niedziela, 24 luty 2013, 15:21 |
No i
wyświadczyłam owej osobie przysługę, po której chyba nigdy więcej nie
wsiądzie ze mną do samochodu ;) Ha! Ale jak obiecałam, nie było bata -
musiałam dotrzymać. Honor nade wszystko! Taka jestem! Ale od początku: - Wieje ze wschodu - stwierdził teściu przy śniadaniu. - Ten wiatr nic dobrego nie przyniesie. No i rzeczywiście... Wiatr ze wschodu przywiał ze sobą przenikliwe zimno oraz zawieje śnieżne... Wybrałyśmy się z Babcią Wandzią do lekarza (i nie tylko). Zaraz na drodze głównej zgasł nam samochód. Stanął na środku drogi i ani rusz! Włączyłam awaryjne, ale wyłączyłam ogrzewanie i światła, żeby nie marnować energii... W końcu odpalił. Ruszam, patrzę, a tu jedzie policja, a ja stoję na środku drogi bez świateł! Na szczęście pojechali dalej, a my z Babcią Wandzią, ujechawszy półtora kilometra, znów stanęłyśmy na pustej drodze... Droga okazała się jednak nie taka pusta. Zatrzymał się przy nas Tomek, którego córcia chodzi z naszą Liwcią do przedszkola ;) Nic jednak nie zdziałał. Przez telefon Tygrys wytłumaczył mi, które ustrojstwo pod maską to jest kopułka i co dokładnie trzeba z nią zrobić, coby jechać dalej ;) W lodowatym wichrze, grzebała zagrypiona Pełnoletnia pod maską (antybiotyk działał tylko, dopóki go brałam), a największy problem miałam nie z kopułką, tylko ze sprężynkami, coby je odhaczyć i zapiąć ponownie... Pod kopułką, nie wiadomo dlaczego, zbierała się para, i auto nie chciało jechać ani odpalić. Tak więc, naprawiwszy auto za pomocą chusteczki higienicznej (!!!), szczęśliwie dojechałyśmy do B. Tam sytuacja powtórzyła się ponownie, przy czym Pełnoletnia odkryła, iż... zgubiła telefon. Po przeszukaniu kieszeni kurtki (w których na 100% powinien być!!!) i przepaścistej torebki stwierdziłam, że musiałam go położyć gdzieś pod maską, podczas naprawiania auta, po czym walnęłam maską, a telefon leży gdzieś na lodzie rozjechany przez tiry :((( Miałamjuż dość. Ale, że uparta bestia jestem i łatwo się nie poddaję, przeczyściłam kopułkę na nowo, odpaliłam nasze "cielątko" i ruszyłyśmy w dalszą drogę. A godne uwagi jest to, iż żaden z mężczyzn, obecnych na targu w B., widząc kobietę grzebiącą pod maską, nie zaoferował swej pomocy. Widocznie musiałam wyglądać nader profesjonalnie, albo przynajmniej sprawiałam wrażenie kobiety wiedzącej co robi ;) Po drodze błogosławiłam nasze cielątko i zakochałam się w nim na nowo, cudowne bowiem jest to uczucie, kiedy się wie, jak naprawić auto! I ono potem jeszcze odpala i jedzie!!! :) To, że babcia Wandzia o mało co nie dostała zawału przez to wszystko (ale najbardziej przyczynił się do tego sprzedawca na targu, twierdząc, iż Babcia nie zmieści się do wybranej przez siebie piżamy, hihi, a potem ja krzycząca na cały targ: "Babcia, nie zmieścisz się w cyckach"!), jest chyba oczywistym faktem, o którym nie muszę wspominać. A telefon znalazł się w aucie pod siedzeniem - po prostu wypadł mi z kieszeni! Cielątko zrobiło mi cudowną niespodziankę na trzecim postoju, kiedy to zrezygnowana, zamiast spróbować odpalić auto, podniosłam maskę, dostałam się