piątek, 12 sierpnia 2016

Zimne lato

To było zimne lato.
Wczoraj od znajomych wracaliśmy w typowo jesiennej już mgle...
Dziś rano na oknach od strony "pola" zalega warstwa wilgoci. A w nocy były tylko 4 stopnie...
Nie rozbujało się to lato, nie rozhulało za bardzo, co przygrzało, to deszcze zgasiły, upałów nie było za dużo, a my nie byliśmy nawet ani razu w Kryspinowie :( I nie wygląda na to, żeby aura miała się zmienić... Stateczne dwadzieścia-parę stopni zapowiadają na następny tydzień.
A mi już kończy się urlop...

Wydaje mi się, że dopiero co parę dni temu pisałam tutaj, że mam drugi dzień urlopu, a tu tymczasem nadeszła już końcówka... Ale mam zamiar wykorzystać ją najlepiej jak potrafię :)

Najgorzej jest siedzieć w domu i odliczać dni do końca wolnego  jak do wyroku śmierci ;) Wiec nie siedzę. A jedno-dwudniowe przerywniki pomiędzy "ruszaniem się z domu" staramy się wykorzystać w konstruktywny sposób. Np ostatnio powstały fajne 4 mini-ogródeczki w chodniku z kostki za domem, a jednego dnia odwiedziliśmy złom, skąd przywlokłam takie oto cuda za grosze :)))





I ogólnie to bardzo fajne było to lato :))) 


Wiem, piszę o nim jakby był już koniec, a przecież nie ma jeszcze nawet połowy sierpnia. Ale w ten sposób obchodzę chyba moją prywatną, osobistą żałobę po kończącym się urlopie, godzę się z tym i zaczynam wyczekiwać mojej ulubionej pory roku :)

Czyli złociste, jesienne słońce, babie lato, chryzantemy i dynie :)



A ponieważ obiecałam zdjęcia z gór, to poniżej całkowicie pomieszane, rożne i czasem dziwne zdjęcia z mojego cudownego lipca i sierpnia 2016 ♥:



Moja pierwsza lista życzeń, z której większość już się spełniło :)))


Torbę i książkę już mam i może to dla niektórych trochę dziwne, ale na mojej wish-liście znalazły się odrosty, bo chcę zapuścić zdrowe, długie, niefarbowane włosy ;)



Upiekłam kiedyś jagodzianki... 


 

A odrosty też już mam, teraz nawet będą dłuższe :)))
Co dalej? Nie wiem? Na razie ujdzie w tłumie, zobaczymy ile z nimi wytrzymam ;) Jeśli wytrzymam dostatecznie długo, będzie ombre ;)



Moja ukochana Kamionka :)))








Dzień, w którym po napisaniu posta:

"Pomidory, aronia i dżem ze świni ;) oraz fanpage na Facebooku, czyli mam dziś drugi dzień urlopu ;)))"

pobiegłam na Skarpę zrobić zdjęcia:










Gdybym miała wybrać swoje zwierzę opiekuńcze, byłby nim jastrząb.



Dary Skarpy :)


No i w końcu GÓRY :)

















I pamiętna kartka z kalendarza, o której pisałam w poprzednim poście :)))  


Willa Krystyna: zdjęcie z internetu. 


Poranny widok z okna na Rysulówce:



 Kot Topik, rezydent Willi Krystyna :)



Potem były 7 urodziny Liwci :)))

Własnymi ręcami tort i piniata uczynione :)

 









 I sama nie wierzę, że moja dziecko ma już 7 lat!!! 


niedziela, 7 sierpnia 2016

Potęga podświadomości, czyli o tym, jak marzenia spełniają się same!

Od długiego już czasu ciężko mi znaleźć chwilkę taką tylko dla siebie, chwilkę, aby usiąść i zagłębić się w swoje własne JA. Poczuć co mi tak naprawdę w środku gra. Czasami sama już nie wiem co czuję i nie mogę znaleźć drogi do wnętrza siebie. I tego właśnie nienawidzę w tym pędzącym przed siebie życiu... chociaż przecież tak naprawdę  kocham życie! Pogoni, aby jak najwcześniej dotrzeć do pracy i jak najwcześniej z niej wrócić... Życia od weekendu do weekendu. Czuję, że mogłoby być zupełnie inaczej, że MOŻNA inaczej, ale wydaje mi się to niewykonalne. I jak wrócę do pracy to nawet na wpisy do tego bloga nie będzie czasu...


A może by tak stworzyć odnośnie tego wish-listę? Bo czasami marzenia spełniają się same :))) 


Przykład? 

