Wygląda na to, że wszelkie plany odłożyć musimy na przyszły weekend, który podobno ma nas obdarować piękną pogodą i słoneczkiem :)
W zasadzie nic już tutaj nie miałam pisać, przynajmniej przez jakiś czas, ale weszłam w statystyki, patrzę, a poprzedni post o dymie wyświetlono aż 428 razy! Za co serdecznie dziękuję - nie przypuszczałabym! No i przede wszystkim, gdzie zamieszczałabym ja teraz ku potomności zdjęcia Skarpy??? ;)))
Czubki modrzewi i nasza droga wybiegająca na trasę główną nr 79. Widać nawet okrągły znak stop na samej górze i jakiś trójkątny poniżej - sama nie wiem, czy to znak, czy coś innego tam stoi, rzadko tamtędy jeżdżę, wybieram inną trasę, krótszą i mniej dziurawą ;)
A tak wyglądał ten sam widok wczoraj, podczas ulewy.
Udało mi się "złapać" spadający deszcz :)))
A zachody słońca wciąż jeszcze w kolorystyce zimowe...
I znów świt i kolejny gość na naszej Skarpie - tym razerm dziki ;)
Bażant.
Skończyłam właśnie czytać "Irlandzki sweter" i po raz pierwszy od powrotu z Irlandii mogę powiedzieć, że dopadło mnie coś w rodzaju tęsknoty. Książka nie wciągnęła mnie, dopóki nie dotarłam do połowy ale później już po prostu nie mogłam się od niej oderwać. A że na czytanie mam czas praktycznie tylko w tramwaju, i to tylko pod warunkiem, że znajdę miejsce siedzące, delektować się nią mogłam przez 2-3 tygodnie :)
Polecam wszystkim, którzy pragną oderwać się od codzienności i poznać pradawne zwyczaje, a w zasadzie jeden pradawny zwyczaj kultywowany przez Irlandczyków od pokoleń na jednej z kamienistych wysp Aran. Opowieść magiczna, która trafiła bardzo głęboko do mojego serca ale przede wszystkim miła, pozytywna i przyjemna lektura dla każdego ;)
I udało mi się nawet kupić, zupełnym zbiegiem okoliczności, szaliczek w Carrefourze pod kolor okładki i wiosennej Irlandii za porywająca kwotę 6zł :)))
Nie mam pojęcia, kiedy pojawię się tu znów, pojawię się jednak na pewno!
Życzenia wiosennego nastroju zostawiam dla wszystkich :)