtr, który paraliżuje życie innych.
    Pozdrawiam z prośbą o przymrużenie oka na moje wywody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalizujesz troszeczkę :) Nie chodziło mi o te grosze dawane na tacę, tylko o całokształt. Nie byłoby kościoła, gdyby nie było owieczek. Ta bezkrytyczna wiara w instytucję kościoła sprawiła, że jest przestarzały, nieelastyczny i odpycha ludzi od siebie. Gdyby ludzie przestali chodzić do kościoła albo głośno wypowiedzieli swoje zdanie, zamiast grzecznie stać pod amboną i potakiwać głową, może byłoby inaczej. Wiara sama w sobie nie jest zła. To przedstawiciele kościoła powinni zastanowić się nad sobą.

      A tak w ogóle to kościół powinien zostać opodatkowany, na równi z każdą inną instytucją w Polsce!

      Usuń
  5. Ha ha ha mój brat uciekł z Krakowa już w sobotę. Pracuje z domu. Dzięki losowi za to, że ktoś inteligentny wymyślił internet. Co do kościoła to nie chodzimy. W tym roku byłam raz. Na zakończenie roku szkolnego z dzieckiem. Wkurza mnie strasznie to, że prawie wszyscy chodzą tam na pokaz. A że ja zawsze tak na opak ze wszystkim to przestałam tam chodzić. M tez nie chodzi. I Krzyś nie chodzi. W zasadzie to trochę żałujemy że go w ogóle do kościoła zanieśliśmy. On czasami zadaje trudne pytania.a ja się poważnie zastanawiam co mu odpowiadać...
    mimo wszystko życzę Ci cudownego czasu w domu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że może pracować z domu. To rewelacja :))))

      Ja też byłam na zakończeniu roku z dzieckiem. I nigdy więcej nie pójdę!!! Cała "impreza", razem z mszą i akademią, z której nauczycielki odchodzące na emeryturę zrobiły sobie potańcówkę z zespołem (!!!) trwała od 8 rano do 13-stej, w tym rozdanie świadectw to było 10 min, wszystko w gigantycznym upale i zaduchu na sali gimnastycznej, o matko, jak ja nienawidzę takich imprez!!!!!

      Ja się zastanawiałam czy w ogóle posyłać Liwkę na religię i posłaliśmy tylko dlatego, żeby nie odstawała od innych dzieci. Wiadomo jak jest na wsi ;) I tutaj sami jesteśmy jak te durne owce stojące pod ołtarzem i potakujące bezmyślnie główkami. Wiem o tym. I do komunii jeszcze pójdzie, ale jeśli chodzi o bierzmowanie to ja mówię zdecydowane nie - w naszej parafii przygotowanie do bierzmowania trwa ze dwa lata, codziennego chodzenia na różańce i inne msze, ja wymiękam :) Jak będzie chciała ślub kościelny to sobie zrobi bierzmowanie jak będzie dorosła. No chyba, że sama będzie chciała iść do bierzmowania - zabraniać nie będę :)
      No

      Usuń
    2. To my myślimy tak samo. Niech do komuni idzie razem ze wszystkimi kolegami i koleżankami. Ale bierzmowanie to będzie jego sprawa. Tak samo jak religia w szkole średniej. Będzie chciał to niech chodzi. A jak nie, to trudno.
      Buziaki

      Usuń
  6. U mnie jest syn siostry z narzeczoną i tez się cieszą, że ich nie ma w Krakowie! Pozdrawiam serdecznie i wypocznij sobie jak najlepiej, caUski :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko pielgrzymi są zadowoleni, że są w Krakowie ;)
      Ja Kraków kocham, ale dużo bardziej cenię sobie nocne kocie serenady na Skarpie :)

