Gdyby tak...
Doba miała 48 godzin. 10 godzin na długi, dający wypoczynek sen. 11 na pracę. Zawodową taką, w centrum miasta, satysfakcjonującą. Taką mam. Wtedy resztę czasu mogłabym poświęcić na to, co w życiu najważniejsze.
Najważniejsze, a ja czuję, że coś umyka mi, przecieka przez palce. Coś niezmiernie ważnego, nie do odzyskania. Na to wszystko zostają mi 3 godziny dziennie. Na rozmowy z mężem i córeczką. Na zatrzymanie się choćby na chwilę w tym szaleńczym biegu. Na to by usiąść przy naszym białym, porysowanym już stole kuchennym (a właściwie to najtańszym blacie roboczym z IKEA) z gorącą herbatą z cytryną i wysłuchać w spokoju jak Liwka opowiada, że śniło jej się, że pocałowała Tomka. Zapatrzyć się w nią, póki jeszcze po dziecięcemu podśpiewuje szczęśliwie biegając po domu w skarpetkach. I już nie krzyczę na nią o te kapcie... Nie warto.
Z chwil, które mam dla nich, czerpać muszę jak najwięcej. Bo mam ich tak niewiele. Odłożyć sprawy nieważne - jak te kapcie zapomniane już całkowicie, rzucone w kąt. Bo najważniejsza jest ta rozmowa z Liwką, wspólne odrobienie lekcji, wysłuchanie po setnej próbie w końcu płynnie przeczytanego "Piotrek ma katar" i "Wojtek ma rower". I stanie się godną zaufania, kiedy sześcioletnia córka opowiada ci, że wyznała koledze, że go kocha. A co on wtedy zrobił? - zapytałam. Zapomniałam - zawstydziła się. Pewnie uciekł! - zawyrokowałam i śmiejemy się jak wariatki :)))
Dlatego muszę wykorzystywać każdą godzinę z tego mojego krótkiego dnia. Choć czasem już cierpliwości brak i zmęczenie wielkie i łazienka do posprzątania i góra ubrań do poskładania. Ubrania poczekają... Moja sześcioletnia córeczka już nie. Kiedyś stanie przede mną kobieta w wysokich szpilkach, z którą nie będę już ćwiczyć czytania, nie będziemy urządzać wojen na skarpetki na schodach. Pewnie będziemy robić inne ciekawe rzeczy ;) Ale obecny czas nie zaczeka na nas... Tu i teraz jest tylko TU i tylko TERAZ. I tylko ode mnie zależy, czy wykorzystuję moje TU i TERAZ tak, żeby nie żałować straconego czasu, kiedy już stanie przede mną ta kobieta w wysokich szpilkach ;)
Tak mnie wzięło na przemyślenia dziś...
czerp garściami:)ja też czerpię, chociaż na granicy wytrzymałości, bo któregoś dnia zwyczajnie Nestorki zabraknie... i też zmęczenie, chociaż nie pracuję, też cierpliwości brak, ale przecież są ważniejsze rzeczy...
OdpowiedzUsuńStaram się :) Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą, tak szybko dorastają...
UsuńDomyślam się jak wygląda Twoja codzienność w opiece nad nestorką - i należy Ci się za to wielki, wielki szacun.
czas nie czeka na to kiedy go znajdziemy, jest jak wiatr co zawieje i już go nie ma....ja dziś wielu rzeczy żałuję o wielu nie pamiętam....i zastanawiam się czy gdyby powrócić to żyła bym inaczej?....ot odwieczne dylematy kobiet i matek, matek i kobiet....
OdpowiedzUsuńMoże nie ma co się zastanawiać nad przeszłością... Może lepiej byłoby łapać dzień i cieszyć się każdym dniem?
Usuńjakie to słodkie;))))) uwielbiam jak piszesz o Liwci,
OdpowiedzUsuńa tak - masz zupeną rację. to wszystko strasznie przykre. mamy mało czasu któy ucieka tak szybko. trzeba wykorzystać każdą sekunde. bo bliscy mogą w każdej chwili odejćć. tyle czasu człowiek poświęca by mieć ten marny pieniądz kosztem swojej rodziny już totalnie wyrzekając sie siebie i swoich pasji.
trafiłaś w sedno. ja mam to samo dziekę swój czas na pracę. trzy zmiany do pogodzenia z domem porzadkami i zabawą z Gadami są prawie niemożliwe do pogodzenia. a jednak muszę to jakos pogodzić zwłaszcza ze teraz z Gadami jestem sama. ten obszar "ja i moje pasje" zostały zepchnięty niemal poza margins. liczą się tylko Gady i każda spędzana z nimi chwila na wagę złota
:) A ja uwielbiam jak piszesz o swojej mafii :)
Usuńrany ale uderzyłaś w sedno! - tyle człowiek poświęca by mieć ten pieniądz a to wszystko kosztem rodziny i wyrzekając się siebie i swojej pasji.
