W obronie Halloween.
Post z 31 października 2008 roku, pisany w Irlandii, z paroma nowymi dopiskami.
A
dziś jest Halloween!!! :))) Klimacik jak najbardziej odpowiadający
pełnoletniej :) szczególnie, że proszę – oto znajdujemy się w kolebce
Halloween – w samej Irlandii!!! Halloween wywodzi się z celtyckiego
obrządku Samhain, a wredni Amerykańcy podwędzili i przywłaszczyli sobie
te tradycje od irlandzkich imigrantów przybywających do Ameryki Północnej w XIX wieku, kiedy tutaj w Irlandii gnębionej przez
Zjednoczone Królestwo bieda aż piszczala jak biedna szara mysz kościelna
pod miotłą. W ten dzień w Irlandii pali się ogniska, kiedyś połączone z
odprawianiem modłów za dusze zmarłych, teraz przybierające bardziej
postać „
pozbądźmy się wszystkich drewnianych i dających się spalić śmieci z domu”.
Tak
jest teraz, ale ponad 2 tys. lat temu w ten dzień witano zimę oraz
obchodzono wigilię święta zmarłych. W czasach pogańskich ludzie w
Irlandii przebierali się w kolorowe kostiumy i odprowadzali duchy do
granic miasta. Stad pochodzi nazwa
Halloween, która oznacza
All Hallows Eve – czyli po prostu
wigilię Wszystkich Świętych.
Jak
wszyscy wiemy, symbolem Halloween jest dynia. Nie wszyscy jednak wiedzą
dlaczego właśnie to sympatyczne, pomarańczowe warzywko zostało symbolem
Halloween? Wydrążona dynia ze światełkiem w środku dla irlandzkich
chłopów oznaczała błędne ogniki uważane za dusze zmarłych. W czasie
tajemniczych obrzędów miano uwalniać ludzkie dusze z ciał czarnych
kotów, psów i nietoperzy (!). Po dziś dzień w wyeksponowanych miejscach
domów (a musicie wiedzieć, ze znakomita większość irlandzkich domów
posiada mały, oszklony ganek, idealny do umieszczania w nim dekoracji, w
tym Halloween’owych) umieszcza się wydrążone i podświetlone od wewnątrz
dynie z wyciętymi strasznymi „gębami”. Taka wycięta dyniowa gęba zwie się
"Jack-o-lantern", i opowiada o niej
stara irlandzka legenda:
Niejaki
Jack - pijak i włóczęga namówił diabła, żeby wszedł na drzewo,
następnie wyciął w korze pnia krzyż, co odcięło szatanowi powrót na
ziemię. Kiedy Jack umarł, nie mógł pójść do nieba wskutek swoich
grzechów, ale nie chciano go także przyjąć do piekła, gdyż przechytrzył
diabła. Diabeł podarował mu za to znicz umieszczony w wydrążonej rzepie,
aby mógł oświetlać sobie drogę w wiecznej wędrówce w ciemnościach.
Później rzepę zastąpiła większa od niej dynia.
Tyle o
symbolu, ale o co tak naprawdę chodzi w Halloween? Według dawnych
wierzeń w wigilię Wszystkich Świętych dusze zmarłych wracały na ziemię,
aby wejść w ciała żywych. Aby temu zapobiec, 31 października Celtowie
konstruowali przeróżne, straszne maski i przebrania, mające imitować
demony i upiory, aby się przed nimi ochronić. Przebrani tańczyli wokół
rozpalonych ognisk, robiąc dużo hałasu, żeby je odpędzić jak najdalej od
ludzkich siedzib. Był to dobry czas na wróżenie, gdyż uważano, że
otwierają się wrota przyszłości, a mnogość przebywających na ziemi dusz
pomaga wróżbitom.
Chcąc zapewnić sobie przychylność
duchów, stawiano w przedsionkach i izbach kuchennych specjalnie
przygotowane jadło. Jeszcze do dzisiaj w niektórych rejonach
Polski
jest kultywowany zwyczaj przyrządzania: chleba umarłych, petryczki,
powałki lub chleba dla dusz. Dlatego kochani patrioci, wiedzcie, że nie
da się kompletnie odciąć tradycji Halloween od tradycji polskich! Co
więcej:
kolebką Celtów są dzisiejsze tereny naszych sąsiadów Niemców!!!
„Za kolebkę przyszłych Celtów uważa się region kurhanów w południowych
Niemczech, między Lasem Czeskim i Renem, zasiedlony w połowie II
tysiąclecia p.n.e. przez tzw. Protoceltów, mających za sąsiadów
Protoilirów. W latach między 1800 a 1600 p.n.e. strefa kurhanów rozciąga
się ku zachodowi.” A teraz moment kulminacyjny drodzy państwo: „
W IV wieku p.n.e. Celtowie dotarli także na ziemie polskie.