Kiedyś w sklepie zobaczyłam ulotkę z chatą góralską w polskich Tatrach. Jako, że tak bardzo kocham góry, wzięłam sobie tą ulotkę, co by chociaż popatrzeć na te góry, chatę i piękne regionalne pokoje. Nawet nie marzyłam, że wyląduję kiedyś w takiej. Cena 100 zł za noc wydawała się nie do przejścia. W końcu nie jestem kobietą wymagającą luksusów ;) Noclegiem za 30 zł też się zadowolę ;) Byle w tych górach być!!! Ale do rzeczy: ulotka leżała w kalendarzu (podobnie jak ulotka reklamująca jakieś OC z piękną szatynką z długimi, brązowymi włosami, o jakich marzę ;))) ) parę miesięcy, aż w końcu któregoś dnia po powrocie z Kamionki wkleiłam zdjęcie chaty na losowym dniu w sierpniu, jednym z tych, w których wiedziałam już, że będę miała urlop. Dopisałam pod zdjęciem: "MARZENIE WAKACJE". I trzy serduszka :)


I ponieważ nad jeziorem już w tym roku byliśmy, a pogoda nie zachęcała do wyjazdu nad wodę (a zresztą w końcu ile razy można w to samo miejsce? - sama nie wierzę, że napisałam to o Kamionce!!!), stwierdziliśmy, że jedziemy do Zakopanego :) By the way - wybieraliśmy się tam od trzech lat ;))) Żniwa u Teściów zrobiliśmy w niedzielę. Jeden dzień oddechu i we wtorek pomknęliśmy w góry. Bez rezerwacji noclegu, jak zwykle na spontan :) Pokój udało się wynająć na dwie noce w Kościelisku zaraz za Zakopanem, na uroczym osiedlu Rysulówka, z widokiem na Giewont :) Za 100 zł za noc, ale co tam - na dwie noce można się było szarpnąć ;)

I dopiero dwa dni później, w przejściu podziemnym pomiędzy Krupówkami a targiem pod Gubałówką zdałam sobie sprawę, że myśmy pokój w takiej samej klimatycznej chacie jak na moim zdjęciu z kalendarza wynajęli... dokładnie w tym dniu, na którym wklejone zostało zdjęcie :)))

 

 Przypadek?  Nie sądzę :)

Nie sądzę, ponieważ to jeszcze nie wszystko... 

Pokój znaleźliśmy koło 14-stej. Rozpakowaliśmy się, wypiliśmy kawkę u przemiłej pani Krysi (willa nazywała się Willa Krystyna (KLIK)  i coś czuję, że jeszcze tam wrócimy :))) ) i wyruszyliśmy na Gubałówkę. Po powrocie na podjeździe zastaliśmy szarego Opla na dublińskich blachach... identycznego, jaki mają nasi przyjaciele z Irlandii. I to tacy bliscy przyjaciele, z którymi los nieustannie nas łączy, nasze ścieżki krzyżują się, a ja jestem chrzestną ich córeczki Amelki :) Wiedziałam, że mają być w Zakopcu, ale byłam na 100% pewna, że we wtorek już wracają. Czyli jeśli nawet... to teoretycznie nie powinno już ich tu być. 

Ale wyszliśmy za róg chaty... I zobaczyłam Olę. A potem Mariusza, Anię i resztę rodzinki :)))

 

Byli tam, autentycznie tam byli i wyjeżdżali dopiero następnego dnia. 

I mieszkali w pokoju obok. 


Na początku nie mogłam w to uwierzyć :))) No bo jak można taki niesamowity zbieg okoliczności w ogóle skomentować??? Ale teraz nawet się już nie dziwię. Myślimy, że jesteśmy wielcy - wymyśliliśmy koło, proch strzelniczy, elektrownie atomowe i loty w kosmos. W szkole uczą nas ułamków, kwasów i zasad, a nikt nie uczy nas jak porozumieć się z naszym duchowym ja i wszystko inne, niezmiernie ważne nam umyka.   A potęga podświadomości jest wielka :)

I zaczynam od nowa czytać "W dżungli podświadomości" Beaty Pawlikowskiej, bo zauważyłam już jeden mechanizm u siebie opisany w tej książce - rozchorowałam się przed bardzo ważnym dla mnie spotkaniem, tak jakby moja podświadomość celowo spowodowała chorobę, aby do tego spotkania nie doszło. I muszę się nauczyć jak z tymi mechanizmami walczyć. Pewna osoba będzie wiedzieć o co chodzi ;) :-* M. 


I wkleiłam już do kalendarza następne marzenie i wklejać będę masę innych :))) A moja podświadomość niech działa bez udziału mojej świadomości :) 


O tych mechanizmach samospełnienia się życzeń fajnie pisze też Ania Maluje TU (KLIK). 


Wierzę w to, że jeśli czegoś bardzo chcę, a jest to w danej chwili mojego życia niedostępne i wydaje się nierealne - i tak się stanie lub trafi w moje ręce. Prędzej lub później :) 

 

Pełnoletnia :)


PS: Zdjęcia z gór w następnej notce- teraz pędzę podlać pomidory i lecim na Kraków spotkać się przyjaciółmi, którzy już jutro ruszają w drogę powrotną do Irlandii :(

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...