Wszystkim pochwalę się niebawem, jak już zostanie wsadzone we właściwe miejsce, bo nasz ogród cierpi niestety na syndrom koczownika - rośliny koczują w jednym miejscu przez jakiś czas, a potem zmienia się koncepcja i trzeba je przesadzać ;))) No tak, przyznaję, to mnie ciągle zmienia się koncepcja - dziś mój a la romantic żywopłocik z bukszpanu zmienił się w zakątek bukszpanowo-paprociowo-żurawkowo-tawułkowy, a przy okazji odkryłam, że hortensje wsadzone tam w zeszłym roku jednak jakimś cudem odbiły i stałam się dumną posiadaczką dwóch hortensjowych sadzonek... które nie wiem jeszcze gdzie wsadzić, więc przekoczują lato w donicach ;)))
Ziółka obrodziły bogato: melisa i mięta dosłownie wypełzają z inspektu ;)))
Jest 21:43 a Tygrys jeszcze tnie coś boshem w piwnicy - tak oto wygląda nasz dzień, ja po 11 godzin w pracy (z dojazdami, wiec nie litujcie się nade mną zanadto ;))) ), Tygrys odwozi Liwkę i przywozi ją z przedszkola, a w międzyczasie ma parę godzin na swoją pracę w garażu. Potem tatusiuje na całego, gotuje dziecku obiadki, ale na szczęście Liwka jest już na tyle duża, że zajmie się sobą i Tygrys może jeszcze porobić co-nieco w garażu. W tej chwili robi podgrzewanie solarne wody własnej konstrukcji, układa kostkę pod domem, naprawia ze 3 auta i ma rozpoczęte pewnie jeszcze ze 3 inne projekty, które w tej chwili nie przychodzą mi do głowy ;)
Oprócz tego w pracy... w pracy niespodziewana niespodziewanka w postaci godziwej podwyżki :)))) ale też i więcej obowiązków i mieszkań do zarządzania... Będę miała "pod sobą" (hehe, jak to brzmi!) teraz prawie 100 mieszkań, a to wszystko dzięki koleżance, która stwierdziła, że odchodzi - oj nie mogła chyba podjąć lepszej decyzji ;)))
Krzewuszka kwitnie przepięknie, a mam jeszcze 2 małe sadzonki czerwonej :))) I chyba nawet wiem, gdzie je posadzę ;) Będzie pięknie!!!!
A te białe kwiatuszki to kwitnąca rukola. W życiu nie pomyślałabym, że rukola może tak pięknie i delikatnie kwitnąć, rukolę powinno się zeżreć zanim w ogóle zdążyła pomyśleć o kwitnięciu, ale nie podszedł nam jednak jej gorzkawy smak... i ostała, co by tak pięknie ucieszyć moje oko ;)))
W tle na zdjęciu kalarepka, "bączki" cebuli i koperek.
Tygrys zmajstrował mi mały inspekcik, który ustawiłam kolo domu, żeby nie musieć latać na drugą stronę Skarpy po nowalijki :))) Mam tam jeszcze sałatę, pietruchę i rzodkiewkę :)))
A koło tarasu całe łany kocimiętki :)))
Przed domem zaś zagon żagwinu :)))
Koncepcja jednak, jak to koncepcja, ciągle ulega zmianie i ziemię koło tarasu wyścielimy chyba jednak agrowłókniną i wysypiemy korą. Nie jestem w stanie obrobić takich hektarów a przydałoby się czasem, dla rozrywki, zamiast z motyką grzbiet zginać, posiedzieć z kubkiem kawy na tarasie ;)))
Dziękuję wszystkim, którzy przedarli się przez moje ogródkowe wynurzenia i spokojnej nocy życzę :)))
Ahhh.... Tawułę uwielbiam, ale tak nam się rozrosła, że nie wiem co z nią zrobić.... Nasz ogród (jak Krzys go zwie) jest dośc skromny... Od lat te same rośliny... Niestety nie możemy się z mamą zgodzić, bo ona chciałaby mieć wszystko i wszędzie... A ja to chciałabym mieć kilka ładnych kiatków.... Najlepiej nie wymgających jakiejś szczególnej pielęgnacji i najlepiej kwitnących od kwietnia do października....
