Tymczasem na Skarpie smutaśne klimaty...
Mam doła.
Aż się poryczałam... A nie płakałam już od bardzo, bardzo dawna. .
Nawet nie chodzi o to, że od dwóch dni siedzę sama w domu z Liwką. Bo ja lubię siedzieć w domu, choć z drugiej strony uwielbiam też jak się coś dzieje. I w zasadzie to dziś nie powinnam zamulać, tylko oglądać driftowozy i wdychać zapach spalonej gumy (z opon).
Ale znów mam zapalenie zatok (ostatnie miałam miesiąc temu, w Solinie) i zmarnowany weekend w domu.... podczas gdy chłopaki już drugi dzień na torze Tuczępy... a
pogoda taka piękna, ponad 20 stopni i słońce, delikatny wietrzyk... A mi
tu łeb pęka, a teraz jak się popłakałam to mi ten łeb chyba odpadnie ..
(może i lepiej by było)... Albo wypłuka mi te zatoki i mi w końcu przejdzie ;))) Zaczęło się niewinnie: walnęłam palcem w drzwi od szafki i tak po prostu poleciało samo, a
skończyło się na tym, że jestem taka stara, głupia i brzydka i nic
ciekawego już mnie w życiu nie czeka :((( Jesuuuu, niech mnie ktoś
weźmie i przytuli :((((
Nawet myślałam, że pojedziemy sobie z Liwką na te drifty po południu...
ale miała być dmuchana zjeżdżalnia dla dzieciaków i nie ma, nie ma nawet tam podobno totalnie nic do
żarcia (dziwne, bo ostatnio było i to sporo, chyba, że ktoś mnie brzydko wkręca...). To odpuściłam. Zresztą kiepsko się czuję... i muszę zrobić coś z
tymi zatokami, bo nie mogę co miesiąc chorować...Strasznie to meczące
się już robi :(((
I wracając do zatok:
Krok 1: dentysta, czy mam gdzieś stan zapalny. Może to od tego?
Krok 2: każdy możliwy lekarz, choćby miało ich być 20-stu, bo ktoś mi musi w końcu na te bóle coś poradzić! Przecież sobie sama nie rozgrzebię tej zatoki widelcem ;)))
Mam klasyczne objawy tętniaka mózgu, ale bez obaw - raczej na pewno go nie mam, skoro miałam
rezonans w październiku i jakoś nic nie wykryli (???). Zatoki co chwila, ból
ucha, oka i całej prawej strony głowy, sztywny kark.... Ja już tak
dłużej nie mogę, po prostu nie mogę. Przecież nie mogę się ciągle
faszerować Ibupromem Zatoki, bo nie dość, że się uzależnię, to mi
jeszcze wątroba siądzie... A to mój najlepszy przyjaciel od jakiegoś roku... (Ibuprom Zatoki, nie wątroba, hehe).
Są takie dni, kiedy człowiekowi wydaje się, że nic dobrego już go nie czeka w życiu... naprawdę... I po co w ogóle się starać...? Na szczęście to tylko takie dni...
Kiedyś przylazły do nas sarny:
Nadchodzi jesień, wrzosowa Pani :) Wrzosów mi nigdy zadość :)))
I chyba sobie zrobię małe wrzosowisko pod tarasem, a co.
Wsiadam w auto i jadę po wrzosy ;)))
Wszystko co dobre, zdarza się jesienią....
I do tej pory tak było.
Niech się więc, kurde, weźmie i zdarzy :/