Pozostałości ich osadnictwa potwierdzają wykopaliska archeologiczne na
terenie Śląska: w rejonie Góry Ślęży oraz na Płaskowyżu Głubczyckim i
Małopolski, w okolicach Krakowa (Anartowie, Anarfracti - sprzymierzeńcy
Anartów, górskie plemiona celtyckie pozostające w znacznej niezależności
od Imperium rzymskiego). Odkryto też ślady ich bytności na terenach
Kujaw”.
Tym samym śmiem twierdzić, że nasze polskie
Dziady, to spolszczone celtyckie Halloween, albo na odwrót - Halloween
to "zceltyzowane" Dziady, a oba święta maja ta sama genezę!
Dopiero
w XIX wieku Halloween przywędrowało, wraz z irlandzkimi emigrantami, do
Ameryki, gdzie uległo potężnej komercjalizacji (jak wszystko w Stanach
Zjednoczonych zresztą) . W nocy z 31 października na 1 listopada,
miłośnicy Halloween, podobnie jak starożytni Celtowie, przebierają się
za duchy, potwory i czarownice i urządzają pochody przez ulice miast.
Najsłynniejsza halloweenowa parada odbywa się co roku w Greenwich
Village na nowojorskim Manhattanie i jest organizowana głównie przez....
miejscowych gejów. Tej nocy przebrane dzieci chodzą grupami od domu do
domu, pukają do drzwi i domagają się słodyczy - jeśli ich nie otrzymają,
straszą gospodarzy. Obyczaj ten, zwany "trick or treat" (sztuczka albo
poczęstunek), wywodzi się z czasów wczesnego średniowiecza. Ówcześni
chrześcijanie podczas uroczystości Wszystkich Świętych, chodzili z
wioski do wioski, żebrząc o "ciasto dla duszy", czyli chleb z
rodzynkami. Ofiarodawcom obiecywali modlitwy za dusze ich bliskich
zmarłych.
W związku z pogańską genezą tego święta,
Halloween spotyka się z krytyką ze strony polskich duchownych Kościoła
rzymskokatolickiego. Tak samo zresztą jak Dziady, które praktycznie
rzecz biorąc udało się polskiemu kościołowi kompletnie wytępić.
Po co
prosty lud miałby wystawiać jadło dla dusz zmarłych przed swe domostwa,
kiedy lepiej, żeby dał na mszę księdzu pomnażając majątek Watykanu? (Nie,
nie oglądałam jeszcze "Kleru" ;) ). Czy ktokolwiek jeszcze obchodzi
Dziady? No właśnie. A Halloween jest obchodzone. W przypadku obu świąt
chodzi o ochronę przed duszami zmarłych, chociaż w przypadku Halloween
starano się te dusze jakoby odstraszyć, natomiast w przypadku Dziadów
raczej „udobruchać” i przebłagać. I pozwolę sobie zauważyć, że jest to
doskonały przykład naszej polskiej mentalności – tego odwiecznego
marazmu Polaków, tej ich wiecznej, cholernej uległości wobec obcych
mocarstw. Lepiej kogoś przebłagać, obłaskawić, niż z nim walczyć... Eh,
Polsko, Polsko...
Proszę Was, zanim napiszecie coś lub
wypowiecie się na temat „głupiego, niepolskiego Halloween” zrozumcie,
że Halloween to nie głupie przebieranie się za duchy, to nie bezmyślne
chodzenie po domach w przebraniu, straszenie się, oglądanie horrorów w
TV, Halloween Party i ta cala dyniowa komercha, którą oglądamy na
amerykańskich filmach. I przede wszystkim:
Halloween to nie jest Amerykańskie święto!!!
Wiem,
że wielu z Was Halloween kojarzy się z czymś złym, niestosownym,
potępianym przez Kościół. I tu się z Wami zgodzę, choć w Irlandii żaden
ksiądz nic przeciwko Halloween nie ma... Nie wierzymy już w wędrówkę
dusz, w to, że w Wigilię Wszystkich Świętych lub w Zaduszki odwiedzają
one nasz ziemski świat Ale czym jest tak naprawdę zwyczaj stawiania
zniczy na grobach? Czy nie jest to po prostu bardziej "ucywilizowany"
zwyczaj "przypodobania" się duszom zmarłych, okazania szacunku i
pamięci? Zamiast jadła dla dusz, dajemy na mszę w kościele... Wiele
zwyczajów związanych z "życiem pozagrobowym" ma pochodzenie
przedchrześcijańskie: ogień na grobie miał uniemożliwić wyjście w nasz
świat upiorom a oświetlić drogę w Zaświaty duchom. Pomyślcie o tym.
Życzę
wszystkim Szczęśliwego Halloween, które absolutnie nie wyklucza chwili
zadumy nad grobami bliskich odwiedzanych w Dzień Wszystkich Świętych i
Zaduszki.
(Większość informacji o Halloween, pochodzeniu Celtów oraz o Dziadach nabyłam dzięki pomocy Wikipedii).