Dziwny jest ten czas.
Niby życie poukładane, bez zmian, a jednak jakby niepoukładane... I tyle się dzieje...
Dorwałam stary pamiętnik, jeszcze z liceum... i wspominam :) I wydaje mi się, że fajnie wtedy miałam... I ciekawa jestem czy Liwka będzie mieć podobne dylematy, czy podobnie będzie znosić to całe dojrzewanie... Na szczęście w wielu aspektach nie jest taka jak ja. Ja- trudno nawiązuję kontakty, ona na odwrót :) Oby jej się to nigdy nie zmieniło, bo z moim charakterem ciężko jest żyć... Przeniosłam się w czasy 16-17 lat, wyjazdów na działkę w K., spacerów z psem...W moim życiu brak mi teraz po prostu spokoju. Żeby mieć choć chwilkę dla siebie. Usiąść. Ponudzić się. Popisać :) Już dawno zapomniałam co to wolny dzień, taki w którym ani prania ani gotowania nie ma. Ba - taki w którym choćby ciągłej gonitwy od zadania do zadania nie ma... Ze szkoły też zadań tyle Liwka przynosi, cała klasa obrywa za niegrzecznych i czy to wychowawcze jest? Ja tego tak nie widzę....
Wczoraj na wywiadówce spędziliśmy prawie dwie godziny. Uszy mi spuchły od słuchania, jacy to chłopcy są niegrzeczni, jeden nawet drugiego w klasie dusił (!!!). I to dwa razy! Następnym razem na zebranie Tygrys idzie ;))) A ja widzę, że jak rodzice w domu nie wychowają, to już szkoła żadnej mocy w tym zakresie nie ma. Żadnej...
Momentami tęskni mi się do Taty... Na serio. Taki rozrabiaka był... dowiedziałam się wielu rzeczy, które matka ukrywała i udawała, że nic o nich nie wie... A o ilu jeszcze nie wiem i nigdy się nie dowiem? Czy to ważne? Poznałam swojego drugiego brata (!!!), szok prawdziwy, ale wiem, że kiedyś przeżywałabym to o wiele bardziej. Teraz spłynęło po mnie jak po kaczce. Nawet w nocy spąłam jak zabita :) Nic nie zmieniło się moje podejście i wspomnienie taty... Pojechałam na grób, kupiłam kwiaty, zapaliłam świeczki, wyrwałam chwaściory. Szkoda tylko, że reszta jego dzieci grobu nie odwiedzi... Mają go gdzieś. I w sumie trudno się nie dziwić, szczególnie Jurkowi. Zawsze marzyłam o dużej rodzinie. No i teraz chyba ją gdzieś tam mam, tylko, że tak naprawdę jej nie mam...
Wrócić na chwilę do tych dni, gdy po zapisaniu paru stron w pamiętniku mogłam wyjść do dużego pokoju i był tam zdrowy tata, była mama, wyjść na podwórko z psem, pomarudzić na szkołę, cieszyć się ze zbliżającego się wyjazdu do K. ... A teraz działka w K. wynajęta i siedzą tam obcy ludzie. Taty już nie ma... a i mama czasem w swoim własnym świecie żyje... Ale wiem, że za 10 lat znów będę czytała mój pamiętnik i też obecne chwile wydadzą mi się wspaniałe, choć czasem ciężko się żyje. Ale naprawdę nie mam na co narzekać. Oby tylko gorzej nie było ;)
Nie przefarbowałam tych włosów na brąz i żałuję stokrotnie. Więc chyba znowu ruda zostanę :) Albo brązowa. Marzy mi się ciemny brąz, ale szok z przejścia z blondu w ciemny brąz chyba by mnie zabił ;)
Bardzo stęskniłam się za pisaniem. To dopiero trzynasty post w tym roku. Praktycznie jeden na miesiąc, czyli kiepsko... A czas mija, niezapomniane chwile mijają i nie wrócą. Historia pisze się sama... ale potrzeba kogoś, aby ją zapisał :) A ja wracając po 11 godzinach z pracy, zazwyczaj jeszcze ogarniam trochę kuchnię, odrabiam lekcje z Liwką, sprawdzam to co już odrobili z A., uczymy się i na bloga, na orbitreka życia już nie starcza... Żeby nie było - kocham to moje życie i naukę z córką, ale.. coś mi ucieka, coś mija bezpowrotnie...
Dziś bez zdjęć, bo nawet na zdjęcia czasu nie mam...