do kopułki, a tam... sucho!!! Na domiar złego na ostatnim postoju, kuzynka o mało co nie przytrzasnęła mi palca drzwiami cielątka. Po trwających całą chyba wieczność zakupach (babcia robiła już zakupy na Wielkanoc) dotarłyśmy już na odległość około kilometra od domu... kiedy musiałyśmy stanąć, bo jakieś auto utknęło w śniegu (drogi boczne są sporadycznie odśnieżane...). Wiatr od wschodu zadarł śniegiem całą drogę! Po przeprowadzonej akcji ratunkowej na aucie sąsiada, ratować trzeba było i nas... I to dwa razy! Nie pomógł Tygrys z łopatą, trzeba było mocnego ciągnika, który nieomal sam zakopał się w śniegu! Po powrocie do domu miałam ochotę walnąć się w niedźwiedziej gawrze* i przespać do wiosny... Rozgrzała mnie dopiero druga gorąca herbata i podwójna dawka Gripeks Max. Pług śnieżny przyjechał dopiero o 22 w nocy. Gripeks Max zrobił robotę i dziś czuję się już prawie dobrze :) Wczoraj okazyjnie kupiłam na Allegro piękne (i tanie!) zasłonki do naszego domku :))) Pół nocy śniły mi się te firanki, a że zakochałam się w romantycznych zasłonach, to w pracowni zawisną firanki w róże ;) Czegoś takiego Tygrys nie zdzierżyłby w innej części domu, ale przynajmniej pracownię urządzę sobie na full romantic ;) I ciekawe kto będzie potem tam do mnie przychodził na kizi-mizi! ;) Nikt inny, tylko Tygrys :))) A dziś w nocy śniła mi się wiosna! Biegałam w płytkiej, przeźroczystej wodzie jakiegoś stawu, nad którym kwitły żółte i fioletowe krokusy :) A potem nad tym stawem latałam! Cudny sen :) Byłam piękna i powabna i ktoś nagrywał mnie na kamerę :) A dziś już się wszystko topi. Czyżby naprawdę niedługo miała zawitać już do nas wiosna? Oby! * gawra - zimowe legowisko niedźwiedzi, wykrot leśny lub jaskinia w miejscu niedostępnym i ukrytym. Jest to też miejsce, w którym na świat przychodzą młode niedźwiedzie (Wikipedia). |
żabka (gość) 24 luty 2013 |
Dlatego wlasnie nie mam prawa jazdy, bo nie dosyc, ze w zyciu chyba nie nauczyłabym sie prowadzic to do napraw samochodu juz całkiem sie nie nadaje... I tak! Nie walcze z tym ;)) |
SkarbyMamy 24 luty 2013 |
Dumna jestem z Ciebie wiesz :) Tak sobie poradzić no no,i na bank profesjonalnie wyglądałaś grzebiąc pod maską :) Nie jedna kobietka by wysiadła z auta i zostawiła to mężowi płacząc w telefon :) Ja się boję,że kiedyś nasza krowa się rozkraczy na środku ruchliwej drogi - oby nie. Całuski dzielniacho :) |
piboha (gość) 24 luty 2013 |
wiatr ze wschodu... materdeniu! nie miałam o nim pojęcia!!! a mogę się położyć z Tobą?!!!! :):):) może też być niedźwiedź, będzie nas grzał hahahahahahahahahahaha :))))))))))))))))) |
sensualnie (gość) 25 luty 2013 |
1. Zuch! 2. Telefon, rzeczą nabytą (aczkolwiek kontaktów, nr, etc. niewątpliwie "szkoda"). 3. Cielątko? - Diesel? |
poczasie 25 luty 2013 |
brawo !!!!!! teraz to już możesz przez telefon udzielać konsultacji jak naprawić auto chusteczką higieniczną :) a tak na serio to dzielna Kobitka z Ciebie :) |
ognista (gość) 25 luty 2013 |