Może to głupio zabrzmi ale praca to... prostytucja umysłowa. Oddajesz swoje ciało i umysł dla kogoś innego, wolałabym już mieć jakiś swój prawdziwy własny biznes i robić to co lubię, tylko dla siebie.... być swoim własnym sterem, żeglarzem i okrętem.
Pięknie to wszystko ujęłaś! :) Czasami zapominamy o tym co najważniejsze skupiając się na czymś zupełnie innym.. Dziękuję Ci za te przemyślenia :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję pięknie :) Wcale nie jest łatwo pamiętać o tym na co dzień w tym zagonionym świecie.
UsuńNo, wreszcie dotarłam do Ciebie (!) z blogu Amasji - inaczej się nie dało, nie wiem dlaczego. Bardzo mądrze podchodzisz do tego "tu i teraz"!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żebyś nigdy nie zawiodłaś się na Swojej Dziecinie!
Dziękuję :) I oby dziecina nie zawiodła się na mnie ;) Tego sobie sama życzę :)))
Usuńmasz racje,chwytaj te chwile jak piekne motyle...tymbardziej ,ze ta dziewczyna w szpilkach pojawi sie juz niedlugo...wiem cos o tym...ja juz moge tylko pomarzyc o wspolnym czytaniu bajek...i tylko nie wiem kiedy to przeszlo,tak szybko biegnie czas...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ulka
Przeraża mnie to jak szybko biegnie czas. Im człowiek starszy, tym szybciej :(
UsuńA czas, jak na wartość niestałą przystało przyspiesza...
OdpowiedzUsuńBabcia, która ma lat 95 powiedziała, że nie wie kiedy życie jej minęło, a przecież wojna, o której opowiada to taki szmat czasu. Czas... ten łobuz, ciągle ucieka.
Ja pewnie też tak powiem, jak dożyję ;)
UsuńPrzedświąteczny czas i końcówka roku sprzyja takim rozmyślaniom nad upływem czasu. Niestety, tak to zostało urządzone,że doba ma tylko 24 godz, a tydzień 7 dni. Nie zgromadzimy czasu na zapas ani nie dogonimy, i nie odzyskamy tego, który minął. Pozostaje żyć chwilą, łapać te nieliczne krótkie momenty i wykorzystywać je na maksa:) Po dzieciach chyba najbardziej widać jak czas szybko wyrywa do przodu, to jak szybko się zmieniają, dojrzewają, dorośleją boleśnie to uświadamia. Przeżywaj każdą chwilę spędzoną z Liwcią jak najpełniej i intensywniej, pokazuj jak jest dla Ciebie ważna i jak bardzo ją kochasz:) bo chwila, w której stanie przed Tobą kobieta w szpilach nadejdzie nim się obejrzysz:)cudowności dla Was:)
OdpowiedzUsuńMasz rację Amasjo, a ja coraz boleśniej uświadamiam sobie, że życie jest tylko jedno i zaczyna mi w niekontrolowany sposób uciekać...
UsuńCoś muszę zmienić :)
Ja nieraz też się zastanawiam nad upływającym czasem. Gdy człowiek posiada rodzinę, to wtedy już tak nie mówi, że chciałby wrócić do tamtych dni, kiedy jej nie miał. Dlatego trzeba zawsze dążyć do takiego momentu, żeby móc później powiedzieć, nawet sobie samemu po cichu: brałem z życia garściami, przeżyłem je najlepiej jak umiałem, coś po sobie zostawiam w spadku, żeby inni nie zapomnieli. Lekko niestety nie ma, więc lepiej się gada niż robi. Przypadek znam, bo z autopsji. Każdy ma swój terminarz tutaj określony aż nadto, więc cierpliwie nadal wykonuj swoją pracę jako matka:) Twój trud na pewno się kiedyś opłaci oraz zwróci, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu:) Pzdr.
OdpowiedzUsuńNo bo w życiu nie chodzi o to, aby do końca dotrwać w nienagannym stanie i bez ani jednej blizny, ale z czekoladą w jednej ręce i kieliszkiem wina w drugiej, krzycząc: ale była jazda!!! ;))))
UsuńZ ust mi to wyjelas. Ten czas tak szybko leci,dzień za dniem. I sobie myślę czasem ze powinnam bardziej z sercem a nie obowiązkiem podejść do dzieci, bo jeszcze chwila a dorosna i już nie będą mnie potrzebować. ..
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
Usuń