środa, 13 czerwca 2018

Filmowo, czyli "Czarownica. Bajka ludowa z Nowej Anglii". ("The Witch: A New-England Folktale").


źródło: Internet


 Jeśli mam pisać często (a bardzo mnie do tego ciągnie!!!) będę pisać o tym, co zajmuje mnie na co dzień, o tym, co mnie fascynuje i nakręca do życia. A jedną z fajniejszych stron życia w naszych czasach jest właśnie oglądanie filmów :) 

Nie wiem jak Was, ale mnie codzienne życie i nadmiar obowiązków czasami naprawdę bardzo przytłacza. Do tego stopnia, że mam zero energii, znika gdzieś mój optymizm, pozytywne nastawianie do życia i dopada mnie poczucie beznadziei.... a to naprawdę bardzo przykre uczucie :( Jest to jeden z powodów, dla których postanowiłam wrócić do pisania. Chcę wpuszczać maksymalną ilość szczęścia do mojego życia :) 

Wczoraj obejrzeliśmy "The Witch: A New-England Folktale", trochę niefortunnie przetłumaczoną na polski pod tytułem "Czarownica. Bajka ludowa z Nowej Anglii". Niefortunnie, ponieważ czarownica kojarzy się bardziej z bajkami dla dzieci (np. czarownica z Królewny Śnieżki czy z Jasia i Małgosi) a bajka, to bajka, nie horror. Bardziej pasowałaby mi tu wiedźma i podanie ludowe, ale i tak wiemy o co w tytule chodzi. 

Uwaga, recenzja The Witch: A New-England Folktale może zawierać spoilery!


Rok 1630, Nowa Anglia.  William i Katherine zostają wygnani z osady, gdzie wiedli spokojne życie z piątką swoich dzieci i zostają zmuszeni do samotnego osiedlenia się wśród lasu, z dala od bezpiecznej, niosącej komfort społeczności. I teraz właśnie zaczyna się akcja, choć wydaje się, że już scena wypędzenia rodziny z plantacji skazuje wygnańców na nieuchronną zagładę. 

źródło: Internet

Rodzina w jakiś sposób jest w stanie odbudować swoje życie na nowo i wydaje się, że zaczną egzystować w nowych warunkach, gdy najmłodszy niemowlak znika w dziwnych okolicznościach. Thomasin, najstarsza i dojrzewająca już córka Williama i Katherine ma pecha, ponieważ opiekuje się najmłodszym Samem w chwili jego zniknięcia. I od tego wszystko się zaczyna. 

Film jest do pewnego momentu pozornie pozbawiony jakichkolwiek elementów nadprzyrodzonych  i nic niezwykłego się nie dzieje. Początkowo można nawet odnieść wrażenie, że reżyserowi chodzi o fakt, że zło jest tylko i wyłącznie w nas samych i stamtąd się bierze, że mamy do czynienia z przekazem, wskazującym na to, że szatan to tylko wyobrażenie człowieka i wytwór religii chrześcijańskiej, a człowiek ślepo podążając za wiarą niechcący może wyrządzić wiele szkód sobie i bliskim. Wrażenie mamy jednak tylko dopóki nie porazi nas z nagła potworna sceną, która trwa zaledwie sekundę, ale dzięki temu jest jeszcze bardziej wyrazista i przerażająca, niż w każdym innym hollywoodzkim horrorze. I nawet  takie sceny zapierają dech swoim pięknem (szczególnie scena matki karmiącej piersią.... hmmm... kogo? po obejrzeniu dowiecie się kogo, a może to ktoś inny kami się nią?...).


źródło: Internet


Powoli dowiadujemy się, że chyba jednak nie chodzi tylko o fakt fiksacji na tematy religijne (a może jednak po prostu wszyscy zwariowali?). Niesamowita muzyka, narastająca momentami do rozmiarów krzyku (dosłownie!), niesamowity, starodawny język, jakim posługują się bohaterowie, jakby żywcem wyjęty z utworów Szekspira, przepiękne krajobrazy i scenografia skomponowana w kolorach brązu i beżu sprawiają, że sami nie wiemy w co tak naprawdę wierzyć.

Marzyłam o tym, żeby usłyszeć na żywo te wszystkie staroangielskie "thou" i "thee".  Co ciekawe, większość dialogów z filmu zaczerpnięta jest z najprawdziwszych wypowiedzi ludzi oskarżonych o czary w procesach zapisanych w starych dokumentach (!!!).

źródło: Internet

Dojrzewanie najstarszej Thomasin, czarny kozioł Phillip, hipokryzja ojca i zazdrość matki oraz  nieporozumienia wśród rodzeństwa, zakończone próbą wystraszenia małej bliźniaczki przez starszą dziewczynkę owocują zadziwiającym splotem zdarzeń i okoliczności, wobec których oskarżenie o czary staje się tylko kwestią czasu.

Zakończenie jest nieoczywiste. I o to właśnie chodziło chyba reżyserowi. Każdy widz ma w tym filmie swoje własne zakończenie.

Polecam szalenie!

Dla mnie 10/10.
Reżyseria:  Robert Eggers.


źródło: Internet

Lubicie horrory? Dla mnie to najlepszy gatunek filmowy!







6 komentarzy:

  1. Opis bardzo zachęcający, ale nie mam z kim oglądać horrorów, bo każdy mnie straszy, a sama się boję:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama też bym się bała :) Nawet jak oglądam z Tygrysem, a on uśnie to się boję, bo on już nie ogląda, tylko śpi ;))))

      Usuń
  2. Lubię horrory, ale 'delikatne', lubię się bać. Ten film po przeczytaniu recenzji i obejrzeniu 'migawki' chyba jest za straszny:-)Dobrze, że wróciłaś. Bardzo mało znajomych jest w sieci z Interii, chyba żyją realiami, a nie w kosmosie jak ja, ha, ha, choć muszę przyznać,że świat realny nic nie traci, w związku z moją obecnością w necie:-) To taki oddech po...pracy:-)
    Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, z Interii została nas garstka. Ja też lubię żyć "w kosmosie". To wspaniały oddech :)

      Usuń
  3. Oglądałam ten film już jakiś czas temu. Jest świetny, niesamowicie wciągający i trzymający w napięciu. Nie rąbanka, gdzie krew spływa po ekranie, ale taki, który naprawdę subtelnie powoduje dreszcz emocji i lęku. Zakończenie zaskakujące, absolutnie się takiego nie spodziewałam...
    Pozdrawiam, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100% z Twoja recenzją. Horror zdecydowanie inny niż wszystkie i warty obejrzenia. Pozdrawiam :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. To inspiruje! :-*

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...