jak w końcu dadzą mi prawo, wsiądę w auto i pojadę to bedę wiedzieć co robić jak mi się wóz rozkraczy na środku drogi;)))) zadzwonię do Pierwszego Mechganika Pełnoleniej;)))) zaimponowałaś mi a swoją drogą też bedę "dysponować" Ojcowym dieslem. póki się własnego autka nie dorobię bedę poginać prawie 2 tonowtm Potworem;))))) |
ognista (gość) 25 luty 2013 |
aaa i zajrzyj do mnie;) czeka coś specjalnie dla ciebie;p;P |
iquidam (gość) 25 luty 2013 |
jak ja lubie takie notki slonko :):) A co do zagladania pod maske, i naprawiania.. cos o tym wiem!!! mialam dokladnier to samo, w sensie, ja robie, a nfaceci patrza i nuikt nie pomoze, hehe... wiesz o co chodzi:) Ach, jak mi twoj wpis poprawil humor :) ide spac, buziaki |
sza... (gość) 25 luty 2013 |
gawra na skarpie! to mi się nawet podoba:) ważne że poradziłaś sobie z kopułką... mnie się od razu coś innego przypomniało, jak dawno dawno temu jadąc z exem motocyklem marki Ural( czyli więcej przyjemności grzebania, jak przyjemności jazdy) coś po drodze zgubiliśmy, a to cos to dekiel od gaźnika;) |
nakrancunieba 26 luty 2013 |
No dumna jestem z Ciebie :) Naprawić samochód,
sama fakt z niewielką podpowiedzą męża ale to ty husteczke wtykałaś tam
gdzie trzeba ;)Normalnie Pełnoletnia - MacGyver :) Ale miałaś dzień. Dobrze że wszystko dobrze się skończyło:) Pozdrawiam i mam nadzieje że jakieś choróbsko Cię przez tą przygodę nie dopadnie:) |
Maria1955 (gość) 26 luty 2013 |
Świetnie opisana historia pewnej przejażdżki hi
hi hi... Babcia o mało nie zeszła z tego świata... faceci okazali się
bezduszni , tylko w filmach pomagają kobietom hi hi hi... ale dałaś
radę... Jesteś Wielka... cieplutko pozdrawiam i uśmiech zostawiam :):):) |
zawieszonaTD (gość) 26 luty 2013 |
Samochód naprawiony chusteczką? To wygląda na
to, że on po prostu chory był i zasmarkany :))) I trzeba było mu nosek
przetrzeć ;))) Dzielna z Ciebie kobieta! Ja, coś tak czuję, nie ogarnęłabym tego. PS. A co z telefonem? |
babazakolkiem 26 luty 2013 |
Jaka jestem dumna z Ciebie! :D Naprawić auto,
nawet instruowana przez telefon, to wielka sztuka :) Na szczęście
jeszcze nie wszystkie auta to naprawa poprzez "jedź do serwisu", bo tak
kipią od elektroniki. Dałaś radę i to jeszcze niczym Mc Gyver w
spódnicy! :)) naprawić auto za pomocą chusteczki, to dopiero wyczyn :D
Super! Dobrze, że Gripex zadziałał, bo faktycznie warunki miałaś idealne do tego, by rozłożyć się zdrowotnie na amen. Z tym ustawieniem kół przy skręcie masz rację absolutną :) W sytuacji, gdy nie ma się zaufania do umiejętności i refleksu innych kierowców (życie to pokazuje), to bardzo cenne. :) |
nadzieipromyk 26 luty 2013 |
Mamy to szczęście, że my ze wsi....:) mamy swoje
podwórko...więc większośc zwierzyńca....czytaj psiak....plus
koty....które zawsze mają swoje drogi.....i przeważne wtarabanią się do
domu tylko na chwilę....aby coś spałaszować ewentualnie....spragnione
czochrania i przytulania.....przez większośc czasu więc egzystują na
dworze...heh....choć, jak pogoda nie sprzyja....to ładują się do