      Usuń
  7. podpisuję się pod tym obiema rękami:))))

    mieszkam niedaleko Krakowa ale jeździć do pracy jeszcz się da


    od 2 dni mamy u nas pielgrzymów i jest fajnie pełna kuylturka, festyny mao tego oni kupę życia wnieśli w tę trochę sztywną mieścinę. trochę żal będzie jak wyjadą;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się patrzy na nich w TV to rzeczywiście tryskają energią i radością. U nas mają być dopiero w piątek, a w sąsiedniej wsi podobno wyżarli jakiejś babie wszystko z lodówki i za karę wzięła ich na pole do zbierania ogórków ;) Sorry, taki mamy klimat :))))

      Usuń
  8. Witaj Pełnoletnia, czytam Cię od dawna, jeszcze za czasów interii, bardzo Cię lubię i podziwiam za wytrwałość z jaką budujesz swoje miejsce na ziemi. Często z kawką zaglądam na Twoją skarpę. Nigdy się nie odzywałam i teraz też długo myślałam, czy zabrać głos. Jednak jedno zdanie w Twoim poście nie daje mi spokoju i stąd moje pytanie - dlaczego mam nie emanować swoją wiarą na facebooku? Wiara chrześcijańska - to wiara w dobrą nowinę, którą jako katoliczka mam obowiązek głosić i dzielić się tą radością z innymi. Właśnie dlatego założyłam sobie konto, żeby podrzucać wartościowe kazania, linki do pięknych rekolekcji, wielu moich znajomych za to dziękuje, a Ci, których to drażni mogą mnie wyrzucić ze znajomych. I właśnie moje pytanie dotyczy Twoich odczuć, dlaczego drażnią Cię religijny wpisy? Nie robię Ci absolutnie z tego powodu zarzutu, ale tak sobie pomyślałam, że może moja facebookowa ewangelizacja rzeczywiście może odnosić odwrotny skutek. Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Człowiek nie ma pojęcia kto go czyta więc naprawdę miło mi, że się ujawniłaś.

      Z tym Facebookiem to jest moje totalnie subiektywne odczucie - po prostu strasznie mnie to wkurza. Wkurza mnie kiedy ktoś dodaje posty agitujące do wiary, wkurza mnie tak samo kiedy ktoś na FB politykuje. Na FB bardzo szybko widać, kto jest idiotą :))) Jak widzę posty ludzi, którzy myślą, że jak znajdą "I" wśród paru linijek "J" i wygrają za to smartfona, to ręce opadają ;))) Albo np że udostępnienie zdjęcia pieska to 1 zł na karmę. To wszystko nieprawda, to zwykły spam, a ludzie to robią, bo myślą, że robią coś dobrego co nic ich nie kosztuje. Taka naiwność ;) Tak samo jak udostępnianie zdjęć chorych dzieci. To już jest poniżej pasa. O ile są strony, które naprawdę pomagają np. siepomaga.pl to większość tych zdjęć pokaleczonych małych ciałek to też tylko niestety spam :((( I to bardzo przykry spam :( I trzeba mieć trochę mózgu, żeby używać FB mądrze. A mnie do postów na temat wiary zniechęcił jeden obrazek, który był ostatnio masowo udostępniany, nie mogę go teraz znaleźć, ale chodziło o to, że tylko 2% małżeństw, które wzięły ślub kościelny i chodzą do kościoła i modlą się codziennie się rozwodzi, a ci którzy nie mieli ślubu kościelnego, nie chodzą do kościoła i nie modlą się wspólnie, rozwodzi się ich 50% (dokładnie w tej chwili nie pamiętam tych procentów, ale poszukam tego obrazka). Ogólnie z tego opisu wychodziło, że najprawdopodobniej rozwiodę się z Tygrysem, bo chociaż mieliśmy ślub kościelny to nie chodzimy do kościoła - no błagam, na jakiej podstawie ktoś to obliczył i czy to było poparte jakimiś wiarygodnymi wynikami badań??? A poza tym na 100% jestem przekonana, że ci "świeci ludzie" modlący się codziennie nie rozwiodą się tylko i wyłącznie dlatego, że im tego zakazuje chrześcijańska moralność, a nie dlatego, że im chodzenie do kościoła w małżeństwie pomogło i będą się męczyć ze sobą do usranej śmierci, choć mogliby być szczęśliwsi z kimś innym. Bo jeżeli coś przestaje działać, to się to naprawia, a jak się nie da naprawić to się wymienia na nowe. I tyle ;)

