Bo szczerze mówiąc już od dawna jestem zmęczona starym sposobem prowadzenia bloga. Przejmowaniem się tym kto to przeczyta i co też sobie o mnie, wariatce pomyśli, każdą notką przemyślaną na 100 sposobów i pisaniem "pod publiczkę" ;) Brak było mi miejsca, gdzie swobodnie mogłabym wypisać się za wszystkie czasy, co też mi na wątrobie leży i jak coś mnie, za przeproszeniem tak po prostu wkurwia, to napisać, że mnie wkurwia, a nie że złowrogo szumią wierzby albo że duch mój na rozżarzone węgle dupą usiadł ;)))
Miejsca, gdzie będę mogła wkleić 100 ujęć najładniejszego kwiatka i pozbierać inspiracje na ogródek koło tarasu, zapisać sobie jak podcinać drzewka na wiosnę i ile azotu zawiera w sobie kupa królika ;)
Tak więc po prawie 10 latach blogowania o wszystkim (czyli o niczym) nadeszła oto nareszcie wiekopomna chwila, w której postanowiłam zająć się tym, co najbardziej kocham ;) Przeto czas na blog typowo tematyczny, czyli: glina, ugór, kupa królika (czytaj: nawóz) i powstający w bólach i męczarniach nieco zbyt szumnie i na wyrost nazwany "Ogród na Skarpie". Nie twierdzę, że nie będą się tutaj przewijać inne tematy (bo będą na pewno) ale od dzisiaj będziecie mieć niepowtarzalną okazje czytać i oglądać zdjęcia gliniastych ugorów, siewek kalarepy i nawozu. No dobra, może trochę przesadzam ;) ale moją cudowną nowiutką łopatę Fiskarsa, którą dostałam na urodziny na pewno Wam pokażę :)))
Uwaga, oto mój prezent urodzinowy od męża:
Łopata Fiskars!!! :)
Czyli ogólnie: do more of what makes you happy! i takoż też zamierzam czynić :)))
Bo życie jest zbyt krótkie, żeby płacić rachunki a potem tak po prostu wziąć i umrzeć :)))
Oprócz tego ostatnio autentycznie się zakochałam :) W mężczyźnie. Tylko nie mówcie tego Tygrysowi ;) Zakochałam się w Dziarskim Dziadku.
Na informację o panu Antonim trafiłam na Facebooku.
Włączyłam pierwszy filmik... i nie mogłam się oderwać!!!
Włączałam filmiki po kolei, jeden po drugim i od razu polubiłam Jego profil na Facebooku. Dowiedziałam się też, że… napisał książkę.
Matko, co za historia! Były żołnierz AK,
a ta historia o puszczeniu dziewięciu Niemców wolno, którzy to Niemcy potem
bronili Polaków przed rozstrzelaniem… Człowiek od razu zaczyna wierzyć, że jest
jednak dobro na tej ziemi. Książkę od razu zamówiłam, no po prostu musiałam! Przyniósł mi ją kurier do pracy i
czytałam w tramwaju, na przemian mając łzy w oczach i uśmiechając się, kiedy
tylko popatrzyłam na radosną, szczęśliwą twarz pana Antoniego (zbyt wiele mam
do niego szacunku, żeby tak po prostu mówić o Nim Dziarski Dziadek, no jakoś
nie potrafię!). Pochłonęłam ją w parę takich tramwajowych sesji ;) Ten człowiek zawstydza mnie, nie robię nawet połowy tego co on
dla swojego zdrowia, choć od jakiegoś roku i tak jest już ze mną dużo lepiej.
