Są takie okresy w życiu człowieka (czytaj: w moim), kiedy zupełnie
nic się nie dzieje. W kółko to samo, dzień po dniu,
stęchlizna, stagnacja. Wtedy zaczynam mieć dość. I kombinować co by tu
zmienić ;) Bo ja nie cierpię stagnacji. A ona właśnie mnie dopadła. I to
już jakiś czas temu... I chyba dochodzę do wniosku, że mam zbyt dobre, zbyt wygodne życie. Za dużo
chyba bezpieczeństwa... Nic się nie dzieje. I zero wyzwań. I że chyba nie chcę tak żyć :/
I tak któregoś wieczora wypaliłam "A może tak byśmy pojechali sobie na rok do Irlandii?".
Zarobilibyśmy, Liwka nauczyła by się angielskiego ;) Mężu nic się , ale nie zdążył odebrać. Związek mojego
męża z Grubym był długi i obfitował w wiele burzliwych rozstań i
powrotów ;) A Gruby i tak do niego mówił "I love you" :)))
A ja bym napisała do Brendana i on by mi już coś znalazł ;))) Kochany
"wujaszek " mój :))) Albo rozwijałabym obecną firmę w Irlandii. A co,
może Simon chciałby wkroczyć na nowy rynek ;))) Tak! Ale plan! Chcę pojechać do
Irlandii i moje serce dosłownie krzyczy!!! Tak, chcę, chcę, jedźmy!!!
Ale nie mogę... Albo raczej: ale się boję…
Jest tylko jedna jedyna rzecz, która mnie tu trzyma. Mama. Chociaż w
sumie Ona mogłaby pojechać z nami ;) Bo dom można zamknąć, spuścić wodę z
kaloryferów, telewizor wywiozę do teściowej, bo to jest jedyna cenna
rzecz w naszym domu (o ile zwykły telewizor 40 cali jest aż tak
strasznie cenny - szału ni ma), a zresztą... to teściowa nam go kupiła,
bo ja TV nie chciałam ;)
I może jakaś normalna emerytura by z tej pracy za granicą kiedyś
była. I jakieś wakacje normalne co rok, a nie tylko błotniste bajoro w
Kamionce, które i tak kocham i wiem, że i tak bym tam jeździła
przylatując na urlop z Irlandii. I pewnie nie raz odpuściłabym Hiszpanię
na rzecz tego bajora ;)))
Tylko musiałabym mieć w tej Irlandii dom z ogródkiem, w którym
mogłabym hodować dynie i króliki na osławiony, cenniejszy niż złoto
nawóz z kupy królika ;))) A Artek musiałby mieć garaż w którym mógłby
reperować swoje złomy.
Teraz tylko muszę poczytać swojego starego bloga, jak to już miałam dość Irlandii i chciałam wrócić do Polski.
Bo teraz jakoś za bardzo nie mogę sobie przypomnieć dlaczego ;-P ;-)))
bo to już tak jest, że sie tęskni za tym co dobre, chociaż lekko to wam tam nie było tam zawsze... ja tęsknię za jej przyrodą i widokami, bo zmiennej pogody szczerze nienawidzę;) https://www.youtube.com/watch?v=1AOp9c5DRzc
OdpowiedzUsuńPogody tez nienawidziłam. W Polsce było po 30 stopni, a tam 10. Mam nawet niejedną taką notkę na blogu... Ale myślę, że jak się bardzo chce, to można nawet taką pogodę pokochać ;)
UsuńDziękuję za piosenkę :)
to...zamień się;)
OdpowiedzUsuńczasem oddałabym wszystko by mieć dom i kochjącego faceta, dom i poczucie bezpieczeństwa takie że aż nudno;)
Ruda, naprostowałaś mnie i dziękuję...
Usuń"Wszędzie lepiej, gdzie nas nie ma" Taki dom na skarpie potrafi przywiązać i zakotwiczyć a Kamionka nie ma sobie równych. Radze Ci jak Babcia, rób jak uważasz :-)
OdpowiedzUsuńTak sobie tylko gdybam... Zakotwiczyłam na Skarpie dobre i naprawdę nie wiem co by się musiało stać, żebyśmy wyjechali... ale miłość do Irlandii została we mnie wielka i zawsze będę tęsknić do tych wspaniałych dobrych czasów.
UsuńA ja sobie myślę, że nie ma nic bardziej kobiecego niż chęć ciągłej zmiany. Moja matka nie miała takich możliwości jak Ty, ale cierpiała dokładnie na tę samą dolegliwość. Radziła sobie z tym w ten sposób, że raz na kwartał robiła generalne przemeblowanie, doprowadzając nas do czarnej rozpaczy, bo co kwartał na nowo trzeba się było przyzwyczajać do nowego-starego mieszkania. Gehenna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam pięknie.
Witaj Pełnoletnia. Tęsknota, nic dziwnego. W końcu pozostawiłaś w Irlandii, kawałek swego życia. Decyzja, oczywiście należy do ciebie, do Tygrysa i Liwki. Może na początek odwiedziny i poczucie dawnego oddechu. Pozdrawiam słonecznie.
OdpowiedzUsuńOdnalazłam w tym wpisie samą siebie. Ja też potrzebuję zmian, choć pragnę pierw osiąść na swoim miejscu a wtedy wiedząc, że mam gdzie wracać móc zmieniać moje życie, dni, upiększać, przestawiać. Strach? Nic bardziej ludzkiego. Każdy się boi. Wyjedź jak nie na rok, to na miesiąc i sprawdź czy do tej dzisiejszej Irlandii z Tobą dzisiejszą chcesz pojechać na dłużej. Niezrealizowane marzenia będą się przewalać w Twojej głowie a spełnione nawet jak nie trafione uczynią miejsce nowym.. W końcu drugiej szansy na próbowanie życia - raczej nie dostaniemy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Może warto zrobić jakiś krótki wypad do Irlandii, zaspokoić swoje tęsknoty i sprawdzić czy potrafisz rozstać się ze Skarpą :)Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tą Irlandią... Wiesz, jak się serce będzie rwało i myśli będą częściej tam niż na Skarpie, to pewnie ten wyjazd realnych wymiarów nabierze. Pytanie tylko, czy tam w Irlandii znów nie zatęsknisz za Skarpą? Zatęsknisz na pewno. Ja bym bardzo chciała mieć taki własny dom z ogródkiem, na wsi, która dla większości wieje nudą, a dla mnie cała przesiąknięta jest uśmiechem ukochanej Babci. I móc tam u siebie cieszyć się rodziną, czuć, ze z mężem mogę co wieczór usiąść na tarasie, a córka z radością wraca do swojego DOMU. Irlandia może być waszym wakacyjnym-urlopowym miejscem, gdzie można poszaleć, poczuć, że coś się w życiu dzieje. Ale tak sobie myślę, że prawdziwy dom może być tylko jeden i jest tam, gdzie chcą być wszyscy Twoi bliscy. Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuń