poniedziałek, 14 września 2015

Ojojana główka ;)))


Dziękuję serdecznie za ojojanie mojej główki i za jedno pozytywne walnięcie w ten mój głupi łeb, tak na opamiętanie ;)

Już nie boli :)))






niedziela, 13 września 2015

Tymczasem na Skarpie....

Tymczasem na Skarpie smutaśne klimaty... 

Mam doła.
Aż się poryczałam... A nie płakałam już od bardzo, bardzo dawna. .
Nawet nie chodzi o to, że od dwóch dni siedzę sama w domu z Liwką. Bo ja lubię siedzieć w domu, choć z drugiej strony uwielbiam też jak się coś dzieje. I w zasadzie to dziś nie powinnam zamulać, tylko oglądać driftowozy i wdychać zapach spalonej gumy (z opon).

Ale znów mam zapalenie zatok (ostatnie miałam miesiąc temu, w Solinie) i zmarnowany weekend w domu.... podczas gdy chłopaki już drugi dzień na torze Tuczępy... a pogoda taka piękna, ponad 20 stopni i słońce, delikatny wietrzyk... A mi tu łeb pęka, a teraz jak się popłakałam to mi ten łeb chyba odpadnie .. (może i lepiej by było)... Albo wypłuka mi te zatoki i mi w końcu przejdzie ;))) Zaczęło się niewinnie: walnęłam palcem w drzwi od szafki i tak po prostu poleciało samo, a skończyło się na tym, że jestem taka stara, głupia i brzydka i nic ciekawego już mnie w życiu nie czeka  :((( Jesuuuu, niech mnie ktoś weźmie i przytuli :((((

Nawet myślałam, że pojedziemy sobie z Liwką na te drifty po południu... ale miała być dmuchana zjeżdżalnia dla dzieciaków i nie ma, nie ma nawet tam podobno totalnie nic do żarcia (dziwne, bo ostatnio było i to sporo, chyba, że ktoś mnie brzydko wkręca...).  To odpuściłam. Zresztą kiepsko się czuję... i muszę zrobić coś z tymi zatokami, bo nie mogę co miesiąc chorować...Strasznie to meczące się już robi :(((

I wracając do zatok:

Krok 1: dentysta, czy mam gdzieś stan zapalny. Może to od tego?
Krok 2: każdy możliwy lekarz, choćby miało ich być 20-stu, bo ktoś mi musi w końcu na te bóle coś poradzić! Przecież sobie sama nie rozgrzebię tej zatoki widelcem ;)))

Mam klasyczne objawy tętniaka mózgu, ale bez obaw - raczej na pewno go nie mam, skoro miałam rezonans w październiku i jakoś nic nie wykryli (???). Zatoki co chwila, ból ucha, oka i całej prawej strony głowy, sztywny kark.... Ja już tak dłużej nie mogę, po prostu nie mogę. Przecież nie mogę się ciągle faszerować Ibupromem Zatoki, bo nie dość, że się uzależnię, to mi jeszcze wątroba siądzie... A to mój najlepszy przyjaciel od jakiegoś roku... (Ibuprom Zatoki, nie wątroba, hehe).

Są takie dni, kiedy człowiekowi wydaje się, że nic dobrego już go nie czeka w życiu... naprawdę... I po co w ogóle się starać...? Na szczęście to tylko takie dni...

Kiedyś przylazły do nas sarny:






Nadchodzi jesień, wrzosowa Pani :) Wrzosów mi nigdy zadość :))) 
I chyba sobie zrobię małe wrzosowisko pod tarasem, a co. 
Wsiadam w auto i jadę po wrzosy ;)))


Wszystko co dobre, zdarza się jesienią....
I do tej pory tak było. 
Niech się więc, kurde, weźmie i zdarzy :/




czwartek, 3 września 2015

Jest dobrze :)

Dobrze jest :)

Zawożę rano Liwkę na pomarańczowy autobus szkolny (dziś drugi raz) i nawet zdążyłam dziś na 8:40 do pracy, choć korki przez Hutę porobiły się okrutne :) Ale w mojej szarej hondzie nawet korki fajne są. Najczęściej ;)

Jakieś takie niesamowite poczucie bezpieczeństwa czuję, stabilizację taką niesamowitą. Skąd mi się to wzięło? Czy to z powodu rozpoczętej szkoły Liwki, czy z powodu tego, że nareszcie wiem na czym stoję?
Nie chcę nic zmieniać.
Dobrze jest!

Do plecaka razem z kanapką i jabłkiem (jabłko musi być obowiązkowo, najlepiej czerwone) wkładam jej serwetkę z Angry Birds, a ona dzieli ją na części i rozdaje kolegom. Taki drobny gest, a  cieszy :)

Tygrys w końcu dał głos i powiedział co myśli na temat drugiego dziecka. "Jeszcze nie teraz" - dowiedziałam się.  Dobrze jest przynajmniej wiedzieć na czym się stoi ;) I mi także się nie śpieszy. Śpieszy - nie śpieszy, i chciałabym (bardzo) i boję się...

Chciałabym mieć nawet troje dzieci, dużą rodzinę, pewnie dlatego, że sama pochodzę z małej. Ale Tygrys mi nigdy trójki dzieci nie zrobi, nie ma zmiłuj ;) Jestem strasznie rozdarta.


Łatwo powiedzieć:  "idź rób dziecko", hehehe (ktoś tu chyba dobrze wie co mi się marzy :) ) ale stracić tak dobrą pracę, jaką mam teraz, nie byłoby fajnie...  Bo z czego będziemy żyć? Zresztą długo na ten temat gadaliśmy kiedyś wieczorem na tarasie... Przy świeczkach płonących w świecznikach zrobionych z pustych słoikach z koncentratu pomidorowego ;) Odczuwam jakąś taką wieeeeelką ulgę, kiedy już wiem na czym stoję. Mam co najmniej jeszcze cały długi rok, żeby znów zacząć o tym choćby myśleć :))) I dobrze.  Odpuszczam :)

Wrócimy do tematu za rok ;) I mam takie dziwne, nieodparte wrażenie, że wszystko toczy się tak, jak powinno :)))

Amen ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...