OdpowiedzUsuńKocimiętkę paiętam z zeszłego roku :)) (Czy też masz wrażenie, że czas nam ucieka?)
Pozdrawiam :* Cieszę się, że znajdujesz spokój i ukojenie w tym grzebaniu :)))
I gratuluję gotującego męża :) Mój tego nie potrafi, ale nie można mieć wszystkiego... I nasze dzieciaki już takie duże...
To zazdraszczam rozrośniętej tawuły - ja zainwestowałam w dwa krzaczki i mam zamiar zrobić z niej niezliczoną ilość sadzonek ;))) Od zawsze strasznie mi się podobała, ale nigdy jej nie miałam!
Usuńmoja koncepcja ogrodu na początku tez wyglądała: wszystko i wszędzie, teraz stopniowo zmienia się na: mniej znaczy więcej (lepiej), plus "jak tu nie narobić sobie za dużo roboty" ;))) Dziś znowu do zmroku prawie plewiłam, sadziłam.... ale z drugiej strony nosiło mnie już w domu,,, bo ja to po prostu kocham!
Czas ucieka... Ucieka nam zbyt szybko...
A gotujący mąż... heh...ugotuje coś z rzadka, ale czasem się mu zdarza - robi najlepsze spaghetti na świecie!!! Przez gotowanie obiadków dla Liwki miałam na myśli bardziej rzeczy typu: naleśniki albo makaron ;)))
Naleśniki i makarony to i tak bardzo dużo :)) Mój M. może by z głodu nie umarł :) Niestety ja muszę gotować a tego nie lubię... Ale w sobotę będę robić frytki z selera :) Bardzo jestem ciekawa co to za wynalazek :))
UsuńA tawułę mamy już chyba 8 lat. Próbowałam zrobić sadzonki, bo jest ładna i ładnie pachnie, ale zawsze zapominam, że coś mam w doniczkach i po prostu umiera mi to śmiercią z braku wody... Żaden ze mnie ogrodnik...
Kochana i wiesz że ja mojego syna kocham najbardziej na świecie... Jak każda matka swoje dziecko... :)
Pozdrawiam
Ale ja wiem, że kochasz :))) Tak jak ja kocham swoją... Moją zasadą jest, że akceptacja dla dziecka jest najważniejsza... i nikogo nie wolno zmieniać na siłę. Powiedz to swojej ciotce ;)
UsuńSzkoda, że mam tak daleko do Ciebie, przyjechałabym po sadzonki tawułki ;))) Nic bardziej mnie nie cieszy, niż rozmnażanie roślin. Nawet kiedyś myślałam o własnej szkółce... ale wyszło jak wyszło!
Pozdrawiam deszczowo ;)
pełna podziwu jestem dla tych wszystkich cudności....
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie, ale gdzie tam jeszcze mojemu ogrodowi do cudowności... lata, lata świetlne pracy jeszcze!
UsuńO to, to, syndrom koczownika to też cecha mojej działki, bo jak kupię nowe rośliny to zawsze się okazuje, że najlepsze dla nich miejsce już zajęte i trzeba przesadzać "babcia za wnuczka, wnuczek za mruczka, mruczek za ... " Radosny i kolorowy post tak jak Ty. Serdeczności
OdpowiedzUsuńWięc rozumiesz mnie doskonale ;)))
UsuńPost radosny... nareszcie. I następne też takie będą :) Serdeczności!
ja przeszłam, i dobrze mi tu :)
OdpowiedzUsuńRozgość się więc, zapraszam :)
Usuńgratuluję podwyżki;))))))) super;))) ale i tak współczuję tych 11 godzin. piękny ogródek. aż mi się marzy taki dom z ogrodem;) aż słyszę jak twój mąż piłuije tym boshem i czuje zapach tych wszystkich kwiatów;0
OdpowiedzUsuń