      Weszłam kiedyś na bloga jakieś babki, która narzekała, że z mężem przestali chodzić do kościoła co niedzielę i przez to im się małżeństwo sypie. Pisała, że jak znów zaczną chodzić, to wszystko będzie ok :) No błagam, co za naiwny tok myślenia - sypie się, bo jest źle między nimi i muszą to sami to naprawić i żadna msza święta im w tym nie pomoże!

      Jest to moje subiektywne zdanie i jeżeli czujesz, że chcesz znajomym udostępniać treści na temat wiary i oni to akceptują, to ok. Ja bym ustawiła u siebie, żeby mi nie wyświetlało Twoich postów ;) Ja uważam, że jest to prywatna sprawa każdego człowiek, podobnie jak poglądy polityczne i nigdy czegoś takiego na swoją tablicę nie wrzucam. Ty rób jak Ci serce dyktuje, bądź sobą, byle tylko nie były to obrazki z Jezusem i z podpisem "Kocham Pana od samego rana" ;))))

      Pozdrawiam i mam nadzieję, że Cię nie uraziłam w żaden sposób,

      Usuń
    2. Nie uraziłaś mnie w żaden sposób, wręcz przeciwnie - uspokoiłaś:)) Mnie również drażni - obrazek z umęczoną głową Pana Jezusa i podpis jeśli Go kochasz to prześlij dalej. Zauważyłam, że ludzie bardzo często mylą prawdziwą wiarę z pobożnością, która czasami bywa niezbyt szczera, ale do prawdziwej miłości Boga może doprowadzić. Wiara jest łaską, nie można jej się nauczyć, czy wypracować, ale wymodlić - owszem. Co do chrześcijańskiej moralności w kwestii małżeństwa, nie do końca się zgadzam. Fajnie, by było gdyby rzeczywiście rozwód następował po usilnych próbach ratowania związku. Z moich obserwacji wynika, że często tak się nie dzieje (uczę w dużej szkole i napatrzyłam się na dramaty rodzinne i cierpienia dzieci). Teraz ludzie mało rzeczy naprawiają - rajstopy z oczkiem - wyrzucamy, skarpet nie cerujemy, wytartych łokci nie łatamy, zepsuty telewizor też często ląduje na śmietniku i tak się często dzieje z małżeństwem. Poza tym człowiek to nie rzecz i myślę, że prawdziwa wiara, obojga małżonków powoduje, że starają się bardziej. Oczywiście to jest moje zdanie. Teraz ja mam nadzieję, że Cię nie uraziłam i mogę wyglądać światełka na skarpie. Pozdrawiam:))

      Usuń
  9. Myślę, że nie tylko Bóg jest wszędzie ale jakby najmniej go w niedzielnych kościołach. Ja chodzę tam czasem nie dla boga i ludzi, tylko dla dobrej energii i śpiewów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam identyczne odczucia :) Co do śpiewów, to musisz mieć dobrego kościelnego i jakąś niezłą scholę, bo jeśli chodzi o śpiewy w kościele to na Boga, unikam jak ognia :)))

      Usuń
    2. A mnie właśnie chodzi o to, że tam ja mogę się naśpiewać, bo większość fałszuje i nikogo nie razi moja nieumiejętność.
      "Śpiewać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej,
      ale nie oto chodzi, jak co komu wychodzi.
      Czasami człowiek musi, inaczej się udusi, ooo."

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. To inspiruje! :-*

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...