niedziela, 28 maja 2017

Dzień Matki



Miałam super, cudowny po prostu Dzień Matki :)


Naprawdę!!!! Po pierwsze pracowałam z domu. Mogłam Liwcię zawieźć i odebrać ze szkoły, co jest dla mnie bezcenne, upichciłam obiad (oczywiście kurczak w sosie śmietanowym! z ryżem), a potem nawet nie myślałyśmy o żadnych lekcjach (plecak do teraz stoi nie ruszony) tylko trochę zabawy (ja ogarniałam pracą z domu)  i na 16:30 do świetlicy na Dzień Matki :) W szkole też dostałyśmy laurki i piękne koszyczki na laurki zrobione z papierowych talerzyków i kwiatków.

Ale najlepsze było kiedy Liwka powiedziała, że wpadła na pomysł, żeby nagrać w szkole dla mam piosenkę i puścić ją ja Youtube! I to zrobili! I to był jej pomysł i nawet odgapila klasa II a!!!

https://youtu.be/0J15j12r1Qk



Kochana!!!!

Dostałam też w Biedronce różę jak robiłam zakupy :)

Druga dostałam od Liwci w klubie razem z piękną laurką - obrazkiem, zawiśnie on w naszej sypialni :)

Zakupki w Biedronce to też taki mały prezent dla mnie samej... upiększanie w domu to to, co tygrysy lubią najbardziej :) W końcu trzeba przecież przede wszystkim kochać siebie, żeby inni mogli pokochać nas ;)

A w klubie też było super, był poczęstunek i oczywiście piosenki od dzieciaków i wierszyki i fajne gry i zabawy. Ta pani Ula ze świetlicy jest naprawdę bardzo fajna :) Lubię ją :) Zbyt dużo osób jeszcze na tej naszej wiosce nie znam... ale dzięki takim imprezom to się zmieni :)

Dla dzieciaków to coś niezmiernie ważnego, taka integracja z innymi dzieciakami i innymi ludźmi, nowe zadania, fajne robótki ręczne, pomaganie w kuchni, wspólne gotowanie prostych potraw, rewelacja!!! I Liwka bardzo lubi tam chodzić :)

Wczoraj zrobiłyśmy sobie z Liwką dzień matki i dziecka w jednym, poprułyśmy do Krakowa do Muzeum Żywych Motyli na Grodzką i na Rynek. Spędziłyśmy w Krakowie prawie cały dzień, odkrywając przy okazji genialny plac zabaw przy plantach (nie staromodne huśtawki, zjeżdżalnia i piaskownica, które zieją nuuuudą, tylko plac zabaw w leśnym stylu z drewnianymi grzybkami, gąsienicami i karuzelą ze ślimakami - kilka razy przejeżdżając tamtędy zastanawiałam się o co z tymi grzybami chodzi i po co toto, a teraz już wiem, że można zawisnąć na jednym i kręcić się w kółko, inne też się kręcą). Nakupowałyśmy oczywiście książek, no bo gdzieżby nie wejść do księgarni z tanią książką na Grodzkiej :) Fantastycznie spędzony dzień, choć muzeum motyli trochę rozczarowuje ;)

I o to właśnie chodzi, o czas spędzony razem, o próbowanie czegoś nowego i to właśnie jest bezcenne. A a moja mama... Nawet nie chciała mnie widzieć, choć niedawno ratowałam jej tyłek, kiedy znów popełniła wielką głupotę i zostałaby całkiem bez kasy,  ale tak to jest, kiedy w życiu dla kogoś liczy się nie rodzina, ale coś innego.... Cały czas się tym przejmuję, ale coraz bardziej obojętnieję. Wiem, jak to wygląda z boku, ale u mnie w rodzinie jedynie utrzymywało się pozory... więc niech tak zostanie... nie mam siły już z tym walczyć, na silę nie zmienię nikogo...  ale w mojej, MOJEJ rodzinie, z Tygrysem i Liwką jest zupełnie inaczej!

W biedronce były przepiękne po prostu podkładki na stół po 1,99 zł :)




Może będzie czas na chwilkę relaksu z gazetą, ale kiedy??? bo na pewno nie dzisiaj :))))


Królik dla Liwci, dorwałam go na poczcie :)


Takie dwie małe pierdołki, a tak cieszą ;)



Doniczki na wagę z Biedronki.


nowe czytadło :)





Kalendarz szkolny pęka w szwach. Tyle ciężkiej pracy za nami i jeszcze tylko 3,5 tygodnia szkoły  i wakacje!!!!


Laurki od córeczki :)


Czasem jestem, czasem mnie nie ma, ale chyba już się do tego przyzwyczailiście ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...