Przynajmniej się staram ;) Jem bardziej świadomie i czuję straszną potrzebę ruchu, ale co mam zrobić,
kiedy 11 godzin dziennie jestem zmuszona przesiedzieć na dupsku: w pracy, jadąc
do pracy autem, w tramwaju (siedzę, bo wykorzystuję te 30 minut dziennie w
drodze do pracy i następne 30 minut w drodze z pracy na czytanie). Bo po
powrocie do domu nie mam już na czytanie niestety czasu. A bez książek to ja bym
chyba umarła... Kupuję więcej niż nadążam czytać… Obiecałam sobie, że w tym roku nie kupię więcej
niż zdążę przeczytać, a tu proszę już kupiłam chyba 4 dla siebie i 3 dla Liwki i
mam jeszcze wielką ochotę na „Szeptuchę”, ale na razie się wstrzymuję. Będę twarda
;) Po przeczytaniu książkę dałam mamie, ale nie mam nadziei, że zmieni cokolwiek
w swoim życiu. Nie potrafiłabym żyć tak jak ona… Sama, bez życia towarzyskiego,
bez znajomych, tylko w książkach i gazetach, bez ruchu… Fakt, ma inne „hobby”,
ale o tym nie chcę pisać… Nie potrafiłabym tak żyć…
Musiałam natychmiast wypróbować tą łopatę i spontanicznie założyłyśmy z Liwką mały ogródek i przerzuciłam łopatą kilkanaście kretowisk i przewiozłam jeszcze taczkę ziemi ;) Czułam po tym każdy mięsień, byłam wściekle głodna i czułam jak burczy mi w żołądku. znaczy się metabolizm podkręcony na maksa a Artek powiedział mi, że dzięki moim treningom efekty już widać (choć ja za bardzo ich jeszcze nie widzę). Ale za to jaka satysfakcja po skończonym treningu, kiedy już ten pot, krew i łzy wylane, a Ewka mówi: "już po krzyku, już po wszystkim" :))) Ale o tym na razie cicho sza, nie chcę zapeszać… ;)
Ale dobra, miało być o Dziadku.... I jak tu się w tym wspaniałym człowieku nie zakochać???
wołałaścicho Sza... to jestem:) a pisz sobie o fiskarsach, kupie królika i co Ci tam na język przyjdzie, w końcu to Twoje miejsce nie?ja kiedy piszę nie myślę, wywalam co mam na wątrobie, bo inaczej wariuję... zwłaszcza teraz... i czekam na te grządki i inne atrakcje:) ścisk:)
OdpowiedzUsuńDzięki i ściskam również :)
Usuńja też ostatnio kupuję więcej książek niż zdążąm przeczytać, Kinga i Alex Kavy przybywa.
OdpowiedzUsuńjakże cię te facet kocha skoro na urodziny kupił ci siekiere;)))))) gdzies z tyłu głowy tak nieśmiało marze że może jeszcze kiedyś trafię na kogoś takiego;))))))))
chociaż mieszkam w bloku u nie mam ogrodu chętnie poczytam rożne nowiki ogrodnicze może kiedyś ta wiedza potem się przyda. nigdy nie mów nigdy - tak mawiają i kto wie co mi się może w życiu przydać.
Ja też już nie piszę pod publiczkę, a też jakiś czas to robiłam. Wreszcie doszłam do wniosku, że to moje miejsce i będę tam ja z tym co moje. Nikogo do czytania przecież nie zmuszam:) Więc pisz tak jak tego chcesz. Bo to Twoje miejsce.
OdpowiedzUsuńWitaj Pełnoletnia. Szalej na tym blogu, ile tylko dusza zapragnie:) To jest, twój blog i nikomu nic do tego co piszesz. Jeśli się komuś nie podoba, po prostu niech nie czyta. Łopata, siekiera, czyli uzbrojona i niebezpieczna:) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem ogrodu uprawiania, sukcesów i porażek. Sukcesów będzie więcej bo sprzęt masz firmowy więc chyba dobry. Może sobie kupię na wiosnę dobrą siekierkę, bo moja tępaśna i lekka i krótka.
OdpowiedzUsuńPana Antoniego znam i podziwiam ale nie naśladuję, dla mnie śledź na śniadanie nie przejdzie. A i codzienna gimnastyka też, bo trzeba by było się zmuszać a ja nie lubię. I nie chciałabym umrzeć zdrowa :-)
Uwielbiam tego dziadka. Byłoby super, gdyby każdy dziadek dożywał starości w takim zdrowiu.
OdpowiedzUsuń