kotłowni i wylegują na kartonach....:) więc myszy są bezpieczne.....:) Oj....znam ja dobrze te awarie samochodowe....choć marudzę, jak jestem sama.....to podobnie...dzwonię do Myszatego...bo któż, jak nie facet który kocha swoje 4 koła....zna sie na rzeczy? Heh...ale chusteczka jeszcze auta nie naprawiałam.....:) Najwazniejsze, że wszystko dobrze się skończyło....a teraz....zdrowiej...:) |
paradise (gość) 26 luty 2013 |
Jeju ja bym sie nawet za żadna naprawę nie brala, lewa taka jestem a i mąż także, zatem do kogo miałabym dzwonić....chyba tylko do ojca, jakby był trzeźwy i akurat odebral.... |
mamamarzynia (gość) 26 luty 2013 |
Dramaturgia, aż w dołku ściska ;-) Pozdrowienia dla babuni! |
pkotwica 26 luty 2013 |
Witaj pełnoletnia. Zasługujesz na medal, niby słaba płeć a jednak. Dałaś radę a to najważniejsze. Cudny sen. Wiosna już nie daleko. Pozdrawiam ciepło. |
pełnoletnia (gość) 26 luty 2013 |
Dziękuję za wszelakie słowa uznania! :))) Dla uściślenia: ja tej chusteczki nie nigdzie nie wtykałam, tylko wycierałam nią parę spod kopułki ;) Zawieszona - telefon znalazłam w aucie pod siedzeniem (ostatnie zdanie piątego akapitu) :) Co to była za radocha kiedy nagle zaczął dzwonić!!! :) Na razie żyję i nie mam zapalenia płuc, aczkolwiek zaczyna mnie na nowo boleć gardło... |
babazakolkiem 26 luty 2013 |
Widzisz, zapomniałam o tym pytaniu u mnie o szpilkach. No nie jeżdżę w szpilkach, raczej na niewielkim obcasie, mam takie co mają bodaj 5 cm, ale słupek jest szerszy niż w tradycyjnej szpilce. Szpilki wożę albo za fotelem, albo w nogach pasażera, wtedy zanim wysiądę z auta, mogę je przebrać i wysiąść "stylowo" :P Nie wyobrażam sobie również jazdy w klapkach, a szczególnie japonkach. Mając bzika na punkcie bezpieczeństwa, staram się mieć obuwie wygodne, stabilne i trzymające się pewnie na stopie. Bo w razie wypadku szkodzę nie tylko sobie, ale i najczęściej komuś również, po co ryzykować. A w razie awarii, miałam w bagażniku kilka par butów, od szpilek, przez czółenka, kalosze, klapki i półbuty, zawsze coś się nadawało :P |
alistalka (gość) 27 luty 2013 |
Już na początku czytania Twego tekstu wiedziałam, że sobie poradzisz, choćby cały świat sprzysiągł się przeciw Tobie. Po prostu Wodniki tak mają (wiem po sobie...) ;) Pozdrowienia zza miedzy :) |
Daglezja (gość) 27 luty 2013 |
Zaradność...to podstawa.:))) Ty potrafisz ...bo
poznałaś życie od tej ...trudniejszej strony.Czekamy wiosny,wtedy jazda
jest przyjemnością,a swoją drogą z tą chusteczką to ciekawe,ha,ha, nie
znam tego. Pozdrawiam cieplutko.:) |
Klaudia1226b (gość) 27 luty 2013 |
nooo to mialas przygode ;)! |
maniki 27 luty 2013 |
Jesteś z tych, które wszystko potrafią skoro z autem uporałaś się na swój sposób :) A sen cudowny... chciałabym taki śnić Dziękuję :))) Potrzebuję wsparcia... Trzymaj kciuki nadal |
cisza58a 28 luty 2013 |
Ojej!....przypomniałaś mi jak ja jechałam z
chorym dzieckiem do lekarza w zawieje i zadymkę. Też utknęłam i ani
rusz. Ludziska nie są skorzy do pomocy. Jakoś do domu wróciłam, ale gdy
już położyłam dziecko do łóżka, to padłam z rykiem. Poczułam się straszliwie bezradna wobec żywiołu. |
skomplikowana (gość) 01 marzec 2013 |
Powinnaś prowadzić "Pełnoletni poradnik" :) ciekawych rzeczy można się tutaj dowiedzieć :) |